Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ChillOut. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ChillOut. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 31 lipca 2016

555) niemiłość 2

Jako że nadszedł pierwszy weekend od mojego postanowienia, żeby wychodzić do ludzi, dosyć wyczynowo uskuteczniłem ten sport i przeżyłem jeden z tych intensywnych weekendów, do których myślami będę wracał długo.
Bo było wszystko.
Była impreza z BlowJobkiem (tfu, Brianem Jonesem) oraz jego (c)H(ł)op(aki)em w miejscu, w którym aż się roiło od TYCH przystojnych facetów, do których to zdjęć każdy się ślini na portalach randkowych a później patrzy na ich oczekiwania i tego, czego szukają i myśl się "ach tak, wiadomo, to nie ma sensu zużywać klawiatury".
Był koncert Mikromusic nad Maltą, na który poszedłem z Parą Doskonałą i trochę na kanwie powyższej imprezy leżałem na kocyku i śpiewałem razem z Natalią "gdzie znajdę takieego, pięknie dobregooo".
Były litry piwa, trochę wódki, dużo herbaty, pyszne obiady (Blowjobek potrafi gotować!), były też spotkania z ludźmi, których nie widziałem długo i z tymi, których w ogóle, mimo kilku lat znajomości, jeszcze nie miałem okazji spotkać i poznać w realu. Było też poznawanie nowych ludzi (tak mi tego przez ostatnie kilka miesięcy brakowało, że omatko).

Przede wszystkim jednak było w tym wszystkim dużo luzów, mało zmartwień, które sobie zostawiam na nadchodzący tydzień.

W pracy jutro będzie waliło się i paliło, do obrobienia tyle rzeczy a do urlopu coraz mniej czasu, ale tym się będę przejmował rano.
Teraz leżę sobie na łóżku, słucham Mikromusic i śpiewam sobie:



poniedziałek, 4 listopada 2013

462) Ciemność widzę!

I znowu wychodzę z roboty - ciemno.
Czyli zaczęła się najgorsza i najbardziej dołująca pora roku.
Ale ja się nie poddaję, zakładam różowe okulary i dumnie prężę swoją coraz większą klatę, kładąc laskę na przeciwności losu.

W tym roku jesienno-zimowego doła nie przewiduję.
Nie mam na to czasu.





A teraz idę sprzątać, bo Młody pod moją nieobecność zrobił popijawę, po której 'zapomnial' posprzątać. (I MNIE NIE ZAPROSIŁ!)

niedziela, 14 lipca 2013

441) Żenujący żart prowadzącego, wiertarka na ból istnienia i ojeju, jutro poniedziałek.


Z cyklu "dziwne poczucie humoru Anioła":

Wchodzi babcia do autobusu i pyta kierowcę:
- Synku chcesz orzeszka?
- Poproszę.
Na drugi dzień to samo, kierowca dostał orzeszka, ale mówi do
babci:
- To niech pani też zje.
- Chłopcze, ja już nie mam zębów.
Trzeci dzień znowu:
- Synku chcesz orzeszka?
Kierowca zaciekawiony pyta:
- Babciu, a skąd masz takie dobre orzeszki?
- Z Toffifee...

 Oplułem się zupą z kaczej krwi jak to usłyszałem ;-(

-------------------------

 Jestem dosyć dziwnym gejem. To znaczy, mam jakieś tam swoje guilty pleasures, jak Glee, czy spacer z Mimą, ale na przykład nie znam się na markach ubrań. Nie jara mnie seks dla seksu. Wolę posłuchać ostrego rocka, niż Madonny. Moim ulubionym drinkiem jest pięćdziesiątka wódki. Zamiast norweskich dramatów obyczajowych wolę amerykańskie filmy komediowe o rzyganiu a zamiast biografii wybieram komiksy.
No i zajebiście lubię majsterkować. 
Ostatnio miałem okazję nauczyć się nowych rzeczy, kłaść tapety, rozdzielać przewody elektryczne, zakładać podwieszany kibel, obsługiwać lutownicę i podwieszać sufit. Wczoraj cały dzień pomagałem w zakładaniu nowego dachu. 
Ręce i palce napierdalają mnie tak, że piszę palcami serdecznymi, bo tylko te jestem w stanie obsługiwać, ale i tak uważam, że młotek czy wiertarka w ręce są o wiele fajniejsze, niż pilot do telewizora. A praca fizyczna pomaga bardziej na Weltschmerz niż najlepszy psycholog. 

-------------------------

A jutro znów do pracy i urwanie dupy. Byle do 26go. 



Będzie mi brakowało Jego głosu.

sobota, 8 czerwca 2013

432) Wieś spokojna, wieś wesoła

Warszawskie wojaże po parkach i toro (boże, jak to brzmi) oraz poznańskie napierdalanie w robocie z miłą chęcią zamieniłem na weekend w Zapiździajewie, truskawki z krzak, wspólne gotowanie z Rodzicielką, rowery, leżenie na trawie, słuchanie muzyki (lowe jutuba w smartfonie) i błogie marzenia o tym, żeby był już rok 2018 i zdarzyło się to, co sobie właśnie na moje trzydzieste urodziny wymarzyłem.

Kocham lato na wsi. Chabry i maki w zbożu i odgłosy świerszczy. Po dłuższym czasie mieszkania w Wielkim Mieście Poznaniu zdałem sobie sprawę, że gdyby z tolerancją było na wsiach tak samo dobre jak w metropoliach, to porzuciłbym moje aniołkowe mieszkanie na XX piętrze na rzecz małego domku, dużego ogródka i kilku kurek na wybiegu. Bo do kina, teatru czy na obiad do ulubionej knajpy można dojechać, a poranna kawa na tarasie w samym szlafroku bez całej tej otoczki zgiełku i podglądania przez sąsiadów wygrywa z miastem w przedbiegach.

Młody mi sprawił najfajniejszy prezent na urodziny, jaki mogłem sobie wyobrazić, tak więc teraz wypadałoby się zacząć uczyć na kolejny egzamin.
Ale już nie dzisiaj.
Zacznę od jutra.