326) Czy gej jest tolerancyjny? (I)
http://www.youtube.com/watch?v=xxn-fz9mjo4
Niedawno na kumpello (całkiem ładnie zapowiadający
się nowyserwis randkowy, który zapewne za jakiś czas zrobi się tak samo
zjebany jakfellow), rozmawiałem z pewnym facetem. Facet przystojny i
mądry (w końcu doktornauk humanistycznych!), po pewnym czasie zaczął
wkurwiać.
Najpierw zaczęło się dosyć spokojnie, że geje w
Polsce mająprzejebanie i w ogóle masakra. Później zaczęły się rozmowy o
innych rzeczach.Że nie lubi ciotek, które się ubierają jak laski i są
przegięci. Że by jepowybijał, bo później wszyscy myślą, że każdy jest
właśnie TAKIM pedałem.
W odpowiednim okienku w rubryczce „coming out?”
odpowiedział „nie” („bo po co ludzie mają wiedzieć, że jest gejem?
Przecież pomyślą sobie, że jestem ciotą i przestaną się do mnie
odzywać!”)
Noż kurwa. A jak mają myśleć inaczej, skoro właśnie
tacychłopcy mają jaja, żeby być sobą i powiedzieć wszystkim „jestem
gejem”, zamiastkryć się ze swoją orientacją w domu i nie mówić nikomu,
„bo co oni o mniepomyślą?”. Jeżeli nie chcesz, by ludzie tak myśleli o
gejach to wyjdź zukrycia, niekoniecznie zaraz przed całym światem, ale
chociaż przed osobamiktóre kochasz.
Zgadzam się z tym, że czasem to boli. Te wszystkie
stereotypy. Bo nawet moja kochana Rodzicielka nazajutrz od usłyszenia
wesołej nowiny, że jestem gejem, zapytała się mnie cała czerwona, czy
jestem jednym z tych gejów, którzy przebierają się w damskie ciuszki.
Ale czasem właśnie taka rozmowa i zanegowanie pewnej tezy przez osobę,
którą zna się 22 lata, doprowadza do zmiany ludzkiego nastawienia.
Zacznij zmieniać świat od siebie, zamiast krytykować.
To nie jest tak że wielbię i gloryfikuję każdego
gejaubierającego się w apaszki od Zary. Nie, powiem więcej, preferuję
inny typmężczyzny, z większą ilością testosteronu. Ale nikomu nie grożę
śmiercią przezwypatroszenie.
Tyle.
325) Wymarzony prezent od Św. Mikołaja…
Wiecie, jaki byłby najlepszy prezent dla mnie na nadchodząceświęta?
Nie, nie prywatny Święty Mikołaj do kochania.
Książka.
A właściwie, moja książka.
Jeszcze konkretniej – gdyby ktoś zebrał wszystkie
mojeposty, ułożył chronologicznie, zmienił ma bardziej fancy czcionkę,
zaniósł doksięgarni, albo chociaż zabindował ładnie , nazwał, zapakował i
wręczył mi ją wten specjalny okres.
Wtedy byłbym w niebie.
————————————————-
No dobra, faceta też bym chciał. Na długie, zimowe wieczory,do przytulania i rozmawiania.
I do randkowania. Bo to, co napisałem przy okazji
ostatniej,przydługaśnej notki, było stworzone pod wpływem jakichś
negatywnych emocji.Przecież nie zawsze jest źle, czasem spotkanie trwa 6
godzin i mogłoby trwaćkolejne 6, ale trzeba wrócić do domu, bo
nazajutrz praca. Czasem wizyta nacmentarzu w listopadowy wieczór jest o
wiele bardziej romantyczna niż płatkiróży na sedesie. Czasem miło
wspomina się fakt, że człowiek tak się spieszył naspotkanie, że wyjebał
się dupą w błoto. A na randkę i tak poszedł I była onajedną z najlepszych w życiu.
324) A house is not a home
Siedzę w pociągu.
Po raz kolejny w ciągu ostatniego miesiąca wracam doPoznania z rodzinnego Zapiździajewa.
Znów wsiadłem w piątek po pracy do pociągu. Po raz
kolejnyzostałem u rodziców nie do niedzieli, lecz do wtorkowego
wieczora. Po razkolejny nie chce mi się w ogóle wracać do Poznania. Ale
mam jakieśzobowiązania, pracę na pół etatu, serminarium magisterskie. I w
sumie tylko tymżyję.
Jakaś niesamowita rutyna wkradła się do mojego
życia.Wstaję, jem, zapierdalam Gdzieśtam, żeby zarobić na nową
kurtkę/nowego laptopa/nowebuty na zimę, albo poczuć to, że mimo wszystko
cały czas jestem studentem.Później zapierdalam do mojego poznańskiego
mieszkania, zrobię obiad, obejrzęseriale, włączę TV, żeby nie było za
cicho. I pójdę spać, bo nazajutrz czekamnie powtórka z rozrywki.
Jeszcze nigdy nie czułem takiej niemocy.
Praca magisterska leży i kwiczy. Praca zawodowa nie
sprawiami już takiej satysfakcji jak kiedyś. Wszyscy moi przyjaciele i
znajomi mająswoje życia i trudno im wygospodarować choćby chwile na
wizytę z Aniołkiem. A wPoznańskim M. nie czuję się już tak dobrze jak
kiedyś, bo wprowadził się domnie mój starszy brat, Pierworodny. Dopiero
teraz zaczyna karierę i trzeba mupomóc, by większości wypłaty nie
przepierdalał na kawalerkę („bo jak nie będę mieszkałz Wami, to będę
musiał wynająć sam jakieś mieszkanie, PRZECIEŻ NIE BĘDĘMIESZKAŁ Z OBCYMI
LUDŹMI!”).
W Poznaniu nie czuję się jak w domu. Przejadł mi
się,zbrzydł, mój romans z nim trwał za długo i był zbyt problematyczny.
Bo nibypozwalał mi na kontakty z przyjaciółmi, ale nie dawał miłości.
Coraz częściejmyślę o zerwaniu.
A mimo wszystko wracam. Obładowany jakimś domowym
żarciem(„Weź Młodemu i Pierworodnemu, bo na pewno zjedzą moje gołąbki”),
czuję się jaktragarz, jak jakiś Kurier z DHLu, który po raz kolejny
dostał zlecenie dlajakiegoś problematycznego i upierdliwego klienta. Z
czystymi ciuchami dla całejnaszej „wesołej” gromadki. Bo oczywiście
pralki jeszcze się nie dorobiłem (ktowie, może to będzie następny punkt
na liście tego, co mam kupić, zaraz po tychzimowych butach?), a gromadka
ma przecież swoje życie i nie może tak często dodomu przyjeżdżać, by
użyczyć Rodzicielkowej pralki. Aniołek za to swojego życianie ma, więc
może. A co mu tam!
Duszę się. Brakuje mi chwil spędzonych tylko z
Młodym narozmowach o pierdołach czy słuchaniu muzyki na całą epę
(poznańska gwararulez). Teraz muzyki mogę słuchać co najwyżej na
słuchawkach, bo Pierworodnemuprzeszkadza, bo nie lubi musicali, bo nie
przepada za jazzem, czy Marią Peszek.Mieszkanie, które było przez 3 lata
moje, przestało być moje. Jestem intruzem,który przyjeżdża i śpi.
Randki przestały dla mnie istnieć, bo każda kolejna
jestcoraz większym nieporozumieniem. Ostatnio trwała 45 minut. Facet, z
którymprzegadałem tydzień mailowo a później SMSowo, zapomniał mi wysłać
aktualnychfotek, zamiast tych, które zrobił 2 lata i 15 kilo temu. A że
byliśmy naCytadeli, a on dopiero od dwóch tygodni mieszkał w Poznaniu,
odprowadziłem gona tramwaj i życzyłem miłego weekendu. Chyba zrozumiał,
że nie ma szans nadrugie spotkanie.
Utknąłem w miejscu. Czas na jakieś zmiany.
Przeredagowałemmoje CV, od jutra zacznę je wysyłać. Chyba nie ograniczę
się tylko do Poznania,może wyślę parę do rodzinnego Zapiździajewa? Co
prawda ma tam gejów, nie ma tamkin, teatrów, centrum handlowe jest jedno
i składa się z 5 sklepów na krzyż.Ale to właśnie tam czuję się ostatnio
jak w domu.
Może się cofnę, może nie. Zobaczymy.
323) Nomada
74 dni od mojego ostatniego wpisu.
Nie mogę znaleźć weny.
http://www.youtube.com/watch?v=U2TC0QoiQNg
Nie mogę znaleźć weny.
http://www.youtube.com/watch?v=U2TC0QoiQNg