Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

sobota, 30 marca 2013

420) Czy poświęciłeś już jajka i kiełbaskę?

 Zdrowych, wesołych, zielonych itp.

----------------------------

Tak więc tego, wczoraj urwałem się z pracy szybciej, żeby szybciej wskoczyć do pociągu, żeby szybciej być w Zapiździajewie i szybciej zacząć świętowanie.

I się nie udało, na miejscu kupa roboty i nawet Aniołek został zaprzątnięty do ścierania kurzy, robienia sałatek i faszerowania jajek.
I najlepsze jest to, że o ile kiedyś wymigiwałem się od tego i uciekałem, aż się kurzyło, a teraz robię to z przyjemnością. Bo fajnie jest posiedzieć z Rodzicielką w kuchni i podczas krojenia kurczaka porozmawiać o tym, co nam w duszy gra. A im człowiek starszy, dojrzalszy, tym orkiestra coraz większa.

Tydzień temu na fellow odezwał się do mnie jeden facet. Okazało się - wierny czytelnik bloga mego, zresztą szukał mnie na fellow od dłuższego czasu. Po lekkim ochłonięciu, że mam własnego stalkera, zacząłem z nim rozmowy, rozmowy z fellow przeniosły się na maila, z maila na facebooka i telefon. Powiem Wam szczerze, że mam dużo frajdy, kiedy poznaję jakiegoś czytelnika halfdevilangel.blogspot.com. Zwłaszcza takiego, co siedzi cicho i tylko śledzi, co u mnie nowego. Bo miło jest odkryć, że to co piszę, to nie są emowpisy które czytam tylko ja, śmiejąc się po kilku latach z moich niegdysiejszych problemów. I że w jakiś sposób mój blog wpływa na życie i postępowanie innych ludzi.
Bardzo się cieszę, że napisałeś, M. i mam nadzieję, że mimo odległości nas łączącej kiedyś wyjdziemy na piwo. Bo przecież obaj jesteśmy piwoszami, co nie? :)

------------

Moi drodzy czytelnicy, nie bójcie się do mnie napisać i dać znać, że żyjecie nie tylko w mojej chorej wyobraźni. Bo lubię, kiedy kontakt blogowy przechodzi w ten realny. Wyjść na piwo, pogadać, pójść na spacer czy zadzwonić do siebie raz na czas jakiś. Przecież po drugiej stronie monitora też jest życie, a ja nie jestem tylko literkami i cyferkami. Bądźmy dla siebie kimś więcej. Internet spłyca relacje międzyludzkie, ułatwia nawiązywanie kontaktów, ale utrudnia ich utrzymanie i zacieśnianie.

Piszcie, komentujcie, pytajcie się jeśli czegoś nie wiecie - po prawej stronie jest mój mail, nie bójcie się go wykorzystać. Będzie mi bardzo miło ;-)

niedziela, 24 marca 2013

419) 25 prezentów na 25 urodziny

Jako że za niecałe dwa tygodnie kończę 25 lat, postanowiłem zarządzić i wydać wszystkie swoje oszczędności na prezenty. Dla mnie. W liczbie 25.
Zacząłem od telefonu komórkowego, którego nie umiem obsługiwać, ale pamiętam czasy, w których telefony były tylko do dzwonienia, ekrany były czarno białe a same aparaty ważyły tyle, co średniej wielkości taboret. Tak więc jeśli raz na jakiś czas dostanie któryś z Was ode mnie smsa o treści "cześć oral?" to wcale nie musi znaczyć, że wyszedłem do Was z propozycją wspólnego jałowego seksu gejowskiego, tylko słownik wiedział lepiej, co miałem na myśli.

I tak zamiar mam zrobić sobie 25 prezentów. W planach kurs językowy i kilka nowych ciuchów. Niekoniecznie jednak wszystkie moje prezenty będą takie drogie, czasem prezentem będzie tabliczka ulubionej czekolady, czasem - wyjście do kina, czy piwo wypite przed telewizorem. Grunt, że teraz chcę zrobić sobie taki "me time", bo ostatnio trochę o sobie zapominałem.

----------------------------------------

W czwartek wygadałem się znajomym z pracy, że niedługo mam urodziny. Kiedy się zapytali które, skoro tak przeżywam, odpowiedziałem im, że 25-te. I wyszło na to, że jestem bodaj najmłodszym człowiekiem w firmie. Więc tak źle znowu nie jest chyba ze mną. Inna sprawa, że teraz na pewno pojawią się głosy, że taki młody i znów rządzi, albo że gówniarzowi się nic nie podoba, ale kto ma długi język musi mieć twardą dupę. Przyzwyczaiłem się ;)

----------------------------------------

Plan na urodziny? Żadnej imprezy, piwo z najbliższymi przyjaciółmi a dzień później podróż pociągiem do Rodzicieli Rodzicielki, z tortem w łapie, kwiatami i winkiem w drugiej. Bo 25 lat życia to też ich święto, w końcu wspierają moje plany i marzenia już od ćwierć wieku.


środa, 20 marca 2013

418) Gdzie jest słonko kiedy śpi?


Ponoć każdy z nas ma w sobie cząstkę dziecka, czasem większą, czasem mniejszą. Niekiedy objawia się ona uwielbieniem do zabawkowych gadżetów, czasem miłością do kreskówek, komiksów albo gier planszowych i towarzyskich, uzależnieniem od żelków czy czekolady Czasami niewybrednymi komentarzami w najmniej stosownych momentach, albo podejmowaniem decyzji pod wpływem chwili, impulsu, nie chłodnej kalkulacji.

Ja mam wszystkie powyższe symptomy. Dzisiaj jednak będzie o kolejnym z nich, czyli zadawaniem pytań. Nie wszystkowiedzącej Rodzicielce czy zabieganemu Rodzicielowi, choć czasem równie bezsensownym.

Bo dzisiaj pytania zadaję samemu sobie. Przy piwie i papierosie, w pustym mieszkaniu.


Dlaczego, kiedy tylko coś zaczyna się układać i jest naprawdę miło, człowiek podejmuje decyzję o przerwaniu tego wszystkiego tylko dlatego, że "ojej, jest za fajnie, boję się, że się spierdoli"?

Czy nigdy nie wchodzi się do tej samej wody? A jeśli człowiek chce tylko sprawdzić palcem u stopy, czy jest ciepła i czy kąpiel w niej nie spowoduje długiego kataru i gorączki? Albo inaczej, tak jak w moim przypadku, czy siku zrobione w czasie ostatniego pływania popłynęło dalej a woda znów jest krystalicznie czysta i miła?

Czy człowiek dorasta i zmienia się w ciągu kilku lat? Czy mimo tego, że ktoś poszedł dalej ze swoim życiem, skończył studia i zaczął dorosłe życie, dojrzał? Czy wciąż istnieje szansa, że znów zachowa się jak dzieciak, mimo tego, że na swoim koncie ma już prawie 25 wiosen?

Czy życiowe występki się przedawniają? 

Najgorsze w tym wszystkim, że dzisiaj to ja jestem wodą, 25letnim dzieckiem, który wciąż podejmuje złe decyzje i mimo prawie dwóch lat od popełnienia występku, wciąż go żałuje

Bo dzisiaj mogłem pić wino i przekomarzać się, że chcę mieć w cały mieszkaniu kafelki na podłodze, a tak, piję piwo i oglądam kreskówki.

----------------------------------------

Najlepsze jest to, że dzieci zadanych pytań i uzyskanych odpowiedzi nie pamiętają następnego dnia. Tak więc kończę piwo, obejrzę kreskówki i pójdę spać. A jutro zacznę ogarniać swoje życie, czas na wiosenne porządki.

poniedziałek, 18 marca 2013

417) Kolejny tydzień

Minął kolejny tydzień, w którym "Świat" wybrał Papieża, Małysz JR zdobył pierwsze miejsce w konkursie i Angela okazała się zakamuflowaną opcją polską.

A ja znów nie mogę zasnąć. I kiedy wczoraj postanowiłem, że idę spać o 22, sen dopadł mnie po drugiej. Szukałem Morfeusza nawet przerzucając kanały w telewizji - najpierw jakiś serwis info, ale tam cały czas trąbili o tym, co nowy papież zjadł na śniadanie. Później tele 5 i porno w ubraniach (śmiesznie to wygląda, jak laska "obciąga kolesiowi" który ma na sobie bokserki a później go w tych bokserkach dosiada, jakiś nowy środek antykoncepcyjny?), potem viva, która kiedyś była stacją muzyczną, a po 22 zmienia się w stację erotyczną gdzie pięć pustych lasek w bikini jest ocenianych przez trzech jeszcze bardziej pustych kolesi, a później oni, w samych majtasach, oceniani są przez te same dziewczyny.

Dokąd zmierzasz, świecie?

Ja wiem dokąd ja zmierzam. Pracuję nad moim planem pięcioletnim, czyli jak chcę, żeby moje życie wyglądało za 5 lat, kiedy 20 zmieni się w 30. Tylko skąd ja mam kurwa wiedzieć, jak ma moje życie wyglądać za 5 lat? Zazdroszczę niektórym, gdyby życie było tak proste jak w szkole, w której kiedy czegoś się nie wiedziało, zapuszczało się żurawia do kolegi i spisywało, przekładając wyrazy by zmienić ich szyk. Tak więc mieszkanie kupić chcę, milion na koncie mieć i szczęśliwym być.
Bo niby pieniądze szczęścia nie dają,
ale za pieniądze można kupić żelki.
Ja lubię żelki

czwartek, 7 marca 2013

415) Tfu, pederasta!

Nie było mnie tu tydzień. Przez ten czas nadrobiłem pozablogowe kontakty, przejebałem wuchtę bejmów na pierdołki, których zupełnie nie potrzebuję (zgodnie z zasadą - dwa pierwsze tygodnie po wypłacie żyję jak król, a później jak żul), nadrobiłem zaległości w pracy, posprzątałem mieszkanie, założyłem konto na fellow i w ogóle. Nie wiedziałem, że tak dużo rzeczy można zrobić w tydzień, a jednak da się!

Ostatnio Stary opowiadał mi, jak to sobie pił kawkę z właścicielką jego mieszkania (matko, ja moich właścicieli nie widziałem od 5 lat, zastanawiam się, czy jeszcze żyją...) i pani, lat 70+ rozpływała się nad nim, jakim on jest cudnym człowiekiem, co sprząta, prasuje, gotuje, nocuje koleżankę i co tydzień chodzi do kościoła. Idealny najemca! I po chwili dodała:
-No i mam nadzieję, że jeszcze Pan zostanie w tym mieszkaniu. Bo wie Pan, aż strach czasem wynajmować mieszkanie. A co, jak się do niego wprowadzi jakiś PEDERASTA?!

Po tym pytaniu nastąpił szereg argumentów, które miały potwierdzić tezę, że PEDERAŚCI są złymi najemcami, że ona jest katoliczką i nie lubi takich ludzi,że kiedyś tego nie było a teraz wypełzło to zło wcielone na świat - pewnie ze zgniłego zachodu przyszło to cholerstwo. Tfu, PEDERAŚCI.

Stary dosyć młody w temacie homoseksualizmu, sam wszak jeszcze rok z hakiem nie wiedział, że jego brat jest gejem, w trakcie rozmowy robił się coraz bardziej czerwony i zwierzył mi, że w pewnym momencie to on chciał wyjść, żeby nie słuchać tych dyrdymałów, pod pretekstem, że zostawił żelazko na gazie.
I później powiedział "Anioł, naprawdę Ci współczuję, tyle złych rzeczy słyszysz ciągle w życiu. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla, który przeskoczył przez płot w idealnym momencie takie rzeczy w telewizji mówi, że uszy więdną. Jak Ty to robisz, że do wszystkiego podchodzisz z takim spokojem? Ja chciałem jej coś powiedzieć, uświadomić, ale z drugiej strony... nie za bardzo stać mnie na szukanie nowego mieszkania. Jesteś zły?"

Nie, nie jestem. To nie jego wojna.
Ta wojna należy do mnie. Bardzo mi miło, kiedy moi bliscy biorą moją stronę w rozmowach towarzyskich, ale życie muszę przeżyć sam. Uodporniłem się na gadanie o jałowych związkach polegających tylko na, za przeproszeniem, ruchaniu w pupsko. W końcu gejem nie jestem od wczoraj. Wpuszczam jednym uchem, wypuszczam drugim. Owszem, reaguję na zaczepki i sam próbuję uświadamiać, ale wiem, że niektórych rzeczy człowiek nie zmieni. Szkoda życia na przejmowanie się wszystkimi siedemdziesięciolatkami, które nie lubią PEDERASTÓW, bo... tak.

Chyba podświadomie otaczam się ludźmi, którzy znają moją sytuację lub są tolerancyjni i każdy temat nie kończy się na "pierdolonych pedałach, na co oni komu, dzieci płodzić trzeba a nie!". Może mam takie szczęście, sam nie wiem.

Tylko czasem, kiedy siedzę sobie w towarzystwie, w którym nikt o mnie nie wie, albo wie ułamek, odsetek towarzyszy, zdarza mi się na tekst, że ktoś nie rozumie tej promocji homoseksualizmu i homoseksualnej propagandy, odpowiedzieć "tak, zobaczcie, ja jestem gejem od 25 lat i jakoś nigdy nie biegałem z transparentem "PROMOCJA HOMOSEKSUALIZMU, DRUGI HOMOSEKSUALIZM GRATIS!", bo biegać nie lubię. To strasznie męczące a płuca nie te".



piątek, 1 marca 2013

414) Marzec - pokaż klatę!

Koniec ostatniego zimowego miesiąca.
Ostatnia dawka antybiotyku.
Ostatni dzień "urlopu".
Kilogram mniej (tyle mniej więcej wypociłem).
Z tygodniowym zarostem (bo dla kogo miałem się golić?)
Autentyczna chęć powrotu do pracy. I do Poznania, bo przyznam szczerze, że tydzień na Rodzicielowym Garnuszku wystarczył, żebym zatęsknił za swoim życiem.
Tak więc w sobotę wracam do stolicy Wielkopolski. I jestem strasznie ciekaw, co szykuje dla mnie tej wiosny.

--------------------

Kiedyś Vermis i mr_unknown, później BlowJob. Każdy z nich pokazał klatę na blogu. Nie mogę być gorszy (zwłaszcza, że "kilogram mniej"), tak więc dzisiaj pokażę Wam Aniołkową klatę. Uprasza się o nieomdlewanie.
-------------------

Nie mogę Was nazywać fajnymi dupami, bo przez tę nomenklaturę weszło na mojego bloga już ponad 200 heteryckich zboczeńców, szukających w google pięknych dup płci nieowłosionej i cycatej.



Sorry, panowie heteroseksualni, nie znajdziecie tu fotek fajnych, nieowłosionych dup, bo fajne dupy są terminem metafizycznym. Nienamacalnym. Intelektualnym.

Czułeczkiem moje intelektualne dupy!