271) Aniołek – Pracownik!
Siedzę sobie w domu rodzinnym, zmęczony po odśnieżaniu podjazdu
(śniegu tutaj tyle, że miejscami do pasa sięga. MOJEGO) i zastanawiam
się nad tym, co przyniesie mi przyszły tydzień, słuchając jednocześnie Kleerup ft. Lykke Li – Until We Bleed.
——————————————————————-
Zaczynam pierwszą w życiu pracę. Tfu, nie pracę, „praktykę”, to znaczy że taką pracę, tylko że bezpłatną. Przynajmniej przez jakiś czas – później mogą albo mnie zatrudnić, albo powiedzieć „ej, spadaj, kiepski jesteś, nie potrzebujemy tu kogoś takiego”.
Zobaczymy jak to będzie, na razie mam mieszane uczucia, bo moja prowadząca zrobiła na mnie wrażenie osoby, która nie koniecznie cieszy się z tego, że będzie musiała niańczyć żółtodzioba. No ale przecież każdy kiedyś zaczynał, nikt nie rodzi się Panem Mega Elo W Chuj Zajebistym Pracownikiem, Który Wie Wszystko.
Boję się, no. W końcu to pierwsza praca. Boję się, że nie polubią Aniołka, że będą się krzywo patrzyli, że Aniołek chce wyjść na papierosa raz na 4 godziny, że Aniołek nie da sobie rady z Tymi Wszystkimi Papierami, że ten miesiąc będzie dla Aniołka ciężki.
Choć z drugiej strony, nie mogę się doczekać pierwszego dnia w pracy. Bo jeśli okaże się, że współpracownicy będą mili i tacy ProAniołkowi, to może to być dla mnie ciekawe doświadczenie. A Miejsce Aniołkowej Pracy jest całkiem ładne, blisko Aniołkowego Mieszkania i zbliżone do Zawodowych Marzeń Aniołka. A że jestem estetycznym, leniwym i ukierowanym zawodowo człowiekiem, to chciałbym, żeby było zajebiście.
——————————————————————-
Kciuki trzymajcie!
——————————————————————-
A tak poza tym, to:
-Chcę wiosny, bo na wiosnę człowiekowi lepiej się żyje.
-Facetów w moim życiu brak, bo tak! (Przecież teraz nie mam czasu na seksy i miłości, skupiam się na tej całej tej, no, karierze).
-Na koncie pustki, bo Twardziel w komputerze się zepsuł i na nowy wydałem dwie stówki. Przez tydzień będę siedział w mieszkaniu i jadł kurz
-OnetBlog ciągle mnie zadziwia (ale o tym w innej notce).
——————————————————————-
——————————————————————-
Zaczynam pierwszą w życiu pracę. Tfu, nie pracę, „praktykę”, to znaczy że taką pracę, tylko że bezpłatną. Przynajmniej przez jakiś czas – później mogą albo mnie zatrudnić, albo powiedzieć „ej, spadaj, kiepski jesteś, nie potrzebujemy tu kogoś takiego”.
Zobaczymy jak to będzie, na razie mam mieszane uczucia, bo moja prowadząca zrobiła na mnie wrażenie osoby, która nie koniecznie cieszy się z tego, że będzie musiała niańczyć żółtodzioba. No ale przecież każdy kiedyś zaczynał, nikt nie rodzi się Panem Mega Elo W Chuj Zajebistym Pracownikiem, Który Wie Wszystko.
Boję się, no. W końcu to pierwsza praca. Boję się, że nie polubią Aniołka, że będą się krzywo patrzyli, że Aniołek chce wyjść na papierosa raz na 4 godziny, że Aniołek nie da sobie rady z Tymi Wszystkimi Papierami, że ten miesiąc będzie dla Aniołka ciężki.
Choć z drugiej strony, nie mogę się doczekać pierwszego dnia w pracy. Bo jeśli okaże się, że współpracownicy będą mili i tacy ProAniołkowi, to może to być dla mnie ciekawe doświadczenie. A Miejsce Aniołkowej Pracy jest całkiem ładne, blisko Aniołkowego Mieszkania i zbliżone do Zawodowych Marzeń Aniołka. A że jestem estetycznym, leniwym i ukierowanym zawodowo człowiekiem, to chciałbym, żeby było zajebiście.
——————————————————————-
Kciuki trzymajcie!
——————————————————————-
A tak poza tym, to:
-Chcę wiosny, bo na wiosnę człowiekowi lepiej się żyje.
-Facetów w moim życiu brak, bo tak! (Przecież teraz nie mam czasu na seksy i miłości, skupiam się na tej całej tej, no, karierze).
-Na koncie pustki, bo Twardziel w komputerze się zepsuł i na nowy wydałem dwie stówki. Przez tydzień będę siedział w mieszkaniu i jadł kurz
-OnetBlog ciągle mnie zadziwia (ale o tym w innej notce).
——————————————————————-
270) Game ołwer
Ostatnie dni były dla mnie… no własnie, dziwne trochę.
Z jednej strony egzaminy zdane (i to o dziwo bardzo dobrze), telefon w sprawie pracy (na dniach mam rozmowę kwalifikacyjną), Młodemu się układa na studiach i takie tam sratytaty.
Z drugiej strony już trzecia osoba z rzędu, z którą byłem na pofellowowej randce (bo zamiast się uczyć, gziłem się po kawiarniach, Rodzicielka by tego nie pochwalała) powiedziała mi, że widzi mnie raczej jako materiał na kumpla a nie na chłopaka. I teraz się zastanawiam, czy to dlatego, że jestem zbyt zajebisty, czy wręcz odwrotnie.
Choć w sumie odpowiedzi na to pytanie znać nie chcę.
Poza tym komputer mi się zepsuł i nie wiem co zrobić, by znowu działał, tak więc z internetem będę teraz na bakier. Bo Młody owszem laptopa posiada, ale robi te swoje śmieszne projekciki i trochę dupa.
Ale w sumie ja nie chciałem pisać o moim życiu, tylko przekazać Wam prośbę mojego dobrego kolegi z gejowego świata.
Bierze udział w konkursie na walentynkową kartkę i liczy na pomoc czytelników z gayświata! Głosować można raz dziennie, tak więc zapraszam go głosowania. POMÓŻMY BUBIE
http://www.ilovemilka.pl/v5275B
Kto nie zagłosuje, ten ciotka Volierówka z połamanymi nadgarstkami!
Z jednej strony egzaminy zdane (i to o dziwo bardzo dobrze), telefon w sprawie pracy (na dniach mam rozmowę kwalifikacyjną), Młodemu się układa na studiach i takie tam sratytaty.
Z drugiej strony już trzecia osoba z rzędu, z którą byłem na pofellowowej randce (bo zamiast się uczyć, gziłem się po kawiarniach, Rodzicielka by tego nie pochwalała) powiedziała mi, że widzi mnie raczej jako materiał na kumpla a nie na chłopaka. I teraz się zastanawiam, czy to dlatego, że jestem zbyt zajebisty, czy wręcz odwrotnie.
Choć w sumie odpowiedzi na to pytanie znać nie chcę.
Poza tym komputer mi się zepsuł i nie wiem co zrobić, by znowu działał, tak więc z internetem będę teraz na bakier. Bo Młody owszem laptopa posiada, ale robi te swoje śmieszne projekciki i trochę dupa.
Ale w sumie ja nie chciałem pisać o moim życiu, tylko przekazać Wam prośbę mojego dobrego kolegi z gejowego świata.
Bierze udział w konkursie na walentynkową kartkę i liczy na pomoc czytelników z gayświata! Głosować można raz dziennie, tak więc zapraszam go głosowania. POMÓŻMY BUBIE
http://www.ilovemilka.pl/v5275B
Kto nie zagłosuje, ten ciotka Volierówka z połamanymi nadgarstkami!
269) Napierdalanie!
Młody spakował manatki i pojechał do Zapiździajewa. Wkurwił się, bo
nie był w domu ani razu w Nowym Roku. Zostawił mnie na
caaaaaaaaaaaaaaały weekend w domu.
I teraz tak:
Mógłbym zrobić posiadówę przy wódce, mógłbym zaplanować wieczór gier planszowych albo oglądać filmy i teledyski z lat 90tych (np Spice Girls, niby komercha, ale łezka się w oku kręci), mógłbym sobie wyjść do Wyzwolonej, albo na sanki. Ale chujnia, bo nie.
Miałem nawet szalony plan, żeby jutro wsiąść w pociąg i pojechać do Aniołkowych Dziadków, z bombonierką i życzeniami (bo jutro moi drodzy jest Dzień Babci, a pojutrze – Dziadka!), ale musialbym zapierdzielać 10 kilometrów na piechotę przy -10ciu, bo autobusy nie jeżdżą, a na stopa nikt mnie nie zabierze.
Zamiast tego złączyłem sobie dwa łóżka – swoje i Młodego, pościeliłem, położyłem się i… napierdalam do sesji.
Szał pał i ojacie.
Nie lubię mieszkać sam. Nie lubię siedzieć w domu i nie mieć się do kogo odezwać. Nie lubię się uczyć bez napierdzielania Młodego „Ej Ty kurwa, wyłącz fejsbuka i idź się uczyć bo potem będzie płacz”.
————————————————-
Młody wysłał mi wlasnie SMSa „Czesc Staruchu, co u Ciebie? Wylacz fejsbuka i idz sie uczyc, bo bedziesz plakac, ze nie zdales egzaminu”.
I jak tu go nie kochać?
(kiedyś dam mu oficjalne pozwolenie na przeczytanie tego bloga i się tak nawzrusza, że o nim piszę tak miło, że aż mi pokój łzami zaleje. Zresztą chuj, posprzątam.)
I teraz tak:
Mógłbym zrobić posiadówę przy wódce, mógłbym zaplanować wieczór gier planszowych albo oglądać filmy i teledyski z lat 90tych (np Spice Girls, niby komercha, ale łezka się w oku kręci), mógłbym sobie wyjść do Wyzwolonej, albo na sanki. Ale chujnia, bo nie.
Miałem nawet szalony plan, żeby jutro wsiąść w pociąg i pojechać do Aniołkowych Dziadków, z bombonierką i życzeniami (bo jutro moi drodzy jest Dzień Babci, a pojutrze – Dziadka!), ale musialbym zapierdzielać 10 kilometrów na piechotę przy -10ciu, bo autobusy nie jeżdżą, a na stopa nikt mnie nie zabierze.
Zamiast tego złączyłem sobie dwa łóżka – swoje i Młodego, pościeliłem, położyłem się i… napierdalam do sesji.
Szał pał i ojacie.
Nie lubię mieszkać sam. Nie lubię siedzieć w domu i nie mieć się do kogo odezwać. Nie lubię się uczyć bez napierdzielania Młodego „Ej Ty kurwa, wyłącz fejsbuka i idź się uczyć bo potem będzie płacz”.
————————————————-
Młody wysłał mi wlasnie SMSa „Czesc Staruchu, co u Ciebie? Wylacz fejsbuka i idz sie uczyc, bo bedziesz plakac, ze nie zdales egzaminu”.
I jak tu go nie kochać?
(kiedyś dam mu oficjalne pozwolenie na przeczytanie tego bloga i się tak nawzrusza, że o nim piszę tak miło, że aż mi pokój łzami zaleje. Zresztą chuj, posprzątam.)
268) Z cyklu „Listy do Anioła”.
http://www.youtube.com/watch?v=aftDLexXNX8
——————————–
Dzięki za to, że tak wielu z Was mnie czyta. Zdziwiłem się, czytając komentarze, wiadomości na mailu i gadu gadu.
Sympatycznie w chuj
Od: | XXX |
Data wysłania: | 12.01.2010 04:22:49 |
Status wiadomości: | |
Temat wiadomości: | (Brak tematu) |
Treść wiadomości: |
|
Do: | XXX |
Data wysłania: | 12.01.2010 11:03:11 |
Status wiadomości: | |
Temat wiadomości: | Re: (Brak tematu) |
Treść wiadomości: |
|
Od: | XXX |
Data wysłania: | 13.01.2010 03:04:42 |
Status wiadomości: | |
Temat wiadomości: | Re: Re: (Brak tematu) |
Treść wiadomości: |
|
Dzięki za to, że tak wielu z Was mnie czyta. Zdziwiłem się, czytając komentarze, wiadomości na mailu i gadu gadu.
Sympatycznie w chuj
267) Bosso, nauka i maile.
Czwarta w nocy.
Nareszcie przyswoiłem sobie materiał na jutrzejsze koło. Fajnie by było dostać z tego 5, ale w cuda nie wierzę. Ojtam, ojtam.
Nie wiem jak Wy, ale mi mózg najlepiej pracuje w godzinach wieczorno-nocnych. To znaczy, że w dzień wszystko mnie rozprasza, gołębie, sąsiedzi, to, że mam tyle innych rzeczy do zrobienia, że jestem głodny… W nocy jest inaczej. Włączam muzykę w tle, rozwalam się na łóżku, Młody robi swoje śmieszne projekciki na studia, ja powtarzam, w powietrzu unosi się zapach papierosowego dymu. Atmosfera zajebiście sprzyjająca nauce, przynajmniej dla mnie.
Dzisiaj na tapecie jako podkład muzyczny Gaba Kulka. Jej „Bosso” jest rewelacyjne. Polecam.
—————————————–
Jako, że niedawno odezwał się do mnie na maila mój czytelnik, po raz kolejny zacząłem rozmyślać o tym, kto czyta tego bloga. Czy oprócz stałych bywalców (Wyzwolooooona!, vine, a-tekst, Mateo, pozdrawiam!) wpada ktoś, żeby sprawdzić w miarę regularnie, co się u mnie ciekawego dzieje?
Interesuje mnie to nie dlatego, że moje ego wprostproporcjonalnie wysokie do ilości komentarzy, nie, nie, nie. Po prostu zastanawiam się, czy moje życie jest choć trochę ciekawe. Chociaż z drugiej strony, trochę komplementów jeszcze nikomu nie zaszkodziło
Odzywajcie się czasem Wy, cichociemni czytelnicy. Bo uwierzcie mi, to, kto mnie czyta, ciekawi mnie tak bardzo, jak (zapewne) Was to, co napiszę w tym okienku (kurwa, gramatycznie to zdanie to porażka, ale wybaczcie mi, po prostu spać mi się chce).
Nareszcie przyswoiłem sobie materiał na jutrzejsze koło. Fajnie by było dostać z tego 5, ale w cuda nie wierzę. Ojtam, ojtam.
Nie wiem jak Wy, ale mi mózg najlepiej pracuje w godzinach wieczorno-nocnych. To znaczy, że w dzień wszystko mnie rozprasza, gołębie, sąsiedzi, to, że mam tyle innych rzeczy do zrobienia, że jestem głodny… W nocy jest inaczej. Włączam muzykę w tle, rozwalam się na łóżku, Młody robi swoje śmieszne projekciki na studia, ja powtarzam, w powietrzu unosi się zapach papierosowego dymu. Atmosfera zajebiście sprzyjająca nauce, przynajmniej dla mnie.
Dzisiaj na tapecie jako podkład muzyczny Gaba Kulka. Jej „Bosso” jest rewelacyjne. Polecam.
—————————————–
Jako, że niedawno odezwał się do mnie na maila mój czytelnik, po raz kolejny zacząłem rozmyślać o tym, kto czyta tego bloga. Czy oprócz stałych bywalców (Wyzwolooooona!, vine, a-tekst, Mateo, pozdrawiam!) wpada ktoś, żeby sprawdzić w miarę regularnie, co się u mnie ciekawego dzieje?
Interesuje mnie to nie dlatego, że moje ego wprostproporcjonalnie wysokie do ilości komentarzy, nie, nie, nie. Po prostu zastanawiam się, czy moje życie jest choć trochę ciekawe. Chociaż z drugiej strony, trochę komplementów jeszcze nikomu nie zaszkodziło
Odzywajcie się czasem Wy, cichociemni czytelnicy. Bo uwierzcie mi, to, kto mnie czyta, ciekawi mnie tak bardzo, jak (zapewne) Was to, co napiszę w tym okienku (kurwa, gramatycznie to zdanie to porażka, ale wybaczcie mi, po prostu spać mi się chce).
266) „Przecież jesteśmy tu dla przyjemności”
Się uczę. Nie powiem, że jakoś mega dużo, bo już za stary na to
jestem. Wiecie, niedługo 22 na karku, umysł nie przyswaja tyle wiedzy,
co w młodości.
Rodzicielka kupiła mi wczoraj Tajgery i paczkę papierosów, z bólem w sercu, bo uważa, że to zło i przez to umrę. Ale ja tam nie umiem się uczyć bez wspomagaczy. Umrę, ale przynajmniej będę magistrem
Więc tajger jest w szklance (picie z butelki to już nie przystoi, poważny człowiek przecież ze mnie!), papieros w ustach, notatki w dłoni, muzyka w głośnikach. Miło tak, słuchać przebojów z młodości moich rodziców, czytając o chujach mujach dzikich wężach.
A propo starych przebojów, to ja je bardzo lubię. Uważam, że ubiegłe stulecie było o wiele ciekawsze, jeśli chodzi o muzykę. Bo teraz hiciorami są piosenki o świeceniu jak miliony moment, o głosie jak anioła, czy nie łamaniu się (ludzie niech swoje myślą!). Kiedyś piosenki miały przynajmniej jakiś sens.
Słuchając jednej z moich ulubionych wokalistek (obok Danuty Rinn i kilku innych), natrafiłem na fragment filmu „Pożegnania”, gdzie śpiewa piosenkę, którą wszyscy chyba gdzieś słyszeli:
Sława Przybylska – „Pamiętasz, była jesień” (fragment z filmu „Pożegnania” z 1958 roku)
I tak sobie myślę, że ludzie to potrafili kiedyś podrywać i flirtować. Trochę smutne, że to gdzieś przepadło, bo sam chciałbym kiedyś poznać faceta, który mówił by jak poeta, bez sensu ale ładnie (a żadnym strasznym niepoprawnym romantykiem nie jestem.
Zamiast tego dostałem dzisiaj maila na fellow:
„Cześć, ja 183/76/21cm pała. Brunet spod Poznania, chętny na seks. Hasło do fot to qwerty66. Mogę dojechać”.
Romantyzm iście XXIwieczny.
Zajebiście.
Rodzicielka kupiła mi wczoraj Tajgery i paczkę papierosów, z bólem w sercu, bo uważa, że to zło i przez to umrę. Ale ja tam nie umiem się uczyć bez wspomagaczy. Umrę, ale przynajmniej będę magistrem
Więc tajger jest w szklance (picie z butelki to już nie przystoi, poważny człowiek przecież ze mnie!), papieros w ustach, notatki w dłoni, muzyka w głośnikach. Miło tak, słuchać przebojów z młodości moich rodziców, czytając o chujach mujach dzikich wężach.
A propo starych przebojów, to ja je bardzo lubię. Uważam, że ubiegłe stulecie było o wiele ciekawsze, jeśli chodzi o muzykę. Bo teraz hiciorami są piosenki o świeceniu jak miliony moment, o głosie jak anioła, czy nie łamaniu się (ludzie niech swoje myślą!). Kiedyś piosenki miały przynajmniej jakiś sens.
Słuchając jednej z moich ulubionych wokalistek (obok Danuty Rinn i kilku innych), natrafiłem na fragment filmu „Pożegnania”, gdzie śpiewa piosenkę, którą wszyscy chyba gdzieś słyszeli:
Sława Przybylska – „Pamiętasz, była jesień” (fragment z filmu „Pożegnania” z 1958 roku)
I tak sobie myślę, że ludzie to potrafili kiedyś podrywać i flirtować. Trochę smutne, że to gdzieś przepadło, bo sam chciałbym kiedyś poznać faceta, który mówił by jak poeta, bez sensu ale ładnie (a żadnym strasznym niepoprawnym romantykiem nie jestem.
Zamiast tego dostałem dzisiaj maila na fellow:
„Cześć, ja 183/76/21cm pała. Brunet spod Poznania, chętny na seks. Hasło do fot to qwerty66. Mogę dojechać”.
Romantyzm iście XXIwieczny.
Zajebiście.
265) Sesja
Jeśli moimi ulubionymi zajęciami nagle stały się prace porządkowe,
odśnieżanie parapetu, przeglądanie jutuba, granie w facebookowe gry,
oglądanie nowego sitcomu online, dzwonienie do PanaDoskonałego, nauka
gry na gitarze, robienie pysznych obiadów i sprawdzanie co 10 minut, czy
nikt mi nie wysłał nowego maila, to znak to, że sesja idzie.
Muszę się wziąc w garść. Opanować drzemiącego lenia, który co jakiś czas wychodzi na światło dzienne, uzurpując sobie prawo do decydowania o tym, że gapienie sie w sufit albo włączania i wyłączanie nowej lampki stojącej stało się bardziej fascynujące niż notatki z wykładów.
Bo miło by było zaliczyć tę sukę sesję.
—————————————-
A poza tym to mój kochany bank stwierdził, że w nowym, 2010 roku zmniejszy mój maksymalny debet. To znaczy, że mam jeszcze tylko 40 złotych na koncie, musiałbym podładować komkartę, kupić jakieś tam jedzenie i skserować notatki. Nice, nice.
Umięśniona Łydka (sorki, vine, ale spodobało mi się to określenie), od jakiegoś czasu się nie odzywa „bo jest zajęta”, mnie głowa boli a facebook stwierdził, że moja szansa na miłość w 2010 roku wynosi 1%. Szałowo
Zajebiście się zaczął ten nowy rok.
Muszę się wziąc w garść. Opanować drzemiącego lenia, który co jakiś czas wychodzi na światło dzienne, uzurpując sobie prawo do decydowania o tym, że gapienie sie w sufit albo włączania i wyłączanie nowej lampki stojącej stało się bardziej fascynujące niż notatki z wykładów.
Bo miło by było zaliczyć tę sukę sesję.
—————————————-
A poza tym to mój kochany bank stwierdził, że w nowym, 2010 roku zmniejszy mój maksymalny debet. To znaczy, że mam jeszcze tylko 40 złotych na koncie, musiałbym podładować komkartę, kupić jakieś tam jedzenie i skserować notatki. Nice, nice.
Umięśniona Łydka (sorki, vine, ale spodobało mi się to określenie), od jakiegoś czasu się nie odzywa „bo jest zajęta”, mnie głowa boli a facebook stwierdził, że moja szansa na miłość w 2010 roku wynosi 1%. Szałowo
Zajebiście się zaczął ten nowy rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad ;-)