313) Idzie sobie wiosna, słychać świergot ptaka, ładna to piosenka tylko głupia taka…*
Od kilku dni mamy kalendarzową wiosnę.
Fajnie, fajnie, jak w kombajnie.
Po tej chujowej zimie, fajno wyjść sobie na dwór w wiosennych ciuchach i pouprawiać błogie nicnierobienie w parku, rozkoszując się wiosennymi promieniami słońca, słuchając wiosennych odgłosów przyrody (za to kocham Poznań, bo ma Cytadelę, która jest taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaka duża), leżąc na wiosennej trawce z przyjaciółmi.
Albo wyskoczyć na rower, z naładowaną empetróją na uszach. I słuchać np tego:
http://www.youtube.com/watch?v=ZwbNesQeods&feature=player_embedded
——————————————————–
Kolo ma nadal moją książkę. To znaczy nie moją, Młodego.
Żeby ostatecznie uporać się z emocjami, musiałbym odłożyć ją na miejsce w mojej małej biblioteczce.
Może to głupie, ale takie niedokończone sprawy strasznie na mnie działają. Ostatnią niedokończoną sprawą był kwiat od Botanika.
Usechł i z jego podstawki zrobiłem sobie popielniczkę – sprawa skończona.
A teraz ta pusta przestrzeń strasznie kole w oczy, wiecie?
Dzisiaj mieliśmy się spotkać na spacerze, miało nastąpić przekazanie powyższego przedmiotu. I rozmowa, bo jakoś tak się stało, że Kolo przedwczoraj strasznie mnie opierdolił, że się do niego nie odzywam. Bo mu mnie brakuje, bo chciałby ze mną pogadać i takie tam sratytaty.
Dzisiaj odwołał spotkanie smsem, z powodu jakichś wcześniejszych rodzinnych zobowiązań.
Okeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej.
A miejsce na półce nadal zionie pustką.
——————————————————–
Skupić się na nauce.
Skupić się na nauce.
Skupić się.
Skupić.
S.
*)Wie ktoś skąd ten cytat w tytule? Wie? Wie? Wuja google nie pytamy!
Fajnie, fajnie, jak w kombajnie.
Po tej chujowej zimie, fajno wyjść sobie na dwór w wiosennych ciuchach i pouprawiać błogie nicnierobienie w parku, rozkoszując się wiosennymi promieniami słońca, słuchając wiosennych odgłosów przyrody (za to kocham Poznań, bo ma Cytadelę, która jest taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaka duża), leżąc na wiosennej trawce z przyjaciółmi.
Albo wyskoczyć na rower, z naładowaną empetróją na uszach. I słuchać np tego:
http://www.youtube.com/watch?v=ZwbNesQeods&feature=player_embedded
——————————————————–
Kolo ma nadal moją książkę. To znaczy nie moją, Młodego.
Żeby ostatecznie uporać się z emocjami, musiałbym odłożyć ją na miejsce w mojej małej biblioteczce.
Może to głupie, ale takie niedokończone sprawy strasznie na mnie działają. Ostatnią niedokończoną sprawą był kwiat od Botanika.
Usechł i z jego podstawki zrobiłem sobie popielniczkę – sprawa skończona.
A teraz ta pusta przestrzeń strasznie kole w oczy, wiecie?
Dzisiaj mieliśmy się spotkać na spacerze, miało nastąpić przekazanie powyższego przedmiotu. I rozmowa, bo jakoś tak się stało, że Kolo przedwczoraj strasznie mnie opierdolił, że się do niego nie odzywam. Bo mu mnie brakuje, bo chciałby ze mną pogadać i takie tam sratytaty.
Dzisiaj odwołał spotkanie smsem, z powodu jakichś wcześniejszych rodzinnych zobowiązań.
Okeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej.
A miejsce na półce nadal zionie pustką.
——————————————————–
Skupić się na nauce.
Skupić się na nauce.
Skupić się.
Skupić.
S.
*)Wie ktoś skąd ten cytat w tytule? Wie? Wie? Wuja google nie pytamy!
312) I know what boys like… NOT!
Egzamin skopany, bo oczywiście nie mogłem dostać pytań, których
się nauczyłem. I chuj, że 3/4 zagadnień napisałem koncertowo, jak o tym
czwartym nie miałem bladziutkiego pojęcia?
Trudno, wrzesień, czy coś.
——————————————–
The Waitresses – I Know What Boys Like
E, chyba jednak nie.
Wiecie, raz na jakiś czas miewam bolesne miesiączki. To znaczy, nie chodzi mi o te KOBIECE sprawy, bo ja jestem facetem i całkiem mi z tym dobrze (sikanie do pisuarów RLZ!). Chodzi mi o moje „poważne związki” które trwają z reguły miesiąc z hakiem.
Trwają sobie i trwają. Jest uroczo, słit, są esemesy, są spotkania, są pocałunki, poznawanie znajomych.
A później, kiedy Aniołek zaczyna się wkręcać i myśleć, że to może być coś trwalszego - BUM!
I koniec.
A Aniołek myśli, dlaczego.
——————————————-
Wiecie co jest śmieszne? Że za każdym razem mi mówią coś w stylu „Jesteś naprawdę fajnym, zabawnym w chuj, przystojnym facetem z uporządkowaną głową pełną szalonych pomysłów ale nie wyleczyłem się jeszcze z byłego/nie czuję tego/(…) i wolałbym, żebyśmy zostali świetnymi kumplami. Sorki.”
I teraz – albo to komplement, że jestem naprawdę tak niesamowicie wręcz zajekurwabiście wybitną jednostką, wszyscy chcą usiąść w moim cieniu, dotknąć mnie i czerpać z tej zajebistości na zasadach osmozy. Czyli fajnie.
Albo jestem tak beznadziejną osobą, która nie potrafi rozkochać w sobie nawet nadmuchiwanego materaca.
Czyli fajnie jakby mniej …
kwejk
Trudno, wrzesień, czy coś.
——————————————–
The Waitresses – I Know What Boys Like
E, chyba jednak nie.
Wiecie, raz na jakiś czas miewam bolesne miesiączki. To znaczy, nie chodzi mi o te KOBIECE sprawy, bo ja jestem facetem i całkiem mi z tym dobrze (sikanie do pisuarów RLZ!). Chodzi mi o moje „poważne związki” które trwają z reguły miesiąc z hakiem.
Trwają sobie i trwają. Jest uroczo, słit, są esemesy, są spotkania, są pocałunki, poznawanie znajomych.
A później, kiedy Aniołek zaczyna się wkręcać i myśleć, że to może być coś trwalszego - BUM!
I koniec.
A Aniołek myśli, dlaczego.
——————————————-
Wiecie co jest śmieszne? Że za każdym razem mi mówią coś w stylu „Jesteś naprawdę fajnym, zabawnym w chuj, przystojnym facetem z uporządkowaną głową pełną szalonych pomysłów ale nie wyleczyłem się jeszcze z byłego/nie czuję tego/(…) i wolałbym, żebyśmy zostali świetnymi kumplami. Sorki.”
I teraz – albo to komplement, że jestem naprawdę tak niesamowicie wręcz zajekurwabiście wybitną jednostką, wszyscy chcą usiąść w moim cieniu, dotknąć mnie i czerpać z tej zajebistości na zasadach osmozy. Czyli fajnie.
Albo jestem tak beznadziejną osobą, która nie potrafi rozkochać w sobie nawet nadmuchiwanego materaca.
Czyli fajnie jakby mniej …
kwejk
311) Przewróciło się, niech leży
http://w283.wrzuta.pl/audio/27WqpFXJw93/elektryczne_gitary_przewrocilo_sie
Młody mi się rozchorował. To znaczy niedzielny wieczór spędził na narzekaniu, że go gardełko boli, że jakieś białe plamy na migdałkach widzi, że ma gorączkę pod 39 stopni.
Zaproponowałem mu ‘delikatnie’ żeby poszedł do jakiegoś lekarza, bo to pewnie angina, i jeszcze ‘delikatniej’, żeby wyjechał do rodzinnego Zapiździajewa, bo ja chorować nie chcę, bo praca, bo studia-srudia, bo Kolo.
Tak więc wyjechał w poniedziałek z bolącym sercem, był u lekarza, dostał tabsy, siedzi w pokoju i mnie wkurwia smsami i telefonami, że mu dobrze, że właśnie zjadł zajebisty obiad, że mama robi muffinki… Że przyjeżdża w piątek, bo jego dziewucha też się rozchorowała i co by robił w tym Poznaniu sam (na zasugerowanie, że mógłby chodzić na uczelnie, powiedział coś w stylu „<westchnięcie>eeeeeeeeeeee</westchnięcie>” (żart zrozumiały dla ludzi potrafiących hateemelować)).
Tak więc do piątku mam wolną chatę. Szał pał.
A w piątek mam egzamin.
—————————————
SMS do Młodego: „Młody, dobrze że przyjedziesz w piątek, kuruj się tam kuruj, bo jak przyjedziesz, to posprzątasz mieszkanie :*”
SMS od Młodego: „Spierdalaj”
Młody mi się rozchorował. To znaczy niedzielny wieczór spędził na narzekaniu, że go gardełko boli, że jakieś białe plamy na migdałkach widzi, że ma gorączkę pod 39 stopni.
Zaproponowałem mu ‘delikatnie’ żeby poszedł do jakiegoś lekarza, bo to pewnie angina, i jeszcze ‘delikatniej’, żeby wyjechał do rodzinnego Zapiździajewa, bo ja chorować nie chcę, bo praca, bo studia-srudia, bo Kolo.
Tak więc wyjechał w poniedziałek z bolącym sercem, był u lekarza, dostał tabsy, siedzi w pokoju i mnie wkurwia smsami i telefonami, że mu dobrze, że właśnie zjadł zajebisty obiad, że mama robi muffinki… Że przyjeżdża w piątek, bo jego dziewucha też się rozchorowała i co by robił w tym Poznaniu sam (na zasugerowanie, że mógłby chodzić na uczelnie, powiedział coś w stylu „<westchnięcie>eeeeeeeeeeee</westchnięcie>” (żart zrozumiały dla ludzi potrafiących hateemelować)).
Tak więc do piątku mam wolną chatę. Szał pał.
A w piątek mam egzamin.
—————————————
W związku z powyższym nie przejmuję się
takimi pierdołami, jak ciepły i pożywny obiad, porządek w mieszkaniu…
zaopatrzyłem się w 5 litrów tajgera, i że się tak wyrażę, NAPIERDALAM.
—————————————SMS do Młodego: „Młody, dobrze że przyjedziesz w piątek, kuruj się tam kuruj, bo jak przyjedziesz, to posprzątasz mieszkanie :*”
SMS od Młodego: „Spierdalaj”
310) Wiosna, nie jest źle
W Poznaniu +10. Słonecznie. Wiosna.
Nie wiem jak Wy, ale ja się cieszę, że za nami mrozy. Że mogę popierdzielać w wiosennej kurtce i w trampkach do roboty, że po pracy wita mnie Słońce, a nie księżyc zakryty milionem chmur. Że za oknem nie jest ponuro.
Potrzebowałem tego. Zima trwała zdecydowanie za długo. Zdążyłem załapać kilka dołów, stać się jebanym domatorem, który nigdzie nie wychodzi, tylko siedzi w moim kawalerskim mieszkaniu i ogląda któryś z kolei serial.
Fajnie, kurwa.
————————————
W związku z powyższym, ubiegły weekend był jednym z najprzyjemniejszych w ostatnim czasie. Piątkowy dzień z Kolem (bo przecież każda osoba na moim blogu ma jakiś pseudonim, musiałem jakiś wymyślić facetowi z poprzedniego posta ), sobota spędzona z Parą Doskonałą w kawiarni, ze Znajomymi z Roku (określenie zbiorcze) i z Wyzwoloną oraz Pedagożką, bo ta ostatnia miała urodziny. Niedziela pod znakiem Młodego i jego dziewczyny. Po tak męczącym weekendzie cudownie było wstać w poniedziałek do pracy, serio. Zastrzyk energii.
Duży!
———————————-
Siedzę w Zapiździajewie, bo jutro szykuje się impreza rodzinna. Obok mnie Młody gra w jakąś głupią gierkę, na łóżku leżą notatki z Kolejnego Przedmiotu Na Tych Studiach, Którego Fanem Nie Jestem, w słuchawkach leci http://rezteherbe.wrzuta.pl/audio/3f1FbvOKVtl/muzykoterapia_-_woda (kolejny paradoks w moim życiu – kiedy jest mi wesoło – słucham smutnych kawałków) a ja sobie myślę, że moje życie nie jest wcale takie złe, jak myślałem.
Nie jest źle.
Nie jest źle.
Nie jest źle.
Nie wiem jak Wy, ale ja się cieszę, że za nami mrozy. Że mogę popierdzielać w wiosennej kurtce i w trampkach do roboty, że po pracy wita mnie Słońce, a nie księżyc zakryty milionem chmur. Że za oknem nie jest ponuro.
Potrzebowałem tego. Zima trwała zdecydowanie za długo. Zdążyłem załapać kilka dołów, stać się jebanym domatorem, który nigdzie nie wychodzi, tylko siedzi w moim kawalerskim mieszkaniu i ogląda któryś z kolei serial.
Fajnie, kurwa.
————————————
W związku z powyższym, ubiegły weekend był jednym z najprzyjemniejszych w ostatnim czasie. Piątkowy dzień z Kolem (bo przecież każda osoba na moim blogu ma jakiś pseudonim, musiałem jakiś wymyślić facetowi z poprzedniego posta ), sobota spędzona z Parą Doskonałą w kawiarni, ze Znajomymi z Roku (określenie zbiorcze) i z Wyzwoloną oraz Pedagożką, bo ta ostatnia miała urodziny. Niedziela pod znakiem Młodego i jego dziewczyny. Po tak męczącym weekendzie cudownie było wstać w poniedziałek do pracy, serio. Zastrzyk energii.
Duży!
———————————-
Siedzę w Zapiździajewie, bo jutro szykuje się impreza rodzinna. Obok mnie Młody gra w jakąś głupią gierkę, na łóżku leżą notatki z Kolejnego Przedmiotu Na Tych Studiach, Którego Fanem Nie Jestem, w słuchawkach leci http://rezteherbe.wrzuta.pl/audio/3f1FbvOKVtl/muzykoterapia_-_woda (kolejny paradoks w moim życiu – kiedy jest mi wesoło – słucham smutnych kawałków) a ja sobie myślę, że moje życie nie jest wcale takie złe, jak myślałem.
Nie jest źle.
Nie jest źle.
Nie jest źle.