Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

poniedziałek, 1 czerwca 2015

539) I wespół w zespół by żądz moc móc wzmóc

Ostatnio kilkorgu moim singlowym przyjaciołom zadałem dosyć przewrotne zadanie, "przystojna, inteligentna, sympatyczna, wybierz dwie z tych trzech cech opisujących Twoją przyszłą żonę". I się każdy z osobna zapowietrzył, nie potrafił go rozwiązać.

---------------------------------------------------

Szukamy ideału. To jasne jak Słońce, że każdy by chciał spędzić resztę życia z kimś, kto jest po prostu super zajebisty pod każdym względem. I szukamy takiego do usranej śmierci a później żałujemy, bo okazuje się że ta Kaśka, czy ten Krystian, z którym się kiedyś spotykaliśmy był fajny, nadawaliśmy na tych samych falach, ale "coś" nie zgrało. No bo na przykład Kaśka nie miała dupy Kim Kardashian. A przecież nam się takie tyłki w chuj podobają. Teraz siedzisz sam, pięćdziesięcioletni singiel, z kotem na kolanach i marzysz, żeby koło Ciebie była jakakolwiek dupa. A właściwie nawet nie o dupę Ci chodzi, tylko o to, że miło by było się do kogoś uśmiechnąć, wstać rano, wypić z kimś poranną kawę i porozmawiać o tym, jak szef Cię wkurwia, albo że nowy komiks z X-Menami już jest w kioskach. 
Nie chodzi mi o to, żeby mieć byle kogo, tylko, żeby mieć kogoś, kto Ci się podoba jako całokształt. Spotykałem się z przystojniakami, z którymi po drugim spotkaniu nie miałem o czym rozmawiać i gdzie wyjść, różniło nas wszystko. Spotykałem się z fajnymi facetami, którzy nie wyglądają jak ci z pierwszych stron kolorowych gazet i nie było nudno. Kończyło się różnie, ale to właśnie te relacje przypominam sobie z uśmiechem.

Ostatnio czytaliśmy sobie z Mimą poradniki psychologiczne, bo chcieliśmy odkryć, co jest z nami nie tak. Bo mimo tego, że część naszych byłych sympatii była po prostu chujami bez mózgu, to znalazło się też kilka takich dobrych materiałów na dłuższą relację.
Kilkadziesiąt stron później nabraliśmy podejrzeń, że sami sabotujemy nasze relacje, z różnych względów, czasem baliśmy się, że się same jebną, więc może lepiej skończyć je wcześniej, na naszych zasadach. Czasem stwierdziliśmy, że nasi wymarzeni i idealni faceci nie byli ideałami i poczuliśmy się oszukani. A przecież sami, (sorry Mima), nie jesteśmy idealni, to dlaczego sami szukamy ideałów? My też nie potrafiliśmy wybrać dwóch z trzech cech przedstawionych we wstępie.
I kiedy jakieś dwa-trzy miesiące temu przy winie zawarliśmy pakt, że musimy się ogarnąć trochę, bo z takim nastawieniem to faktycznie po pięćdziesiątce zamieszkamy razem, sami, smutni i kupujący wino na kartony, to jak na złość Ktoś się w naszych życiach pojawił. Najpierw u Niej, później u mnie. I tak sobie spokojnie trwa od czasu jakiegoś. Zawarliśmy kolejny pakt - jak wpadniemy znów w jakiś atak paniki czy histerii albo mamy chujowe wątpliwości to dzwonimy do siebie i rozmawiamy ze sobą pół godziny albo i dłużej. I okazuje się, że atak paniki i wątpliwości mijają,
Obaj nasi absztyfikanci nie są ideałami. A my uczymy się darzyć uczuciem kogoś, kto ideałem nie jest. I okazuje się, że ci nieidealni nas coraz bardziej zaskakują i może to jest klucz do jakiegoś sukcesu? Sprawić, żeby ktoś nieidealny stał się naszym ideałem?