Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

sobota, 1 września 2007

49)-58) Wrzesień 2007

58) Dylemat moralny

To trochę zbyt skomplikowane żeby napisać o tym notkę. Nie czuje sie też na siłach, żeby wytłumaczyć komukolwiek to co teraz mam w głowie. Sprawa jest prosta. Jest człowiek, trochę starszy ode mnie, którego poznałem wirtualnie. Dodał mnie nawet do ulubionych co chyba oznaczało, że mu się podobałem. Jednak potem, na skutek kilku zbiegów okoliczności, o których żal pisać, kontakt sie urwał. Tzn chyba nwet kontaktu nie było byly mailowe monologi, bez  odpowiedzi.
Dzisiaj spotkałem tego człowieka na żywo. Chyba mnie nawet nie zauważył w tłumie ludzi. Fajny, przystojny, z poczuciem humoru.
Ale niestety poza pewną barierą, której przekroczyć po prostu nie wolno.
Netu nadal brak. Są kłopoty z podlączeniem, potrzebuję paru papierków i legitymacji studenckiej którą dostanę (może) za kilka (naście?) dni. Glupio trochę, bo bardzo polubiłem pisanie codziennie i teraz mi po prostu tego brak.

57) Ogłoszenie

Doszedłem do wniosku że w ogóle nie znam mojego miasta. Pokazać mi je miał Fajny Grześ, ale w zwiazku z jego absencją zapoznawać się z nim muszę sam. Więc sobie poznaję i się gubię co chwila :P
Internetu w chacie nie mam – muszę czekać 2-3 tygodnie na radiówkę. Dlatego też uprasza się o nie okazywanie oznak zniecierpliwienia faktem iż marcus nie bedzie odwiedzał znajomych blogi, bo ma internet tylko w kafejce.

56) Muzyka

Uwielbiam muzykę. Jest bardzo ważną częścią mojego życia. Staram się nie ograniczać co do jednego gatunku, bo to pewnego rodzaju upośledzenie, wg mnie, zamykanie się w sztywnych ramach jednej konwencji.
Można powiedzieć że jestem melomanem. Wszędzie zabieram mój wysłużony już odtwarzacz mp3. I słucham. Jazzu, Rocka, czasem muzyki Klubowej, klasyki, ballad lirycznych i poezji śpiewanej.
Ostatnio na nowo zafascynowała mnie Kasia Nosowska, swym fenomenalnym podejściem do tworzenia muzyki i pewną innowacją w swoim stylu.
A tak w ogóle to wymiękam przed gitarowym brzmieniem.
Apel do homoseksualistów
jeśli potrafisz grać na gitarze to masz szansę u Marcusa, nawet gdybyś był ogrem.

55) Poznań

Przeprowadzka zakończona.
Trochę przerażony nowościami, troszkę przestraszony ogromem nowego miasta, własnie piszę z mojego nowego mieszkania. Współlokatorzy mili, otwarci, wieczorem integracji ciąg dalszy.
Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że będzie dobrze. Naładowany jestem pozytywną energią, chęcią do zdobycia nowych umiejętności, nowej wiedzy i poznania nowych ludzi.
 Oczywiście obawy jakieś są: że ludzie z mojego kierunku nie będą fajni, że się zgubię w pierwszym dniu zajęć i że mogę nie dać rady z nawałem nowych przedmiotów. Że nie potrafię gotować jedzenia i zdechnę z głodu, bo nie będę się żywił przecież w restauracjach (nie mam tyle kasy, w końcu jestem dzieckiem klasy robotniczej).
Ale kto by pisał o obawach, kiedy pozytywnych aspektów przeprowadzki jest o wiele więcej?
Będzie inaczej.
Będzie fajnie.
Będzie fantastycznie.
Poznaniu, nadchodzę!

54) Przeprowadzka

W feworze pakowania wszedłem na strych, żeby wyciągnąć jakiś w miarę pusty karton do moich książek. Pustych kartonów nie było, więc otworzyłem jeden z tych, co wydawały się być „prawie puste” i gotowe do ponownego wykorzystania.
Na moje nieszczęście karton okazał się być wypełniony reliktami przeszłości – oprócz starych zabawek i bezużytecznych zeszytów znalazłem tam też małego słonika na szczęście, którego podarował mi mój pierwszy facet. Chyba to była jedyna rzecz, którą mi kiedykolwiek dał.
Rozkleiłem się. Nawet Marcus ma jakieś uczucia.
——————————————————-
Randka z Fajnym Grzesiem przeniesiona na inny termin. Zadzwonił i powiedział, że nie ma go w mieście z powodu wyjazdu do pracy. Bardzo szkoda, bo naprawdę chciałem się z nim spotkać. Ale co się odwlecze…

53) Przebieralnia

Tak się złożyło, że wczoraj miałem okazję przebywać w przebieralni dla facetów. Widok przystojnego mężczyzny w ręczniku powoduje u mnie zawsze dreszcze i falę gorąca.
Jeśli ktoś ma czasem jakieś momenty wahania na temat swojej orientacji – polecam z całego serca.

52) Ja nie mam co na siebie włożyć!

Mam we wtorek spotkanie. Z Fajnym Grzesiem.  Nic nadzwyczajnego – spacer po mieście i kino, ale denerwuję się jak diabli. Może trudno to uwierzyć, ale to moja pierwsza „prawdziwa” randka z facetem. Choć z kobietami swego czasu romansowałem też niezbyt często. Dzisiaj sprawdzałem stan mojej garderoby. I szok.
JA NIE MAM CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ!
Tzn ubrań jest dużo, zdecydowanie za dużo w mojej szafie. Prawie się nie domyka. Z tym że te ubrania są na mnie trochę za duże. W dość krótkim czasie schudłem dość sporo. Od ładnych kilku tygodni staram się zmusić do małego porządku z moimi ciuchami ale nigdy nie potrafię dociec swego.
Jeansy mam o dobre 10 cm za duże, ubieram do nich pasek i wyglądam jak włóczykij. Koszulki są rozciągnięte, w bluzkach wyglądam jakbym nosił ubrania po starszym bracie.
Wybrałem się na małe zakupy, coby materializować  moją małą wypłatkę (wypłateczkę wręcz) i zakupić jakiś porządny Zestaw Na Randkę. To znaczy wiem że nie szata zdobi człowieka, ale dobre pierwsze wrażenie to połowa sukcesu ;-)
Może to strasznie pedalskie, ale ja bardzo lubię zakupy. Lubię móc sobie wybierać nowe jeansy, przymierzać, sprawdzać czy dobrze leżą i brać następną parę. Z tym że lubię to robić, kiedy jest jakiś wybór, ale ostatnio w branży odzieżowej jakiś zastój chyba.
Chciałem sobie kupić marynarkę z kapturem – nigdzie nie mogłem takowej dostać. Wszędzie za to aż roiło się od bluz z kapturem. Żółte, zielone, czerwone, czarne. Zapinane, niezapinane. A ja bluz nie lubię! Zupełnie nie wiem czy w tym roku jest moda na bycie ziomem spod bloku w szerokich spodniach i bluzie z kapturem… ale mi się to nie podoba.
Nie kupiłem nic.
Pójdę na spotkanie nago.
Fajny Grześ będzie się cieszył – kłopot z rozbieraniem z głowy.

51) Rozmowa z D.

    Byłem niedawno na imprezie pożegnalnej. Pożegnanie znajomych, którzy rozjeżdżają się po całym świecie, żeby posmakować dorosłości i studiowania. Jednym z tych żegnanych byłem ja.
    Kiedy sobie popiję jestem bardzo rozochocony… politycznie. W sensie że wygłaszam swoje lewicowe socjaldemokratyczne poglądy. A że politykę lubię, to po jajach dostają wszyscy konserwatyści i pseudoliberałowie (PO). W każdym razie rozmawiałem z moją koleżanką z równoległej klasy. Właściwie nie koleżanką… Znajomą (koleżanka to słowo zarezerwowane dla ludzi, których znam trochę lepiej poprzez sporadyczne rozmowy na przerwach i parę imprez). Rozmowa zeszła na homoseksualizm.
    Gram w realu Marcusa, który nie afiszuje się ze swoją orientacją. Ba, nie rozmawia o tym z nikim, zręcznie omija pytania o własną orientację. Po prostu doszedłem do wniosku, że muszę trochę psychicznie dojrzeć. Poza tym chciałbym, żeby moja familia dowiedziała się o tym, że wolę bzykać chłopców, ode mnie a nie od „życzliwych”. A rodzice nie są jeszcze na to przygotowani. W każdym razie ograniczam się tylko do mówienia w towarzystwie osób, którym nie ufam o tym, że jestem bardzo tolerancyjny i że „znam paru homoseksualistów i są fajni, nie noszą torebek i na ulicy byś nie odróżniła czy taki Krzysiek jest hetero czy homo”.
Przysłuchiwała się moim słowom owa znajoma z uwagą i wypiekami na policzkach. W końcu gdy impreza miała się ku końcowi i powoli powinniśmy wracać do swoich domów, nawiązała sie taka rozmowa.
D:   Fajnie że jesteś takim otwartym i miłym człowiekiem… I że otwarcie przyznajesz się do tolerancji i „takich znajomych”
M:   Wiesz… W ludziach widzę tylko ich czyny i stosunek do drugiego człowieka, a to co ktoś robi w łóżku i kogo kocha to nie moja sprawa.
D:   Właśnie… chciałabym Ci coś powiedzieć… Ale za kilkanaście minut, muszę się trochę wprawić procentami. I obiecaj że nikomu nie powiesz.
M:   Ojej, młody już pewnie na mnie czeka, żeby mnie odwiózł do domu! Papa D.!
Stchórzyłem. Po prostu. Chyba wiedziałem co chce powiedzieć.
Komentarz mojej przyjaciółki:
„rozumiesz…ja mysle ze ty sam decydujesz co komu i kiedy chcesz powiedziec i to samo dziala w obie strony. Mysle ze tej dziewczynie bylo ciezko i chciala znalezc kogos przed kim moglaby sie otworzyc, no i padlo na ciebie…jesli nie chciales tego sluchac, to ok, ale nastepnym razem nie uciekaj od ludzi, ok?”
 
 
I jak tu się z nią nie zgodzić?

50) Przygotowania

Powoli przygotowuję się do opuszczenia rodzinnego gniazda. Na razie tylko mentalnie. Staram się jak najwięcej czasu spędzać z rodzinką – z mamą, którą mimo wszystko kocham, z ojcem który już się martwi o to jak sobie dam radę w Poznaniu… Z rodzeństwem.
Jeszcze się nie spakowałem. Chyba nie mam na to siły. 19 lat mieszkałem z tymi samymi ludźmi w tej samej okolicy. Trochę się boję nowości. No ale muszę się przeprowadzić i pchnąć me życie na nowy tor zwany dorosłością.
Zupełnie nie znam Poznania. Wiem tylko gdzie jest mój wydział i jak dojść do Starego Browaru. W „poznaniu Poznania” ma mi pomóc mój znajomy. Tak więc szykuje się mała randka – Poznań, koziołki, kino, ja i on.
Boję się że rzucę się na niego w trakcie trykania (?) koziołków  ;-)

49) Nocne rozmyślania

        Poznałem kiedyś… to znaczy chyba rok temu… no, kiedyś… jednego chłopaka. Per internet. Fajny to był chłopak, wygadany to był chłopak, przystojny to był chłopak.
Ów chłopak zafascynował mnie sobą (chociaż dochodzę do wniosku że ja się często kimś fascynuje, a to stan podobny u mnie do zauroczenia), swoją rozmową, zachowaniem i elokwencją. Chłopak ów był z Poznania (piękne miasto!), studiował sobie…
        Chciał się spotkać i pogadać – ja nie chciałem (wykręcałem się maturą i tymi sprawami… ale tak naprawdę to się bałem, że się mu nie spodobam i będą nici z naszej znajomości). Nie spotkaliśmy się. Linia porozumienia przecierała się coraz bardziej aż w końcu pękła.
        Trochę mi szkoda, że ze sobą nie gadamy już przez 5 godzin na gadu o wszystkim i o niczym, że mnie nie zaraża sympatią do nowych wykonawców muzyki, o której wcześniej nie słyszałem.
        Trochę mi szkoda że wtedy się z nim nie spotkałem.
——————————————
Bo to był taki fajny chłopak!