316) Coming outy, coming ouciki
Wiecie co jest śmieszne? Taki paradoks coming outów.
Jeśli powiesz komuś, że jesteś gejem na początku znajomości, to przylgnie do Ciebie pewna łatka. Nie jesteś już Aniołem, fajnym facetem, z którym można pogadać, wypić coś fajnego, pobawić się i pośmiać.
Jesteś Aniołem, gejem, ciekawostką. Taką, którą się sprawdza dłużej, niż innych ludzi, którą przez pewien czas trzyma się na dystans, która musi 10 razy bardziej udowadniac, ze jest normalnym facetem, nie „pedałem”.
Dlatego czekasz trochę dłużej, żeby ludzie poznali Cię bez powyższej łatki. Czekasz rok, zaprzyjaźniasz się, czekasz dłużej (bo czujesz, że nie są jeszcze gotowi), znajomi stają się przyjaciółmi. I w końcu, kiedy uświadamiasz sobie, że to już najwyższy czas, srasz dzikiem, bo boisz się, że ich stracisz.
W moim życiu już na pierwszym roku pojawiła się pewna nieśmiała dziewczyna. Mima, powiedzmy. I została do teraz. Nasze stosunki z luźnej znajomości przeradzały się stopniowo w długie rozmowy telefoniczne, kawy na mieście, wspólne imprezowanie, dyskusje o życiu. Zaprzyjaźniliśmy się.
We wtorek spotkałem się przypadkiem z Mimą. Poszliśmy na spacer. Wypaliłem jednego papierosa, drugiego, trzeciego. W końcu:
A: Mima, jestem gejem
M: …Naprawdę?
A: Tak
M: Ale jak teraz kłamiesz, to Cię zabije.
M: Wiesz, Aniołku, podejrzewałam.
A: Czyli ze mnie taka ciota, że aż widać?
M: Nie, ale świetnie gotujesz, rewelacyjnie tańczysz. Poza tym, nie możesz być ciotą, bo kiedyś mi się strasznie podobałeś.
M: Nie powiem Ci, że będę Cię wspierała, bo przecież to nie jest żaden problem, żadna wada, żadna choroba. Nic to między nami nie zmieni.
Kolejna osoba za mną.
http://www.youtube.com/watch?v=e2XP5cc-AAQ
Jeśli powiesz komuś, że jesteś gejem na początku znajomości, to przylgnie do Ciebie pewna łatka. Nie jesteś już Aniołem, fajnym facetem, z którym można pogadać, wypić coś fajnego, pobawić się i pośmiać.
Jesteś Aniołem, gejem, ciekawostką. Taką, którą się sprawdza dłużej, niż innych ludzi, którą przez pewien czas trzyma się na dystans, która musi 10 razy bardziej udowadniac, ze jest normalnym facetem, nie „pedałem”.
Dlatego czekasz trochę dłużej, żeby ludzie poznali Cię bez powyższej łatki. Czekasz rok, zaprzyjaźniasz się, czekasz dłużej (bo czujesz, że nie są jeszcze gotowi), znajomi stają się przyjaciółmi. I w końcu, kiedy uświadamiasz sobie, że to już najwyższy czas, srasz dzikiem, bo boisz się, że ich stracisz.
W moim życiu już na pierwszym roku pojawiła się pewna nieśmiała dziewczyna. Mima, powiedzmy. I została do teraz. Nasze stosunki z luźnej znajomości przeradzały się stopniowo w długie rozmowy telefoniczne, kawy na mieście, wspólne imprezowanie, dyskusje o życiu. Zaprzyjaźniliśmy się.
We wtorek spotkałem się przypadkiem z Mimą. Poszliśmy na spacer. Wypaliłem jednego papierosa, drugiego, trzeciego. W końcu:
A: Mima, jestem gejem
M: …Naprawdę?
A: Tak
M: Ale jak teraz kłamiesz, to Cię zabije.
M: Wiesz, Aniołku, podejrzewałam.
A: Czyli ze mnie taka ciota, że aż widać?
M: Nie, ale świetnie gotujesz, rewelacyjnie tańczysz. Poza tym, nie możesz być ciotą, bo kiedyś mi się strasznie podobałeś.
M: Nie powiem Ci, że będę Cię wspierała, bo przecież to nie jest żaden problem, żadna wada, żadna choroba. Nic to między nami nie zmieni.
Kolejna osoba za mną.
http://www.youtube.com/watch?v=e2XP5cc-AAQ
315) Juesej
Stany, stany
Tak że tego, jest tak:
1. Hamerykanin cały czas jest, wylatuje na początku maja, widujemy
się prawie codziennie, słodko, zajebiście wręcz. Tylko co z tego? Czuję
się jakbym przeżywał wakacyjny romans. A wiecie na czym polegają
wakacyjne romanse?
Jest fajnie tylko na urlopie/wakacjach/kolonii/turnusie rechabilitacyjnym. A później, po pewnym czasie rozłąki, okazuje się, że dzieci raczej z tego nie będzie. Tym bardziej że ja i Hamerykanin mamy pewne cechy, które w kontakcie z drugim puzzlem układanki stają się hm… problemami.
Oczywiście zdarzyć się może i druga wersja historii, to znaczy po dwóch miesiącach rzucimy się w ramiona i będzie słit elo melo <3<3<3. Ale ja jestem takim trochę pesymistą, if You know, what I mean.
2. Młody powiedział swojej Calineczce, żem gej. Pedagożka swojemu chłopowi też zresztą. Wszystko jednego dnia. I reakcja taka jak zwykle: „Ojejku, ALE ANIOŁEK?!”. Chyba powinienem zacząć się ubierać jakoś bardziej gejowato, zrobić sobie balejaż i zmienić tembr głosu, wtedy oszczędziłbym moim znajomym kołatań serca. W każdym razie przyjęli to całkiem dobrze, po tym, jak otrząsnęli się z szoku.
3. Ma ktoś dostęp do jakichś polskich napisów do serialu Will & Grace*? Bo Zacząłem go pochłaniać i jest zajebisty, tyle że fajnie by było rozumieć wszystko, a nie tylko 90%. Anioł nie dość, że pesymista, to jeszcze perfekcjonista.
*)A serial zajebisty, zaprawdę powiadam Wam.
Jest fajnie tylko na urlopie/wakacjach/kolonii/turnusie rechabilitacyjnym. A później, po pewnym czasie rozłąki, okazuje się, że dzieci raczej z tego nie będzie. Tym bardziej że ja i Hamerykanin mamy pewne cechy, które w kontakcie z drugim puzzlem układanki stają się hm… problemami.
Oczywiście zdarzyć się może i druga wersja historii, to znaczy po dwóch miesiącach rzucimy się w ramiona i będzie słit elo melo <3<3<3. Ale ja jestem takim trochę pesymistą, if You know, what I mean.
2. Młody powiedział swojej Calineczce, żem gej. Pedagożka swojemu chłopowi też zresztą. Wszystko jednego dnia. I reakcja taka jak zwykle: „Ojejku, ALE ANIOŁEK?!”. Chyba powinienem zacząć się ubierać jakoś bardziej gejowato, zrobić sobie balejaż i zmienić tembr głosu, wtedy oszczędziłbym moim znajomym kołatań serca. W każdym razie przyjęli to całkiem dobrze, po tym, jak otrząsnęli się z szoku.
3. Ma ktoś dostęp do jakichś polskich napisów do serialu Will & Grace*? Bo Zacząłem go pochłaniać i jest zajebisty, tyle że fajnie by było rozumieć wszystko, a nie tylko 90%. Anioł nie dość, że pesymista, to jeszcze perfekcjonista.
*)A serial zajebisty, zaprawdę powiadam Wam.
314) Aniołek – stara dupa
Od kilku dobrych dni na liczniku Aniołka widnieje stateczna, dojrzała i przyprószona siwizną dwudziestka trójka.
Imprezy urodzinowej nie było, był zamiast tego szybki Trip do Zapiździajewowego banku i z powrotem, nauka na egzamin przerywana smsami i telefonami od rodziców i przyjaciół („Aniołku, stara dupo, miłości, miłości i jeszcze raz miłości!”), samotny wieczór, bo Młody miał swoje zobowiązania i swoje powody do świętowania. I wiadomość.
Bo wiecie, ja to nie mogę mieć za fajnie w życiu. Jak już się coś układa w miarę, to coś innego musi jebnąć. Tak dla równowagi. Jing i kurwa Jang.
To nie jest tak, że kogoś szukałem. Ten ktoś sam się przytrafił. Gdzieś tak na początku kwietnia. Wyemigrował z Kawic, zaproponował mi spotkanie w ciemno, nie zraził się moją brudną dupą (bo oczywiście śpiesząc się na autobus poślizgnąłem się na mokrej trawie i pierdolnąłem malowniczo tyłkiem w błoto, jak się bawić, to się bawić!), później następne, i następne. I jak zaczynało robić się naprawdę miło i sympatycznie, to bam! Jebz! Srutututu! Wiadomość.
„Wyjeżdżam w maju na dwa miechy do jUeSA na delegację”.
How fuckin’ awesome. Amerykanina mi się zachciało.
Tak więc taki trochę pat. Bo za fajnie, żeby to przerwać, za krótko, żeby ciągnąć. Wiecie, średnio po dwóch-trzech tygodniach spotkań pisać do siebie Kociaczku, Misiaczku, Słoninko przez dwa miesiące i wstawać o drugiej rano, żeby pogadać na skejpie (różnica czasowa <3 ).
Tak więc tak się spotykamy, bo się spotykamy*. A później się zobaczy.
Je, je, je.
————————————————–
http://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths
Imprezy urodzinowej nie było, był zamiast tego szybki Trip do Zapiździajewowego banku i z powrotem, nauka na egzamin przerywana smsami i telefonami od rodziców i przyjaciół („Aniołku, stara dupo, miłości, miłości i jeszcze raz miłości!”), samotny wieczór, bo Młody miał swoje zobowiązania i swoje powody do świętowania. I wiadomość.
Bo wiecie, ja to nie mogę mieć za fajnie w życiu. Jak już się coś układa w miarę, to coś innego musi jebnąć. Tak dla równowagi. Jing i kurwa Jang.
To nie jest tak, że kogoś szukałem. Ten ktoś sam się przytrafił. Gdzieś tak na początku kwietnia. Wyemigrował z Kawic, zaproponował mi spotkanie w ciemno, nie zraził się moją brudną dupą (bo oczywiście śpiesząc się na autobus poślizgnąłem się na mokrej trawie i pierdolnąłem malowniczo tyłkiem w błoto, jak się bawić, to się bawić!), później następne, i następne. I jak zaczynało robić się naprawdę miło i sympatycznie, to bam! Jebz! Srutututu! Wiadomość.
„Wyjeżdżam w maju na dwa miechy do jUeSA na delegację”.
How fuckin’ awesome. Amerykanina mi się zachciało.
Tak więc taki trochę pat. Bo za fajnie, żeby to przerwać, za krótko, żeby ciągnąć. Wiecie, średnio po dwóch-trzech tygodniach spotkań pisać do siebie Kociaczku, Misiaczku, Słoninko przez dwa miesiące i wstawać o drugiej rano, żeby pogadać na skejpie (różnica czasowa <3 ).
Tak więc tak się spotykamy, bo się spotykamy*. A później się zobaczy.
Je, je, je.
————————————————–
http://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths