Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

piątek, 1 października 2010

299)-300) październik 2010

300) Trzy stówki minęły, czyli czas na „małe” podsumowanie

Przepraszam, że nie pisałem tak długo.
Spowodowane to było faktem, że chciałem napisać coś specjalnego z okazji pewnego rodzaju jubileuszu – bo to, co teraz czytacie, to mój trzysetny post.
Myślałem, że zrobię pewnego rodzaju podsumowanie tych prawie czterech lat mojego życia, które odważyłem się opisać na blogu. Mój pierwszy post tutaj pochodzi z 13 listopada 2006 roku… Prawie prehistoria, co nie? ;-)
Długo myślałem nad tym podsumowaniem. Bo wiecie, to cholernie trudna sprawa porównać Anioła – osiemnastolatka i Anioła – faceta z 22 letnim stażem na ziemi.
W ciągu tych 4 lat zmieniło się bardzo wiele. Wierni czytelnicy (są jeszcze jacyś, którzy przeżyli moje kaprysy i nieregularne pisanie? :) ) pamiętają początkowe posty. Pełne strachu, młodzieńczego buntu i ciągłego narzekania na życie. Pisałem o tym, że życie geja w Polsce jest straszne, że nie mogę z nikim pogadać o moim życiu i o mych problemach. Że rodzina nie wie panicznie boję się ich reakcji. Że znajomi nie wiedzą a jakby się dowiedzieli, to by się ode mnie odwrócili. Że w telewizji homofobia, na ulicy homofobia, w domu homofobia, w szkole homofobia… aż strach otworzyć lodówkę.
Pisałem o tym, co dzieje się w moim życiu – o nauce na maturę, o stresie z nią związanym i o podejściu do próbnej matury. Później miałem kilka miesięcy przerwy, spowodowanej tym, że nie czułem się z tym blogiem związany, miałem jeszcze jeden internetowy pamiętnik, który bardziej pielęgnowałem. Ale po kilku miesiącach wróciłem. Chyba trochę odmieniony.
Przez ten czas zyskałem świetny kontakt z Młodym, szykowałem się na przeprowadzkę do Poznania, na rozpoczęcie studiów. A przeprowadzka i pierwszy rok studiów był dla mnie nie tylko kolejnym etapem nauki, ale także życia.
Od początku zakochałem się w Poznaniu, uwielbiam to miasto. Poznałem świetnych ludzi, zacząłem się otwierać na świat, również w kwestii mojego homoseksualizmu. Były pierwsze randki, pierwsze zauroczenia, pierwsze rozczarowania. Były wieczory z Elizą i Modelką. Była kiełkująca przyjaźń z Wyzwoloną, która trwa do dziś. Poznałem też Pedagożkę i Parę Doskonałą, choć nie wiedziałem, że będą mi tak bliscy. Poznałem ludzi, których naprawdę kocham i przy których czuję się świetnie. Poznałem świetnych znajomych , z którymi nie raz wracałem o szóstej rano do domu, po ostrej imprezie, żeby przespać się godzinę i pójść na zajęcia ;-)
Rozpocząłem coming out, który zatamowany został przez perturbacje związane z Młodym. Najpierw Edizie, przy okazji wieczoru filmowego. Pamiętam, jak trzęsły mi się ręce, kiedy zapytała się, która dziewczyna podoba mi się na moim roku. Pamiętam jedną fajkę odpalaną od drugiej, kiedy jej opowiadałem o swoim życiu. I dziwną lekkość, choć mimo wszystko, bałem się z nią spotkać dzień później. Później Modelka, na schodach mojego wydziału, potem Wyzwolona, kiedy jedliśmy obiad w Mc Donalds. Pedagożka dowiedziała się sama. Para Doskonała jakiś czas później.
Wszyscy okazali zrozumienie i akceptację, choć czasem nie było łatwo, ale przede wszystkim nie było łatwo mi. Każdy kolejny comming out był lżejszy, w końcu, kiedy powiedziałem najbliższej mi kobiecie „Mamo, jestem gejem” i zostałem obdarowany najpiękniejszym uśmiechem, choć trochę mimo wszystko smutnym, mówiącym „Rozumiem synku, kocham Cię i chcę, żebyś był szczęśliwy”, coś we mnie pękło. Zacząłem myśleć, że Polska nie jest taka zła. Polacy nie są nietolerancyjni, tylko mają kurwesko zjebany PR.
W międzyczasie zaliczałem kolejne sesje – pierwszą, drugą, trzecią, czwartą, piątą, szóstą… I powiem Wam, że początkowe były straszne – późniejsze – łatwiejsze. Znalazłem pracę, w której się realizuję. I można powiedzieć, że jestem szczęśliwy.
Moje życie obróciło się o 180 stopni od momentu, gdy zacząłem pisać bloga. Stałem się bardziej otwarty, poznałem świetnych ludzi, nie jestem już zamkniętym w sobie emo, który uważa, że cały świat jest przeciwko niemu. I mimo, że nie poznałem jeszcze faceta, z którym spędzę resztę życia, nie dołuję się. Bo wiem, że kiedyś go znajdę.
Bo wcale nie jest tak źle, drogi Czytelniku, trzeba tylko znaleźć swoje miejsce w życiu. Przestrzeń, w której będziesz czuł się dobrze, pokój, który sam umeblujesz swoimi czynami. A później, kiedy w końcu się w nim rozgościsz, na wygodnej kanapie utkanej z ciepłych słów, które usłyszałeś od swoich pracodawców i profesorów („Pan to jest cholernie zdolny, ale cholernie leniwy”), popatrzysz się na zawieszone na ścianie obrazy, przedstawiające najlepsze momenty w Twoim życiu i odpalisz kadzidełka, których zapach będzie przypominać Ci chwile spędzone z rodziną i przyjaciółmi, będziesz mógł westchnąć i uśmiechnąć się do siebie, myśląc: „jest zajebiście, tej!”
I mimo, że nie poznałem jeszcze faceta, z którym spędzę resztę życia, nie dołuję się. Bo wiem, że kiedyś go znajdę. Że czeka na mnie w sklepie z RTV, żeby polecić mi nowe słuchawki do komputera, bo te, które mam, już mi się psują.
Trzeba być optymistą ;-)
http://www.youtube.com/watch?v=RY6m_NMGGaY
I na koniec mały prezent, drodzy czytelnicy. Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda DevilAngel, to zapraszam na fellow: Klik! (link będzie dostępny przez około dwa tygodnie :) )

299) IV Rok

Zaczął się październik. Pierwszy miesiąc IV roku moich studiów.
Zajęć w tym roku mam naprawdę mało. Zresztą, przez dwa dni w tygodniu pracuję i te dni akurat pokrywają się z jakimiś wykładami. Trudno, przecież nie umrę od tego, że na nie nie pójdę.
Poszedłem na pierwsze zajęcia, załatwiłem sobie seminarium magisterskie (takie fajne, związane z moimi zainteresowaniami zawodowymi, mam już nawet temat pracy!), pooglądałem pierwszaczki (słowo daję, my nie byliśmy tacy mali w ich wieku, wyglądają jak gimnazjaliści!), spotkałem się ze znajomymi, poszedłem na piwo.
Powiem Wam szczerze, że brakowało mi tego przez wakacje. Przez 3 lata zżyłem się z moją ekipą i tęskniłem za pubbingiem i clubbingiem. Kalendarz imprez wygląda imponująco, otrzęsiny mojego wydziału, otrzęsiny UAM, słodownia, urodziny znajomych i kilka innych, pomniejszych eventów. Nie mogę się doczekać ;-)
———————————
Z pewnym 24 latkiem nie wyszło. Po prostu mieliśmy inne definicję określenia „nie szukam na siłę, nie nastawiam się na nic”. Dla mnie znaczyło to: „ej, spoko, możemy się poznawać i nie musimy nic deklarować po 3 spotkaniu”, dla niego: „ej, spoko, możemy się pieprzyć i nie musimy nic deklarować po 3 spotkaniu”. Trudno, jak modelka powiedziała: „Tego kwiata jest pół świata”.
Z tym, że w naszych realiach jest jego „trochę” mniej.