Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

środa, 1 lipca 2009

232)-235) lipiec 2009

235) Modelka, gołębie i Indiana Jones.

kulturka_-_piosenka_dla_jurka
Świat wariuje od tej całej miłości!
Modelka mi się zaręczyła, choć w sumie nie myślała o tym, żeby w najbliższej przyszłości włożyć pierścionek z białego złota z jakimiś kamieniami szlachetnymi. Rzekłbym, że jej facet (którego nawiasem mówiąc nie znam zbyt dobrze, ale mimo wszystko lubię i uważam, że jest dobrym materiałem na Faceta Na Całe Życie) zrobił jej prawdziwą niespodziankę. Ślubu nie będzie w najbliższym czasie, „może za 5 lat” jako mi rzekła Modelka podczas ostatniego spotkania.
Wyobraźcie sobie, że chociaż studiujemy na jednym kierunku, to nie widzieliśmy się od początku maja. Mieliśmy swoje różne takie sprawy, egzaminy i inne chujemuje dzikie węże. Stwierdziliśmy ostatnio przez telefon, że trzeba się spotkać, choć ona pracuje, a ja oficjalnie nie miałem przyjechać do Poznania przez najbliższy miesiąc.
Więc się spotkaliśmy, poszliśmy na kawę, karmiliśmy gołębie w parku koło Wrocławskiej i rozmawialiśmy przez 4 godziny o tym, co zdarzyło się przez te 3 miesiące w naszym życiu. Sporo tego kurwa było, wiecie?
Tęskniłem za nią, za tym, że jako jedyna mówi do mnie po nazwisku, tak jakbyśmy się nie lubili. Za tym, że zawsze ma tyle rzeczy do powiedzenia i przez to mówi naprawdę szybko. To zajebiście słodkie. Za tym, że spacerując przez miasto zawsze zauważę kilkunastu facetów, którzy patrzą się na mnie z zazdrością, bo Modelka bierze mnie czasem pod rękę i przytula. Za wszystkim.
Zajebiście się cieszę, że jej się układa w miłości.
Zapytała się mnie, co tam u mnie w sprawach że tak powiem męsko-męskich. Odpowiedziałem jak na spowiedzi, że ostatnio na tym fellowie całym odzywają się do mnie albo emeryci, albo taaaaacy mali licealiści. Czyli krótko mówiąc nie mój target, bo tatę mam, a dzieci mieć nie chcę. Uśmiechnęła się i powiedziała, że gdzieś za rogiem czai się taki mój wymarzony Indiana Jones.
Jak wracałem do mieszkania, oglądałem się za każdy róg. Na jednym sikał jakiś menel. Czyżby to miał być taki  mój Indiana Jones XXI wieku?
 Mam nadzieję, że nie.

234) Rozmowa z M.

Siedzę w rodzinnym gnieździe. Nudzi mi się tak, że ojacie.
No niby mam jakąśtam poprawkę, jakiśtam rower, jakieśtam gryna blaszaku, jakieśtam książki, ale trochę duszno mi się zrobiło w klatce pod tytułem: „ Ty się Aniołku nie bierz do tego! Leż i odpoczywaj, ja to wszystko zrobię. Za dwie godziny obiad: Twój ulubiony królik. Ma być z bobem, czy z gotowaną słodką kapustą? To znaczy, wiem, że uwielbiasz obie te rzeczy, ale zdecyduj!”.

Duszę się na tyle, że wynajduje powody, by raz na jakiś czas wyskoczyć do Poznania. Mieszkanie wynajmuję także przez okres wakacyjny, więc nocować mam gdzie. Wymówka na dziś: „Muszę podlać kwiaty! Poza tym, Pan Doskonały potrzebuje mnie, żebym mu pomógł w pracy… i muszę załatwić notatki”.

—————————————————————-

Przygotowania do rodzinnego grillowania.
Rodzicielka kończy sałatkę, ja robię swój musztardowy dip (tzn.mieszam musztardę francuską „Roleskiego” z majonezem w proporcji 1:2. Polecam!).

M: Uf, zrobiłam.
A: Super! Mamo, muszę wyjechać do Poznania.
M: Po co znowu?
A: Muszę załatwić parę spraw, kwiaty podlać, z kimś się spotkać…

M: To poproś Młodego, żeby z Tobą pojechał. Zawsze jakoś tak raźniej. I w pociągu
     bezpieczniej…
A: Mamo, przestań, mam 21 lat, kiedy przestaniesz się o mnie bać? A jak wyprowadzimy się
     i zamieszkamy osobno?
M: To wtedy będziesz miał żonę albo dziewczynę, która się będzie o Ciebie denerwowała.
A (w przypływie złości): A jak nie będę miał nigdy żony?

M: ... To będziesz miał męża.
A: ... Haha.
M: ... Kocham Cię Aniołku.
A: Ja Ciebie też, Mamo.

233) Trzy kropki

Żyję, oddycham, jestem. Powodem mojej nieaktywności na blogu był fakt, że cały ten czas nie było mnie w domu ani w innym miejscu z dostępem do sieci.
Podejrzewam, że nawet, gdybym takowy miał, to i tak nie miałbym ochoty do dzielenia się moimi problemami z Wami, czytelnikami… Choć mimo wszystko, należy Wam się garść wyjaśnień.

Dzisiaj wróciłem do domu. Od 10. lipca byłem u dziadków. 10.lipca rano zadzwoniła do nas zapłakana babcia. Dopiero za którymś razem moja M.zrozumiała to, co jej chciała powiedzieć. W nocy w moczu dziadka znalazła się krew.  Pojechał do szpitala. To rak.

Pakowaliśmy się w tempie ekspresowym – ja, Młody i Rodzicielka. W tym czasie Tata tankował Rodzicielce samochód. Cztery godziny później byliśmy już w rodzinnej wsi. Przytulaliśmy babcie. Mówiliśmy, że to jeszcze nie wyrok. Pozwalaliśmy się jej wypłakać w nasze ramiona, choć nam samym chciało się wyć.

Przez następny tydzień służyliśmy pomocą we wszystkim.Codziennie odwiedzaliśmy dziadka, kupiliśmy mu telefon komórkowy, żeby mógł z nami rozmawiać i nie siedział sam jak palec w szpitalu. Jego smutny uśmiech,gdy powtarzał słowa: „Starych ludzi się już nie leczy”…

Rozmowy z lekarzami z zaciśniętymi kciukami, dzwonienie do dawno zapomnianych znajomych po medycynie, nawet do faceta, z którym się kiedyś spotkałem… Wszystko, żeby dodać sobie trochę otuchy.

W końcu nie wytrzymałem, uciekłem na weekend do Poznania. Do ParyDoskonałej, żeby nie myśleć o niczym przykrym, wypić wódkę, zjeść lody w „Werandzie”i pojechać nad jezioro.

Dziadek miał jakiś zabieg, po tygodniu wrócił do domu, z cewnikiem przyczepionym do ciała.

Dzisiaj wróciliśmy do domu.

Wyników póki co nie ma. „Mają być w najbliższym czasie”. Copotem? Jeszcze jedna operacja? Chemioterapia? Nie wiem…

…Cały czas mocno zaciskam kciuki.

Dzisiaj był pogrzeb mojego wujka. Kuzyna mojej mamy. Chorował na to samo co dziadek. Miał przerzuty do płuc.

Strasznie się boję…



Czyli podsumowując: U mnie wakacje zupełnie nieudane. A uWas?

232) Wakacyjnie i cośtam

http://www.youtube.com/watch?v=RJY_cAarqUU
Przez ostatnie półtora tygodnia trochę chujowiutko było u mnie z netem. Bo najpierw Gdzieś wyjechałem na kilka dni, potem Ktoś do mnie na kilka dni przyjechał i nie za bardzo mogłem poczuć się na tyle swobodnie w moim kawalerskim mieszkaniu, coby wyskrobać jakąś notkę. 
Sorry gregory, siła wyższa.
A tak poza tym to co u mnie?
-Siedzę w rodzinnej wsi i nadrabiam zaległości w lekturze, jutro mam zamiar naprawić sobie rower i pojechać na wycieczkę szlakiem przetartym przeze mnie 2 lata temu. 20 kilka kilometrów lasów i wręcz zajekurwabistych widoków.
-Nie znalazłem pracy (a jakże!). Bo mógłbym pracować, ale albo za darmo w ramach praktyk, albo za 5 zł/h w jakimśtam przybytku wątpliwej uciechy kilinarnej. Pierdolę to -  wakacje są a moi rodziciele kategorycznie zabronili mi podejmować pracy, w której będę nieszczęśliwy, albo wkurwiony, że zapierdalam jak jakiś za przeproszeniem murzyn na plantacji bawełny (i proszę Was, nie piszcie, że jestem jakimś rasistą, czy coś, bo to takie powiedzenie tylko. Tak naprawdę kocham wszystkie odstępstwa od polskiej reguły ;*). Stwierdzili, że mam wpaść do domu na jakieś półtora tygodnia i jak przez ten czas zobaczą mnie z jakąś książką, to będzą wkurwieni, że oja! Wybłagałem ich, żeby powyższe dotyczyło tylko fachowej literatury potrzebnej na studia.
-Tęsknię za moimi przyjaciółmi.
-Nadal kocham młodego, choć czasem wkurza mnie niemiłosiernie.
-Nigdzie nie mogę kupić mrożonej kawy instant. Trochę kupa :(
A pogoda mnie tak wkurwia, że nie mogę. Raz upał 30 stopni, raz burza i ulewy. Ten na górze mógłby się zdecydować na jedno, bym wiedział, jakie plany wakacyjne mam snuć.
Dobranoc.