Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

poniedziałek, 28 lipca 2014

508) Simsowe związki

Ściągnąłem sobie pełną wersję Sims 2 ze wszyściutkimi dodatkami.
Postać pierwsza, Anioł Diabołowski, młody absolwent studiów, przeprowadzający się "na swoje", żeby zrobić wielką karierę. Z Aniołem przeprowadził się też jego najwierniejszy przyjaciel, Pieseł, którego jednak zabrały odpowiednie służby w związku z tym, że konał z głodu (nie wiedziałem jak i gdzie kupić mu miskę do jedzenia). No ale wracając do Anioła, to jego największym życiowym celem nie jest jednak zrobienie kariery, ale stworzenie stałego związku, rodziny i ciepłego domu.

To w sumie w Simsach nie jest aż tak trudne. Przed domem przechadzał się sąsiad, Janek (w Simsach każdy jest trochę gejem), wystarczyło klikać "przywitaj się" "powiedz komplement" "uściskaj" "rozmawiaj" "łaskocz" "rozmawiaj" "powiedz komplement" "flirtuj" "pocałuj" (...). Później trzeba było pojechać za miasto, wejść do jacuzzi, przytulić się, uprawiać seks w tym jacuzzi w towarzystwie kilku innych ludzi a później pokazać pierścionek, zapytać się "czy wyjdziesz za mnie" i voilla! Masz męża, który bezgranicznie Cię kocha. 

Taaak, gdyby to wystarczyło w realnym życiu, to by ułatwiało znacznie sprawę. 
Ale z drugiej strony, to chyba gdyby stworzenie udanej relacji było faktycznie tak dziecinnie łatwe, to i przyjemność z takiego "związku" też by szybko wyparowała. Nie wiem, nie znam się. Ani na Simsach, ani na relacjach męsko-męskich.

Przechodząc do meritum, Stefek napisał mi "Lubie Cie, jestes spoko gościem, ale ja nie wiem czy jestem gotów na okazanie jakis emocji" i "Ja na chwile obecna nie wiem sam czego chce ...".


Tak więc postanowienie na sierpień (i wrzesień, październik, listopad...) - nie dać się tak wkręcić po kilku pierwszych spotkaniach. Choć powiem szczerze, że miło było odkryć, że jednak jakąś zdolność do uczuć wyższych i szerszych posiadam (w co ostatnio bardzo powątpiewałem).



niedziela, 27 lipca 2014

507) Dzień Rodzicielki

Jako, że Młody zapomniał z Zapiździajewa dokumentów ważnych niesłychanie, a Rodzicielka dzień miała wolny i stwierdziła, że z chęcią odwiedziłaby dzieciątka w Wielkopolskiej Stolicy, wsiadła do pociągu relacji Zapiździajewo-Poznań Główny i wpadła na pół dnia do Aniołkowego mieszkania.
Po drodze śniadanie w ulubionej sałatkarni, kawa w ulubionej kawiarni z zielonym logiem, później ulubione domowe lody, rodzinny spacer po cytadeli, pizza, rozmawianie o życiu, miłości, szczęściu i wspominanie starych, prostszych, czasów.

To był udany dzień ;-)


środa, 23 lipca 2014

506) Ruminacje

Nie wiem jak Wy, ale jak mnie Ktoś sobą zainteresuje, to robię w wszystko, żeby tego Kogoś poznać. Organizuję sobie dzień, by mieć wolny wieczór, rzucam w kąt seriale, odwołuję mniej znaczące spotkania. Wszystko, żeby pójść na kawę, piwo, obiad, porozmawiać w 4 oczy i spędzić z tym Kimś jak najwięcej czasu. Zrobić niespodziankę, gdy wraca o północy do domu z podróży służbowej i czekać na niego pod domem z butelką włoskiego wina. Ugotować obiad i zaprosić go do siebie.
Bo jak inaczej poznać tego Kogoś? Dowiedzieć się o nim więcej? Nie mówię o kilkugodzinnym spotkaniu codziennie, siedem dni w tygodniu, bo mówi się, że nawet Bóg odpoczywał, tworząc wszechświat. Tylko o tym, że obu stronom chce się tak samo.

A jak ten Ktoś ma zupełnie inną koncepcję poznawania się? Jak przyjmuje zasadę: „śpiesz się powoli”? Jeśli nie ucieszył się, kiedy zobaczył mnie o północy pod domem, bo był śpiący? Jak po dwóch minutach wszedł do bloku i napisał mi smsa „to było miłe, sorki, ale jestem mega zmęczony” a później do 1:30 rozmawiał ze mną przez what's uppa? Co jeśli dziś „musi spędzić wieczór w samotności”, jutro „umówił się ze stara koleżanką ze studiów, z którą nie widział się rok?
Normalnie pomyślałbym, że mnie zlewa, ale przecież pisze, że mnie bardzo lubi, że on po prostu potrzebuje więcej czasu, żeby kogoś poznać, że nie chce się za szybko wkręcić, że daje sobie czas.

Nie lubię rozmawiać przez Skype, nie lubię też poznawania się przez telefon i pisania elaboratów SMSami. Choć wiem, że czasem to jedyne wyjście, to chyba nie w przypadku, kiedy mieszkamy od siebie 3 kilometry i dzieli nas 10 minutowa podróż autobusem bez przesiadki. Przyjąłem do wiadomości jego punkt myślenia, ale tak do końca nie rozumiem.
Ja jestem sangwinikiem, lubię być w centrum zainteresowania, lubię komplementy, jestem towarzyski i optymistycznie patrzę na nowych ludzi, których poznaję, jestem spontaniczny i emocjonalny, mimo tego, że jestem zmęczony – tryskam energią. Ale są takie dni jak dziś, że przez tę gruba warstwę sangwinistycznego optymizmu przedziera się melancholiczna cząstka Anioła, która po prostu nie wie, co z tym fantem zrobić.

No co, czasem nawet Anioł ma uczuciowe ruminacje.


niedziela, 20 lipca 2014

505) nr 73

Ostatnio, mając na uwadze fakt, że egzamin złożony i czasu jakby więcej, przez trzy tygodnie spędziłem kilka wieczorów na poznawaniu paru cyfrowo ciekawych ludzi. Jeden z nich, trzeci z kolei* powiedział mi, że w ciągu 5 lat spotkał się w realu z dziesięcioma facetami i zapytał się, z iloma ja się spotkałem. Zastanawiałem się chwilę i odpowiedziałem mu „nie wiem, nie potrafię policzyć, z kilkudziesięcioma?”. Trochę się śmiał, trochę się przekomarzał, że liczba ta jest ogromna i chyba spotkałem się z co drugim poznańskim gejem.

Określenie „cyfrowo ciekawi” jest tu zupełnie adekwatne, bo na świecie żyję nie od dziś, wiem, że przez Internet można być Adonisem z ciekawą osobowością a później zwykle okazuje się, że to wszystko jest „lekko pokolorowane”. Dlatego pierwsze spotkanie nie jest dla mnie „randką” i nie oznacza zbyt wiele. W zasadzie to ja już chyba jestem za stary na internetowe romanse i z chęcią stosuję w swoim życiu hasło „sprawdź w wirtualu, działaj w realu”. Zwykle słusznie.


Nie jestem desperatem, dlatego, zwłaszcza od końca studiów, nie wyobrażam sobie wspólnego życia po jednym, trzygodzinnym wyjściu na kawę. Bo przecież poznać człowieka jest trudno po kilku tygodniach wspólnego spotykania się, więc jedna kawa to też trochę za mało.

Z jednej strony żałuję kilku(nastu) takich spotkań, ale z drugiej – każde z nich wzbogaciło mnie o nowe doświadczenia i przemyślenia. Nawet te najgorsze, po których zniesmaczony wracałem do domu i plułem sobie w brodę, że mogłem w tym czasie obejrzeć sobie jakiś serial. Mimo wszystko, pamiętam każdego z tych kilkudziesięciu. I nawet jak by ich było, nie wiem, 72, to jest to tak naprawdę jeden kolo na miesiąc mojego poznańskiego życia, więc tak źle też chyba nie jest.

Wracając do trzeciego z kolei, Stefka, mimo śmiania się z tego, że jest 73 gejem z kolei, to jednak trochę zaiskrzyło, po pierwszym spotkaniu było drugie (które zwykle jest tym rozczarowującym a w tym przypadku nie rozczarowało), później trzecie i niedługo (jak wróci z zawodowych wojaży) będzie też czwarte – prawdziwa randka, z kolacją, kinem, spacerem do domu w gwiaździstą noc. Naprawdę rzadko jestem tak zainteresowany Kimś, jak w jego przypadku.


Ale spokojnie, Anioł, baby steps.


niedziela, 13 lipca 2014

504) Po trzecie - bądź pewny siebie. I nie marudź.

Nie wiem, jak Wy, ale ja strasznie nie lubię fałszywej skromności i życiowego pesymizmu. Jestem jednym z tych, którzy na komplement odpowiadają "dziękuję", kiedy w pracy szef pochwali mnie, że coś dobrze zrobiłem, mówię "jak zwykle" a jeśli słyszę od kogoś, że dobrze gotuję, to odpowiadam "wiem!". Nie chodzi mi jednak o przechwalanie się swoimi dokonaniami, tylko o świadomość swoich zalet.

Moja Rodzicielka, jak byłem mały, mnie tego nauczyła. Pamiętam jak kiedyś powiedziała do mnie "Aniołku, zawsze bądź pewny siebie. Bo jeśli sam będziesz pewny tego, że coś dobrze robisz, że jesteś dobrym pracownikiem, facetem, materiałem na męża, to ludzie będą to czuć i sami zaczną uważać tak samo".

I tak chyba trochę jest. Obojętnie, czy w pracy, na uczelni, czy w życiu towarzyskim.

Z facetami jest podobnie. Jeśli widzisz przebojowego człowieka z uśmiechem na twarzy, wzbudzi Twoje zainteresowanie, choćby nie był modelem z pierwszych stron gazet. Jeśli natomiast na pierwszym spotkaniu słyszysz po raz dziesiąty, jaki to on jest brzydki/gruby/koślawy/nieszczęśliwy/niedoceniony/zmęczony/w inny sposób pokrzywdzony przez los, to zaczynasz się w niego wpatrywać i myśleć mimowolnie, że jednak chyba coś w tym jest, co on mówi.
A później zaczyna narzekać... że pracę ma chujową, że nie ma przyjaciół bo wszyscy się od niego odwrócili i że życie ogólnie jest beznadziejne. Po takiej chwili szczerości, kolejnej konwersacji zwykle nie ma, bo gdybym chciał być psychologiem leczącym ludzkie tragedie to poszedłbym na odpowiednie studia, a nie do gejowskiego klubu czy na randkę wuwuwu.

Bycie pewnym siebie i tego, ile jesteś warty jest dla mnie afrodyzjakiem, fetyszem i jedną z najważniejszych cech, które poszukuję u faceta. Oczywiście, mam świadomość, że nie jestem ideałem, mam mnóstwo wad oraz moich małych kompleksów i czasem nawet ja moje różowe okulary zostawiam na stoliku nocnym. Ale proszę, o nich mogę napisać smutnego emo-posta na bloga, powiedzieć Mimie, Modelce, Młodemu czy Parze Doskonałej, a nie kolesiowi, z którym miałem spotkać się na (z zamierzenia) miłej pogawędce i wpatrywaniu się sobie w oczy.

Miało być pięknie a wyszło jak zawsze.

Życiowym pesymistom  mówię nie.



sobota, 5 lipca 2014

503) Leniwie

W Zapiździajewie 30 stopni, na obiad młode ziemniaczki, sałata z ogórkiem i mega tuczące schabowe, tak dla równowagi. Po miesiącu nieobecności Rodziciele wkręcili sobie, że wpadłem w anoreksję i ich życiowym celem jest utyć mnie w te dwa dni weekendu. A ja się nie daję i walczę twardo, choć na kolację Rodzicielka zapowiedziała domową pizzę a w lodówce chłodzą się lody, więc to walka z góry skazana na niepowodzenie.

W ogóle Zapiździajewo to dla mnie magiczne miejsce, podczas gdy Poznań krzyczy, wymaga, męczy i nie daje spać, Zapiździajewo głaszcze, tuli, broni i komplementuje. Wstaję o której chcę, terminy mnie nie gonią, szefowa nie wymaga a ja mogę w spokoju robić co tylko chcę.

Telefon mi się wyładował wczoraj wieczorem a mi się nie chce nawet podłączyć go do ładowarki, bo i po co, żeby gejowe aplikacje brzęczały mi i przeszkadzały w miłych chwilach z Rodzicielami?

W ten weekend odpoczywam od wszystkiego. Mam wolne.