Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

poniedziałek, 1 lutego 2010

272)-274) luty 2010

274) Takietam

Uch, dawno mnie tu nie było.
To znaczy, bywałem, ale jak chciałem, coś napisać, to nie miałem czasu, jak znajdowałem czas, to wena uciekała i wychodziło mi coś, czego sam nie mogłem czytać. Jakieś chujemuje o pracy, uczelni, o tym, że nadal jestem sam i mi z tym smutno, że zimno na dworze. Bez szału.
——————————————-
Przeczytałem ostatnio jakiś stary artykuł, który wygramoliłem z netu, szukając blogów gejów z Poznania. Było tam coś o tym, że Poznań jest najbardziej gayfriendly miastem, że ponoć 7-8 procent Poznańskiego społeczeństwa to geje i że jest nas tutaj około 40 tysięcy. Fajnie jak w kombajnie.
Wykonałem trochę podstawowej matematyki, bo coś mi nie pasowało. Na dzień dzisiejszy na fellow zarejestrowanych jest 4800 gejów ze stolicy Wielkopolski. A gdzie reszta?
Pochowali się, kurde po czatach, volierach i pokusach, siedzą w domu z żonami i dziećmi udając jedną szczęśliwą rodzinę. Ale może i też tworzą szczęśliwe związki lub nie  odczuwają potrzeby zamieszczania ogłoszeń na ciotoNK. Pierwszej grupie z całego serca współczuję, drugiej… zazdroszczę.
Zastanawiam się nad powyższym nie dlatego, że nie mam co robię (bo co robić to ja naprawdę mam :) ), ale dlatego, że znając me szczęście Mój Przyszły Facet Na Całe Życie  jest właśnie w w grupie niefellowowej i żeby go odnaleźć będę musiał chodzić po Starym Rynku i krzyczeć „Ej, Mój Przyszły Facecie Na Całe Życie, odezwij się, Aniołek prosi!” i zaciskać kciuki, żeby usłyszał, bo Poznań mały nie jest, a siła mojego głosu osłabła ostatnio przez jakąś infekcję.
———————
Ale ojtam, chuj, chuj, wiosna idzie!

273) Zimo, wypierdalaj

W nowej pracy jednak nie jest tak mega zajebiście.
To znaczy może i jest całkiem fajnie, atmosfera jest miła i w ogóle, ale po dwóch tygodniach zapieprzania coraz częściej myślę o zmianie profesji. Bo co z tego, że dostaję darmowego pączka i mam luźne piątki,  skoro ta praca mnie zupełnie nie interesuje?
Może jestem marzycielem, ale chciałbym znaleźć pracę, która sprawia, że idę do niej z radością i uśmiechem, a nie z wkurwem i zegarkiem na ręku, żeby odliczać, kiedy się kurwa skończy.
Kocham moją rodzicielkę.
Zadzwoniłem do niej i jej o wszystkim powiedziałem. Wytłumaczyła mnie, że jeszcze jestem młody, że powinienem skończyć po miesiącu te praktyki i szukać innych wrażeń. Co skoro ta praca mnie nie interesuje, to może spodoba mi się w nowej firmie, zajmującej się czymś zupełnie innym? Powiedziała mi, że mam przyjechać w piątek do domu, to mi zrobi pyszny deser na poprawę nastroju. I że nie mam się martwić, bo na pewno znajdę w końcu taką pracę, która mnie zafascynuje…
…ale czy aby na pewno?
—————————————————————–
ZIMO WYPIERDALAJ!
Mam ostatnio jakiegoś doła. Ciągle jest mi smutno, ciągle mi czegoś brakuje. To wszystko chyba wina pogody za oknem, która, jak widzicie, jest chujowa.
Chciałbym żeby była już wiosna, żebym mógł karmić sobie gołębie na ławce w parku z Modelką, która piszczy zawsze, jak gołębie znajdą się pół metra od jej stóp (a ja specjalnie rzucam na jej nogi okruszki, taki ze mnie skurwiel), żebym wyszedł na spacer z Młodym, wychodził o 19 do Pedagożki i Wyzwolonej (na PS3 i naleśniki) i żeby na dworze było jasno, żebym wracał do domu z uczelni z uśmiechem na ustach, słuchając śpiewu ptaków, a nie empetrójki.
http://gacol90.wrzuta.pl/audio/4M3o09JxhG4/marek_grechuta_-_wiosna_ach_to_ty

272) W sumie to najgorszym etapem pisania notki jest dla mnie wymyślenie tytułu

Dzień dobry/dobry wieczór (w zależności od tego, kiedy tę notkę czytacie)!
Właśnie siedzę na rozpierdalającym się i niewygodnym krześle w rodzinnym Zapiździajewie.
Przyjechałem tu na jeden dzień, bo w końcu już tak dużo czasu, jak kiedyś, nie mam (PRACUJĘ). A że rodzicielka spragniona wiedzy była, jak w Aniołkowej pracy Aniołek się odnalazł, to sobie wpadłem.
Nie będę tutaj pisał szczegółów, bo kto by chciał o tym czytać. W każdym razie tydzień minął intensywnie, ale bardzo sympatycznie. Mam swoje służbowe biurko, swój służbowy komputer, swojego służbowego maila i swój służbowy kubeczek do kawy. I jest miło, sympatycznie, choć strasznie ciężko…
Bo okazuje się, że wiedza na studiach jest jak plemniki dla geja. Niby są, wszyscy wokół mówią, że ważne i trzeba o nie dbać, ale tak naprawdę do niczego nie są przydatne.