Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

czwartek, 29 listopada 2012

384) Misz masz

Jako że wizytuje u mnie Psycholożka przez dwa dni, zarwaliśmy cudownie ostatnią nockę i dzisiaj rano w pracy zajmowałem się bardziej udawaniem, że pracuję, niż faktyczną pracą no i teraz przysypiam na moim łóżku, dzisiaj notki nie będzie ;-)

Za to pochwalę się tym, że odkryłem niedawno (po pół roku bloggerowania...) statystyki odwiedzin na moim blogu i jest tam bardzo ciekawa funkcja pokazująca, jakie słowa kluczowe wpisano ostatnio w wujka google, żeby na niego trafić.

Z tych ciekawszych:

-just smile!
-mieszkanie samemu
-seksi laski na konsoli
-musiało cię dwóch pedałów robić
-mężczyzna z klasą
-zatkało kakao jak odpowiedzieć
-bo w życiu raz na wozie, raz pod wozem
-magisterka na ostatnią chwilę
-pewnie dupy za maseczki olaya daje

niedziela, 25 listopada 2012

383) Koniec świata to święto ruchome.

 Dzisiaj moja przeurocza Rodzicielka podczas telefonokonferencji z Młodym i ze mną powiedziała, że w koniec świata nie wierzy, ale skoro jesteśmy tak często przy komputerze, to moglibyśmy sobie poczytać, jak się zachować podczas tsunami (w Polsce?), trzęsienia ziemi (w Polsce?) czy wybuchu wulkanu (w Polsce?). Trochę się pośmialiśmy, trochę powygłupialiśmy i uzgodniliśmy, że jak już ten koniec świata nastąpi, to wszyscy zmierzamy do Rodzicieli Rodzicielki na wieś, bo blisko i kury mają, to będzie co jeść, no i wujek wino pędzi, to będzie czym się najebać. Just in case.

Osobiście w koniec świata nie wierzę, sam kilka w swoim krótki, 24letnim życiu przeżyłem i znając życie okaże się, że 21 grudnia Jarosław Kaczyński poprze projekt legalizacji związków partnerskich. Jeśli tak, to koniec świata.

No, ale z drugiej strony, czym może być ten cały koniec świata? 
Ja koniec świata mimo wszystko upatruję bardziej w sferze upadku obyczajów, niż w inwazji zombie.

Po patrząc po gejach:
Żyjemy w czasach, w którym bardziej odważne jest pokazanie komuś twarzy, niż chuja. Żyjemy w czasach, kiedy z praktycznie obcą osobą uprawiamy seks, to nic takiego, a jeśli ktoś po kilku latach związku przeczyta wiadomości z telefonu partnera/partnerki, to jest obraza majestatu, bo przecież "ingerujesz w moją intymność!". Żyjemy w czasach, w których co drugi trzydziestolatek ma lat czterdzieści, a co trzeci siedemnastolatek - dwadzieścia jeden. Żyjemy w czasach, gdzie napisanie jakiegoś opisu na ciotoportalach jest dla wielu "autoreklamą, której nie lubią", co nie przeszkadza w robieniu sobie pięćdziesięciu słit foci z dziubkiem przed lustrem. Żyjemy w czasach, w których nie wypada zapytać o to, czym zajmujesz się zawodowo, ale wypada zaproponować spacer po Cytadeli o 23 wieczorem, bo na hotel szkoda kasy.

Majowie przepowiedzieli koniec świata za niecały miesiąc.

A może koniec świata już nastąpił?


sobota, 24 listopada 2012

382) Podwójne standardy, czyli nie rozmawiajmy o seksie.

Zawsze mnie zastanawiało, jak to jest w naszym dziwnym społeczeństwie z tymi podwójnymi standardami. 
Bo jak heteroseksualny facet się często i gęsto rucha, to według innych heteroseksualnych facetów jest ogierem, a jak heteroseksualna kobieta też korzysta z tego, że posiada narządy rozrodcze, to od razu jest dziwką i puszczalską bez klasy.

Ostatnio zauważyłem, że tak samo jest w gejowskim świecie. Gej - aktyw, męski samiec alfa, nawet jakby miał stu partnerów, bo w środowisku jest tym maczo, spoko ziomem, opowiadającym przy piwku z kumplami o swoich seksualnych podbojach (kurwa, jak ja tego nie lubię!). A jak się zdarzy kiedyś, że gej-pasyw przebzyka się z kilkoma, to będzie na nim ciążyło piętno ciotki, co wszystkim dupy daje i jest fuj ojej.

Nie lubię takich podziałów. I w sumie śmieszyło mnie, kiedy usłyszałem (a raczej przeczytałem na ciotoportalu), że ten a ten to puszczalska kurwa bez serca - nota bene napisane przez kogoś, kto z wstrzemięźliwością seksualną ma tyle wspólnego, co Giacomo Casanova. 

Nie jesteśmy już małymi dziećmi, którym na Wychowaniu do Życia w Rodzinie wkładano przez prowadzącą je Katechetkę, że seks to nic ciekawego, że przed ślubem to grzech i tak naprawdę jest wstydliwym środkiem służącym tylko i wyłącznie prokreacji Seks to seks. Jest przyjemnością. Oczywiście, moim zdaniem, największą wtedy, kiedy uprawia się go z kimś, o kim się wie więcej, niż że ma 188/83/19 cm. Ale nikomu do łóżka nie włażę i niech każdy sobie robi ze swoim życiem to, co chce, z kim chce i kiedy chce.

Obojętnie, czy jest heteroseksualnym facetem, heteroseksualną kobietą, lesbijką z wąsem, aktywnym skórzakiem, czy pasywną księżniczką. 

Tylko po co się tym wszystkim chwalić? 


niedziela, 18 listopada 2012

381) "Arcyciekawa" rozmowa o...

...odkurzaczach i blenderach.
Właśnie o tym rozmawiali moi znajomi na parapetówce jednej znajomej ze studiów z innymi znajomymi.
No nie tylko o tym, rozmawiali też o nadgodzinach, o umowach-zlecenie, że za 7 złotych w ich pracowniczej stołówce można zjeść całkiem porządny dwudaniowy obiad, o tym, jak mało zarabiają i że inni mają jeszcze gorzej. No i o tym, jak ciężkie są dzisiejsze czasy, bo swoje mieszkania, które dostali w prezencie od rodziców, mogą urządzać tylko w Ikei.

Siedziałem z boku, piłem piwo, przytulałem się do Mimy i myślałem o tym, że z częścią z tym znajomych tak naprawdę łączyły mnie tylko studia. Nawet na piwie po egzaminach rozmawiali oni o tym, jakie były pytania i co trzeba było na nie odpowiedzieć.

Tak więc nic dziwnego, że z większością z nich mój kontakt się w końcu urwie. Wszak wesoła, kilkudziesięciosobowa ekipa imprezowa z początku studiów topniała już po pierwszym roku. I topnieć będzie nadal.

Cieszę się, że nie ze wszystkimi tak mam. Z niektórymi nadal mogę przegadać godzinę przez telefon, czy spotkać się po pracy na kawie/piwie i pośmiać się z życia.

Bo życie to nie tylko praca, blendery i meble z Ikei.

To też mniej poważne rozmowy o pierdołach i bardziej poważne - o przyszłości.
Na szczęście mam ludzi, z którymi mogę te wszystkie tematy przedyskutować.

 Olivia Livki - Abby Abby,


piątek, 16 listopada 2012

380) Nie lubię mieszkać sam

Chyba jestem dziwakiem, bo tak naprawdę nie lubię mieszkać sam.
Może to kwestia tego, że dotąd nie miałem nawet własnego pokoju - zawsze mieszkałem z Młodym. I w rodzinnym Zapiździajewie, i studenckich mieszkaniach.
Pamiętam, że wolna chata była dla mnie małym rarytasem. Nikt się pod nogami nie krzątał, mogłem robić co chcę, słuchać, czego chcę i żyć jak chcę. Dlatego jak Młody wyjeżdżał na weekend do rodziców, ja cieszyłem się jak dziki. No i zawsze na początku tak właśnie było - zajebiście. Przez jeden dzień.
Później coraz bardziej brakowało mi jakiejś dodatkowej duszy w naszej cudownej norce. Żeby było z kim się pokłócić, z kim obejrzeć jakiś serial. Do kogo się odezwać. Z kim powariować.

Teraz nasza norka stała się moją norką. Młody siną w dal zdobywa pierwsze zawodowe szlify. Ja kontynuuję zdobywanie swoich w Poznaniu.
I jest do dupy. Środek miesiąca a przejebałem prawie cały pakiet darmowych minut. Bo dzwonię do ludzi, żeby nie być samemu. Łapię się na tym, że wolę poczekać na następny tramwaj, albo wysiąść wcześniej, żeby później być w domu. I odgrzewam stare seriale, i robię obiad, i sprzątam, żeby mieć co robić.

Radio stało się moim przyjacielem. Kiedy jest za cicho, włączam je, żeby posłuchać innych ludzi. I do tego wszystkiego te coraz krótsze jesienne dni.
Smutno mi.

piątek, 9 listopada 2012

379) Żegnaj kotku

Ja mogę wybaczyć mojej przyszłej miłości wiele, na przykład bałaganiarstwo, nieumiejętność gotowania i zbyt dużego penisa, ale dajcie spokój.

Spotkałem się ostatnio z 44 latkiem (szaleństwo!) u niego w domu (szaleństwo x 2!). I było miło, do czasu gdy nie zadzwonił "na chwilkę" do koleżanki z pracy i nie przegadał 1,5 godziny o ciuchach, koleżankach z pracy, zakupach w Ameryce i tego, co ostatnio śmiesznego się działo w jego życiu. Przez ten czas zdążyłem mu naprawić telewizor, ustawić sprzęt audio, zagrać partyjkę w 1000 na kurniku i wynudzić się jak mops.

Ubrałem się, podziękowałem za spotkanie i powiedziałem, że jak będzie miał więcej czasu to ma się odezwać.
Nie odezwał się
Tak więc przepraszam, kolejnej randki nie będzie.

Chyba wrócę do spotykania się z młodszymi ode mnie.
Oni przynajmniej nie mają tyle kasy, żeby przegadać tyle czasu. 


wtorek, 6 listopada 2012

[przerywnik]

Powiem Wam tak.
Praca w systemie 5x8h jest trudniejsza do przyzwyczajenia, niż myślałem. Dzisas, jeszcze 3 dni!