Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

wtorek, 1 stycznia 2008

104)-112) Styczeń 2008

112) Moja mama

Moja mama jest kochana, zawsze, gdy przyjadę do domu, gotuje mi pyszną strawę, która ma milion kalorii (Bo Ty się Aniołeczku na pewno źle odżywiasz w tym Poznaniu!).
Moja mama tęskni za mną i dzwoni, i wysyła smsy, przez które aż się czerwienię.
Moja mama nigdy nie wyzywała, kiedy przyszedłem najebany do domu. Dzień później robiła mi wykład n.t. „Alkohol jest wrogiem szarych komórek”, równocześnie dając mi do wypicia koktajl antykacowy.
Moja mama często się uśmiecha.

Moja mama uwielbia chodzić ze mną na zakupy i nawtykać mi jakichś nowych rzeczy, czy to spożywczych, czy ogólnoprzemysłowych (Bo Ty Aniołeczku jeszcze nie masz takiej koszuli wizytowej, a na pewno Ci się przyda, egzaminy masz niedługo!).
Moja mama nie gniewa się, kiedy powiem, że nie powinna wychodzić tak ubrana do pracy.
Moja mama jest dla mnie oparciem, wsparciem, podporą. Kiedy mi smutno to do niej dzwonię, albo wsiadam w pociąg. Do niej.
Moja mama miała ciężkie dzieciństwo i całe życie, a mimo wszystko z ufnością odnosi się do nowych ludzi.

Każda porządna mama marzy o tym, żeby jej syn był szczęśliwy. Wiele z nich jednak jego szczęśliwość wiąże z dużą, stateczną rodziną, dobrą, piękną i gospodarną żoną, świetną pracą i dużym domem poza miastem. Moja też.
Jeszcze kilka lat temu była wrogiem homoseksualizmu. „Bo to pedalstwo powinno być leczone, to nie po bożemu!” mówiła. Najczęściej przy mnie, bo przecież to nie jest możliwe, żeby jej męski syn mógł być takim gejem, który łazi w obcisłych, damskich ciuszkach. Jej syn ma się ożenić i mieć dzieci, jeździć na niedzielne obiadki z całą rodziną, ochrzcić dzieci, żyć w zgodzie z naukami Kościoła.
Bo tak powinno być.
Oglądałem z nią w poniedziałek jeden z jej ulubionych serialu „Brzydula Betty”. Odcinek był bardzo ciekawy – do jednego homoseksualisty przyjechała w odwiedziny matka. On cholernie bał się jej powiedzieć o swojej orientacji, dlatego poprosił jego znajomą z pracy, żeby udawali parę. Na skutek wielu zbiegów zdarzeń on postanowił powiedzieć jej, że jest takim „pedałkiem” jak jeden chłopak, którego przy nim oczerniała.
Matka nie chciała mu uwierzyć, powiedziała, że to tylko jego fanaberie, że jest zagubiony i potrzebuje kogoś, by się odnaleźć. Kiedy on jej powiedział, że chce jej pokazać, jaki jest naprawdę, wyszła z domu mówiąc: „Nie chcę wiedzieć, jaki jesteś naprawdę.
Moja mama, która siedziała obok mnie, obejrzała ten odcinek z wypiekami na policzkach. Ja też… Ja też. Zawsze wyobrażałem sobie, że mój coming out będzie taki sam. Bo matka katoliczka, bo co ludzie powiedzą, bo to jest obrzydliwe.
A ona powiedziała wzruszona: „Jak ona mogła tak zrobić? Przecież to jej syn.”.
Przecież to jej syn… Wiele kobiet uznaje homoseksualizm dziecka za osobistą tragedię. Wydaje się im, że to na skutek ich błędów wychowawczych, ich Marek  preferuje osoby, które są płci takiej samej jak on. Uważają, że to tylko fanaberie, że to wstyd i grzech. Że tak być nie powinno.
Bo Marek miał się ożenić i dać im wnuki. Bo Marek miał być ważną osobą, szefem firmy, adwokatem, dziennikarzem. Bo Marek na pewno nie będzie szczęśliwy.
Pierwszym krokiem do szczęścia dla osób homoseksualnych jest właśnie miłość i zrozumienie rodziny. Ważne jest dla nich to, że rodzice akceptują ten stan rzeczy. Że nie brzydzą się ich całować na przywitanie, jeść z nimi obiadków rodzinnych, rozmawiać o marzeniach, miłości, przyszłości. Że cieszą się ze szczęścia Marka.
We wtorek rano miałem małą gorączkę. Powiedziałem oczywiście, że to nic takiego, ot, zwykłe przemęczenie. Nie dała się zwieść, polożyła mnie do łóżka, zaparzyła ziółek, dała gripeks. I powiedziała… po raz pierwszy w życiu: „Teraz to ja muszę o Ciebie dbać, ale później, jak się wyprowadzisz do żony albo kogoś innego, to wtedy ta osoba będzie o Ciebie dbała. Nie znaczy to, że nie będziesz mógł do mnie zadzwonić, zawsze mogę przyjechać i Ci pomóc. We wszystkim. No, prawie wszystkim, projektów za Ciebie na studia nie zrobię ;) ”.
Ponoć mamy to wiedzą. Tylko nie chcą często przyjąć do wiadomości. Ja jeszcze nie będę jej oświecał, że jestem gejem. Poczekam kilka lat. A może nie będę musiał podejmować tego tematu?  Może sama mi to powie?
Bo ona mnie kocha, ponad wszystko.
Powiedziała mi to przed chwilą ;-)

111) Uczuciowa biodegradacja

Ogryzek czy banan rozpadają się w ziemi w czasie jednego miesiąca.
Karton ulega biodegradacji w czasie pół roku.
Niedopałek papierosa biodegraduje się w półtora roku.
Opona – 80 lat, plastikowa butelka – 300 lat, płyta kompaktowa potrzebuje na to 2000 lat.
Szkło matka natura eliminuje aż 4000 lat.
A jak to jest z uczuciami i więziami interludzkimi w związkach gejowskich? Po jakim czasie one ulegają biodegradacji?
Odpowiedź na to pytanie przyszła dzisiaj, w trakcie rozmowy z długo nie dającym znaku życia kolegą.
Dwa lata – prawie tyle, ile potrzeba na strawienie przez ziemię peta. Poznali się dwa lata temu – między nimi było gorące uczucie – on starszy o kilka lat od tego drugiego. Zakochali się, kurde. Chodzili za rączkę po Warszawie, mieszkali razem, uprawiali namiętny seks, rozmawiali. Byli szczęśliwi… Ale?
Młodszy był chorobliwie zazdrosny o starszego – w sumie się mu nie dziwię, taki przystojniak jak Andrzej – o niego trzeba po prostu być zazdrosnym. Tym bardziej, że sam dawał często powody ku temu.
Przestawali sobie wystarczać już po kilku miesiącach. Coś między nimi wygasło, zaczęły się trójkąty, skoki w bok, puszczanie się po kątach. Ich „związek” w takich konwulsjach emocjonalnych przetrwał jeszcze trochę ponad rok.
Niedawno się rozeszli, bo, jak Andrzej mi napisał, więzi ich łączące uległy biodegradacji.
A ja kurwa myślałem, że więzi miłości są jak ekowełna, przetrwają wszystko.
Głupi jestem i nie znam się.
Jak zawsze.
————
Moj profil na fellow również uległ biodegradacji.

109)Rozmyślania

Siedzę sobie przed komputerem na wygodnym, obrotowym krześle no i co tu dużo mówić.. lenię się. Zrobiłem sobie dzisiaj dzień bez nauki – raz na jakiś czas trzeba, żeby nie zwariować.
Doszedłem do wniosku, że zdecydowanie za mało uczyłem się w trakcie semestru. Teraz naprawdę trudno nadrobić różne ogromne książki i inne takie. Postanowienie na przyszły semestr – „TY SIĘ MNIEJ BAW MARCUS, UCZYĆ SIĘ TRZEBA! TO SĄ STUDIA A NIE (tutaj wpisz sobie słowo, które jest dla Ciebie swoistym określeniem czynności/miejsca/obojętnie czego, w którym się nic nie robi). NO!!!”
-_-
Zastanawiałem się wczoraj, co by było gdyby… Przepraszam, głupi dół mnie wziął po kolokwium, którego pewnie nie zaliczę i po kolejnym koszu, który dałem dziewczynie. Słowo daję, co nowsza to ładniejsza, inteligentniejsza, zabawniejsza i bardziej idealna.
…Co by było gdybym nie był gejem?
…Co by było, gdyby pociągały mnie kobiety?
…Co by było, gdybym się zakochał w dziewczynie?
Pewnie byłoby fajnie. Nie, fajnie to nie jest słowo, które figuruje w języku polskim (tako mi polonistka w liceum rzekła).
Pewnie byłoby ZAJEBIŚCIE.
Załóżmy, że zakochałbym się w takiej… powiedzmy no, Kaśce.
Śpiewałbym jej serenady pod oknem, kupowałbym jej tulipany, chodzilibyśmy sobie w parku za rączkę, zrywałbym Katarzynce polne kwiaty na rozkwieconej łące, miziałbym Kasię za uszkiem w tramwaju, tarmosiłbym jej piersi w trakcie dzikiego seksu. Chodziłbym z nią na imprezy i przez cały wieczór bawilibyśmy się razem, w tłumie naszych wspólnych znajomych. Moja mama by ją pokochała, tata by powiedział „No, synu, jestem z Ciebie dumny, taka ładna i fajna Kaśka!”. Koledzy byliby pewnie cholernie zazdrośni, no bo taki D.A. ma Kaśkę, a oni nie mają żadnej. Rozmawialibyśmy z Kasieńką wieczorami, przy świecach i winie o tym, jak Kasi na studiach idzie, jakie lubi lody, dlaczego woli jabłka od pomarańczy. Rodzice Kaśki byliby wniebowzięci, że Kasia sobie znalazła mężczyznę swojego życia. Za kilka lat zaczęlibyśmy planować jakieś fajne weselisko na 100 osób, potem spłodziłbym sobie z Kasią dzieciaka albo dwa, kupilibyśmy dom pod miastem, Kasia hodowałaby w ogródku róże i fiołki, ja bym zrobił dzieciom domek na drzewie, starzelibyśmy się razem, trzymając się za ręce.
-_-
Fajnie, co nie?
-_-
„Ale przynajmniej będziesz obrzydliwie bogaty, bo nie będziesz musiał wydawać pieniędzy na rodzinę” – powiedział Młody.
-_- DOPISEK:
http://www.joemonster.org/mój-tata-ma-przyjaciela
I kto mi powie, że Polska to tolerancyjny kraj?

108) O ludziach

Naprawdę, ludzie są dziwni.
Stoję sobie na Śródce i w ręku trzymam papierosa*. Ktoś krzyczy „D.A.!” Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem moją koleżankę z liceum. „Boże” – sobie myślę – „Dalej, tramwaju, jedź szybciej, jedź szybciej, SZYBCIEJ! Kara boska, w liceum było tyle fajnych ludzi, a musiałem trafić akurat na nią…”.
Tramwaj nie jechał.
-OjaniemogęjejukopęlatAniołkuczekajgdzieśmysięostatniowidzielichybanaimprezieuEdyty. AlebyłofajniepamiętaszAniołkujakbyłofajnie?
-Poczekaj, możesz powtórzyć, zamyśliłem się…
„Ale ona szybko mówi!”
-Pamiętasz imprezę u Edyty?
„Jaką imprezę? U której Edyty? Kiedy? …”
-No… No, było całkiem, całkiem…
-Nooooooooooooooooooooooooooo! A jak nam się razem fajnie tańczyło kaczuchy!
-Yhym.
-NotoAniołkugdzieCięwywiałonatestudia?
-No na te, o których zawsze marzyłem.
-…Dziennie, czy zaocznie?
„… ojej”
-Dziennie.
„SZYBCIEJ, SZYBCIEJ! O, tramwaj jedzie!”
-Ach, no tak. Ja poszłam na prywatną, bo te publiczne uczelnie są takie kiepskie, że ja nie mogę. Ja słyszałam plotę, że pojechałeś studiować do Szczecina, bo tylko tam Cię przyjęli. Ale ja wierzyłam oczywiście, że Ci się uda. Naprawdę.
„Tia, a kto mówił że brakuje mi logicznego myślenia, żebym dobrze zdał maturę?”
-Dzięki.
Po chwili patrzy się na mojego papierosa. Zbulwersowana krzyknęła:
-TY PALISZ?!
-No kurwa tak, palę. Od trzech minut stoję i rozmawiam z Tobą z fajką w łapie, co chwila pociągając trochę dymu do płuc. HELOOOOOOOOOOŁ!?
-Dlaczego Ty jesteś dla mnie taki nieuprzejmy. To pewnie Poznań Cię tak zmienił. Palisz, przeklinasz i jesteś chamski… Ech…
-Ano i jeszcze rucham się z kim popadnie.
-I do tego taki wulgarny! To mój tramwaj, lecę, pa!
„Mój też… A niech tam, poczekam na następny. Pfff.”
Uwielbiam takie spotkania. Prawie tak samo, jak kocham Wierzejskiego.
*)Wiem, wieeeeeeeeeeem, miałem przestać.

107)Uwaga!

Uprzejmie zawiadamia się, że Anioła gonią terminy i nie ma czasu na bloga.
SESJA!!!
(Ale będzie pisał, bo ma o czym).
(I był na prawie randce)
(I było fajnie)
(I nie będzie nic więcej o tym pisał, bo Owocowy czyta tego bloga, a głupio by było gdyby się z niego dowiedział jaki jest fajny, niech trochę poczeka :-) )
SESJA!!!
(I w ogóle ostatnio mu jakoś świergoli w serduszki)
(Nie wie dlaczego, bo na studiach ciężko i nie zalicza wielu rzeczy)
(Ale się weźmie w garść, łyknie jakieś prochy i zapał do nauki mu wróci)
(Jak za czasów liceum)
SESJA!!!
(Devil Angel chce zmienić mieszkanie i szuka takiego ładnego, dwupokojowego, ok 50m2, w miarę taniego i w fajnej okolicy)
(Znalazców takowegóż prosimy o zgłoszenie się do biura D.A.)
(Czeka nagroda! <Tylko jeszcze nie wiem jaka>)
SESJA!!!
(I w ogóle wiecie co? Angel stwierdził, że nie lubi błędów ortograficznych)
(A znajomi przestali lubi Angela, bo nikt nie lubi jak się go poprawia)
(Nic na to nie poradzi, że razi go „Tą książkę”, „Wyłańczać”)
(I „WZIĄŚĆ”!)
SESJA!!!
(Jak zda, to napisze)
(Zresztą… kogo on będzie okłamywał…)
(Na pewno napisze za 2-3-4 dni)
(Bo blog uzależnia)
Serio.
SESJA!!! SESJA!!! SESJA!!!

106) Kokos

Wczoraj, spacerując po jakimśdużym supermarkecie i szukając dobrych jabłek (Nikt nie może się żywić tylkomięsem, ziemniakami i zupkami w proszku. Zima jest, trzeba o siebie dbać, a tooznacza, że prócz ciepłych kalesonów i rękawiczek trzeba też zadbać o siebie odwewnątrz. Nie mam kasy na aktimela, więc chociaż jabłka kupię, co nie?), mójwzrok natknął się na duży, dorodny kokos. Był ekstra, ciężki, „ma w sobie chybadużo soku” – pomyślałem.
Nigdy nie lubiłem kokosów.Kokosowe princessy są okropne, lody kokosowe – na samą ich myśl robi mi sięniedobrze… a wiórki kokosowe psują każdą potrawę. Ale ciekawość mnie przemogła.W końcu od kilku dni nie palę, więc zaoszczędziłem na jakąś drobnostkę. Wypadłona kokos.
Kupiłem.
Pierwszy raz w życiu kupiłemświeży kokos.
W domu rozpakowałem zakupy izacząłem zastanawiać się, czym by tu rozbić ten orzech (?). Młotka nie miałem,noże przecież nie przetną tego twardego cholerstwa, piły do Poznania niezabrałem (bo i niby co miałbym piłować?). Przegryźć nie przegryzę, do dziadkado orzechów nie włożę, bo za duże. Uderzyłem w ścianę.
Nic się nie stało.
„Kurde, mógłbym to po prostuzgnieść nogą, ale podłoga brudna, a poza tym chciałbym spróbować sokukokosowego”…
Nie było mocnych na niego. Szedł zaparte,cham jeden. Wkurzyłem się.
Poszperałem w szafie, do której zwykle boję się zaglądać. Szafieze skarbami właściciela. Znalazłem stary, pordzewiały tłuczek do mięsa. 
Położyłem kokos na pedalskiejczerwonej deseczce do krojenia, zamachnąłem się i…
Kokos się rozbił na dwie połówki. Wraz z tym wydarzeniem, napodłogę wylało się prawie całe mleko.
„Mogłem włożyć go wcześniej doworeczka” – pomyślałem. Nic to, nawet Devil Angel uczy się na błędach. Trochęzostało. Spróbowałem.
Okropieństwo! Jak ludzie piją tozatłuszczone COŚ!?
W ręce zostały mi dwie mokrepołówki. Spróbowałem wyjeść miąższ łyżeczką. Za twardy! Spróbowałem nożykiem dokrojenia ziemniaków. Udało się. Zjadłem kawałek. „Co za świństwo!”, jak ludziemoją to jeść.
Położyłem na stole i poszedłem dopokoju pouczyć się (bo ja się uczę!).

Wieczorem, przy okazji surfowaniapo Internecie, postanowiłem dać jeszcze jedną szansę wszystkim kokosom naświecie. Poszedłem do kuchni i zabrałem kokos wraz z nożykiem.

Teraz jest godzina pierwsza wnocy a ja kończę zajadać się drugą połówką przedstawiciela rodziny kokosowatych.Kurwa, zasmakowałem go. Serio.
Łupiny dam koledze, który maogromne akwarium i na pewno by je chciał. I wszyscy będą zadowoleni.
Z tego, że posmakowałem czegośnowego.

Tak samo jak z tym kokosem jest umnie z miłością. Nie za bardzo wiem jak się do niej zabrać, ale naprawdę korc imnie ona na tej półce z uczuciami, w sklepie zwanym życiem.

…………………………………………

Pisząc w Wordzie słownikautomatyczny zmienia mój Nick z: „Devil Angel” na: „Debil Angel” .
Przypadek?

105) …

Strasznie mi smutno.
Idę spać.
—————
Rano.
Spakowałem się i pojechałem do domu.
Jestem chory, to pewnie przez tego całego sylwestra…
Wiecie, że naprawdę nie umiem przyjmować słów krytyki? Wszystko biorę do siebie. Serio – to jedna z moich wielu wad o których nie lubię mówić.
Dzięki Diablo za pocieszenie.
—————
Wiecie, że ostatnio szaleję za bebe lily? Lepsze niż Spice Girls!
http://www.youtube.com/watch?v=1Nvl89KBRF0&NR=1
Chyba mój instynkt macierzyński się odezwał, bo dzisiaj w pociągu sluchałem bebe Lily i obserwowałem takie malutkie,słodziutkie, kochaniutkie i pocieszne bobasy. Kurde, chciałbym mieć takiego jednego, albo dziesięć. Nie, MILION!
A póki co to mam przyrzeczenie od brata:
„Ej Aniołku, jak będę miał żonę i będziemy robić dzieci to jedno zrobimy dla Ciebie. Będziesz ukochanym wujkiem, który pośle je na studia za granicę, będzie kupował drogie prezenty i się z nim cały czas bawił. Fajnie, co nie?”
Jasne, do jednego się nie ograniczę. WSZYSTKIE mu zabiorę ]:->
Tańczę sobie do bebe Lili, tralalalala, tralalala, trutu_tralala :*
<3

104) Nowy Got

Nowy rok…
Czas na mały rachunek sumienia.
Rok 2007 był dla mnie dosyć dobrym rokiem. Napisałem średniodobrze maturę, dostałem się na wymarzone studia, zmieniłem miejsce zamieszkaniai w sumie jestem szczęśliwy z powodu tych wszystkich zmian w moim życiu.Ponadto przez przypadek zyskałem wiernego przyjaciela, który mnie wspiera tak,że japierdolę (w pozytywnym sensie).
Zmieniłem się… Czy na lepsze? Na pewno jestem bardziejotwarty dla ludzi. Nie jestem tym zahukanym młodym człowiekiem co kiedyś.Kwitnie moje życie towarzyskie. A za 2 tygodnie sesja.
Mimo wszystko czuję, że straciłem ten rok na bezsensownąpogońca sukcesem. Nie spotkałem się z Markiem, bo miałem maturę. Nie spotkałemsię z Kubą, bo miałem maturę. Nie spotkałem się z Michałem, bo byłem powynikach maturalnych i miałem doła że się nie dostanę. I tak do października.
Byłem tylko na jednej randce w całym moim życiu. Z FajnymGrzesiem. Było fajnie, czułem się rewelacyjnie, flirtowałem, kokietowałem.Nigdy tego nie robiłem, wiecie? To znaczy robiłem, ale z dziewczynami, dlaszpanu. To nie to samo.
Chciałbym pójść na taką prawdziwą randkę. Naprawdę, takąwydmuchaną, wychuchaną i rewelacyjną. Idealną. Ciekawe, czy kiedyś na takąpójdę.
……………………………………….
Sylwestra chciałem spędzić u siebie w mieszkaniu, samotnie,z butelką ruskiego szampana, z drugą 0.7 bollsa i własnymi myślami. Uważam, żeto całkiem normalny dzień i zwłaszcza ja, który bawi się średnio dwa razy wtygodniu, może odpuścić sobie tę wątpliwą przyjemność czekania na godzinę 12.00z szampanem w ręce, ściskając obcych ludzi.
Niestety, współlokatorzy postanowili, że Debil Angel niebędzie siedział sam i wzięli go na prywatkę, mimo jego usilnych błagań.
……………………………………….
Godzinę 12.00 przywitałem w toalecie, trzymając jednądziewczynę za głowę, gdyż miała bliskie spotkanie z muszlą klozetową. Gładziłemją po włosach, rozmawiałem z nią o wszystkim, żeby nie zasnęła, potem wziąłemją na spacer żeby się przewietrzyła, i odprowadziłem na piechotę na drugikoniec Poznania.
Na dowidzenia dotykała mnie po kolanach i kroczu. Chciała mipodziękować w niewerbalny sposób…
Z chirurgiczną precyzją zatrzymałem moją dłonią jej dłoń.Pocałowałem ją i otworzyłem jej drzwi do bloku. I poszedłem do domu.
……………………………………….
Po drodze jakiś trzech facetów zatrzymało mnie gestem. Żebyłem trochę pijany, to do nich podszedłem. Oni wyciągnęli połówkę kieszeni ipowiedzieli „Nie napijesz się z nami za nowy Got?”. Napiłem się.
……………………………………….
Obudziłem się w moim mieszkaniu ok. 14.00. Jak doszedłem doniego, to ja nie wiem. Chyba w poprzednim wcieleniu byłem gołębiem i pozostałmi instynkt szukania swojego gołębnika. Nie, żebym był zły – przydatna umiejętność.
……………………………………….
Przestaję palić, wiecie? Takie postanowienie noworoczne.
……………………………………….
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!