Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

poniedziałek, 30 września 2013

455) Poegzaminacyjnie, przedwynikowo

Już po północy, za sześć godzin pobudka, znowu kawa, znowu papieros, szykowanie kanapek na drugie śniadanie. Znowu na tramwaj. Znowu szybki przystanek po paczkę fajek. Po dwóch tygodniach 'urlopu' wracam do pracy. Czuję się, jakby od ostatniej wizyty tam minęło kilka miesięcy. Dziwne uczucie, z jednej strony nie chce mi się, bo znając życie, czeka na nie stos dokumentów do przerobienia. Z drugiej strony, po dwóch tygodniach siedzenia na tyłku o trzepania testów - to bardzo miła odmiana.

Już po egzaminie. Wyniki we wtorek przed południem. Nie wiem co w tym zdawaniu jest gorsze - nauka, czy czekanie na wyniki. Czuję, że odpływam, bo, przyznam szczerze, pytania mi nie podpasowały. Zobaczymy.


wtorek, 24 września 2013

454) W Zapiździajewie

Półtora tygodnia siedzę w Zapiździajewie. Budzę się o 12, porobię coś z Rodzicielami, siadam do książek i laptopa i dziobię do 4 w nocy.

Do powtórzenia zostało jeszcze 1/5 materiału, czyli już przy końcu, opuszki palców bolą mnie od klikania a/b/c i 'dalej' na touchpadzie a mi się zrobiło smutno. Może to kwestia pogody, bo jesień przywitała mnie ochłodzeniem i deszczem, może to kwestia tego, że już mam dosyć siedzenia przed książkami.

Może to kwestia tego, że Młody poświęca się karierze lub woli wieczorem pojechać do kumpli i wrócić następnego dnia, niż posiedzieć ze mną i obejrzeć głupi film? Przez te półtora tygodnia, w związku z wyjazdami służbowymi towarzyskimi był w domu tylko trzy wieczory - pierwszego położył się spać o 20, bo umierał z przepracowania, drugiego leżał w pokoju i nadrabiał internetowe zaległości a trzeciego obejrzał jeden odcinek Whose line is it anyway a potem powiedział, że jest zmęczony.

Kiedyś z Młodym byliśmy nierozłączni, mieliśmy tą samą szkołę, tych samych przyjaciół, ten sam pokój, to samo mieszkanie na studiach a dzisiaj czuję, że oddalamy się od siebie. Kiedyś na moje pytanie "jak minął dzień?" rozgadywał się na dziesięć minut, teraz mówi "a... ok".

Kiedy siedzę w moim (kiedyś: naszym) mieszkaniu w stolicy Wielkopolski, to bardzo mi brakuje tego, co mieliśmy kiedyś. Chciałbym zadzwonić wieczorem, ale nie wiem, czy nie siedzi jeszcze w pracy, albo czy nie śpi. Kiedy już ma trochę czasu to mówi "jestem zmęczony, zadzwonię innym razem". I nie dzwoni, albo dzwoni kilka dni później. Teraz okazuję się, że kiedy siedzę w mieszkaniu Rodzicieli (nota bene również jego mieszkaniu) to też mi go brakuje.

Wszystko się zmienia. I trochę boję się, że tak już będzie zawsze. Że będę przeżywał swoje sukcesy, porażki i niepokoje sam, bo wszyscy będą mieli swoje sprawy.


czwartek, 19 września 2013

453) Siema, siema

Dobra, siedzę na dupie i się uczę. A raczej powtarzam. Po dniu dzisiejszym i wczorajszym 1/5 materiału powtórzona, zostały jeszcze 4/5.

Daję tylko znać, że żyję, żebyście nie zapomnieli o Aniele

czwartek, 12 września 2013

452) Anioł Anioł

W poniedziałek godzina dłużej w pracy, bo koleżanka musiała pojechać do jakiegoś urzędu i nie zdążyła zrobić jednej terminówki.
We wtorek dwie godziny w szpitalu, bo kuzynka przyjechała ze swoim dziecięciem i trzeba było potrzymać je do zdjęcia rentgenowskiego, przywieźć materac i suchy prowiant, by nie musiała odstępować dziecię na krok. Pocieszyć też trzeba było, bo wizyta w szpitalu do najmilszych nie należy.
W środę rajd po aptekach i do mieszkania Starego, obładowany gripexami i żarciem w słoikach, żeby nie umarł ze swoją Lubą z głodu i z grypy.
Dzisiaj godzina przez telefon z Mimą i powtarzanie jak mantrę "Ej, to tylko egzamin" "Zdasz" "Ojeju" a potem kolejne pół "Mówiłem, że zdasz" "Jesteś taka mądra" "Brawo", rzucane w trakcie pisania wypowiedzenia umowy Starszemu.

Mima: "Dobrze, że jesteś, Anioł"

Tak, też się z tego cieszę.

Ciekawe, czy karma istnieje. Jeśli tak, to jutro w windzie spotkam Ryana Reynoldsa, który powie "O, kocham Cię, chcę adoptować z Tobą ślicznego owczarka niemieckiego". A potem złapie mnie za rękę i zaprowadzi mnie do świata, gdzie czasem ktoś zająłby się i pomógł mi. Tak dla odmiany.


sobota, 7 września 2013

451) O jeden coming out za daleko?

Ostatnio powziąłem informację, że mój coming out przestał być moją sprawą i wśród moich znajomych ze studiów krąży 'plota', że jestem gejem.
Nawet nie wiem, jak to 'wyszło'. Może ktoś się w końcu wygadał? A może ktoś inny widział mnie na randce z Warszawiakiem w Dragonie albo w HaH? Nieważne, stało się.

I tak sobie pomyślałem, że kiedy miałem 19 lat, to pewnie bym się schował pod ziemię i nie chciał żyć z piętnem pedała wśród ludzi.
Dziś lat mam 25 i przyznam szczerze, że pierdoli mnie kto wie, kto nie wie. Trzeba żyć swoim życiem i nie dać się stłamsić ;)

niedziela, 1 września 2013

450) Ryczące czterdziestki, wyjące pięćdziesiątki.

Na imprezę z okazji zaręczyn mojej koleżanki z podstawówki przybyłem razem z Młodym. Ze względu na duże ilości alkoholu urwał mi się film. Budzę się w sobotę rano i cała rodzina ma ze mnie polewkę. Bo niby o północy w kuchni chwaliłem sam do siebie jakość kupowanego przez rodziców mleka i zacząłem biegać po domu w samych majtkach szukając telefonu bo musiałem JUŻ TERAZ sprawdzić fejsbuka, po czym bardzo kulturalnie pozamykałem wszystkie drzwi od pokoi, puściłem głośno eskę rok, żeby tłumić dźwięki i poszedłem rzygać. Ale nie to jest najgorsze. Młody mi powiedział, że podrywały mnie trzy dziewczyny.

Każda w wieku 40-50 lat.

Jedna mówiła że od samego początku zwróciła uwagę na mnie, bo jestem taki przystojny, że inaczej się nie dało. I że mam się do niej dosiąść, coś wypijemy i pogadamy o mnie.

Drugą złapałem za cycka (ale to dlatego, że wyciągnęła mnie na parkiet i w trakcie udawania Fred Astera i robienia obrotu mi się biedaczka pod wpływem ziemskiego przyciągania i promili we krwi prawie przewróciła. To się rzuciłem na ratunek niewieście, łapiąc co było można.

Trzecia odbiła mnie drugiej. Strasznie dziwnie mi było, kiedy śpiewała do mnie piosenkę "będę brał Cię w aucie". A kiedy chwiejnym krokiem udawałem się do samochodu Młodego po 3 w nocy, dorwała mnie i krzyczała "pa kochanie!". Co Anioł zrobił? Powiedział: "Na razie cukiereczku" i posłał jej soczystego całusa.

Zajebiście. Ale mam powodzenie. Łuhuhu.
Postanowiłem.
Nie piję już nigdy więcej.