Magister Anioł wita.
Ostatecznie, nie bez żalu, pożegnałem się z moim
uniwersytetem, z którym wiążą się chyba najfajniejsze lata mojego życia.
Pożegnałem się etapami, najpierw absolutorium, później obrona („Panie Anioł,
napisał Pan bardzo ciekawą pracę!”), potem znowu kilka dni, w których poniósł
mnie melanż ostateczny.
Jestem (prawie) bezrobotnym asystentem. Bezrobotnym, bo
jakoś nie sprawdzają się słowa, które usłyszeliśmy wszyscy od rektora na 1 roku
studiów, że będą się o nas bić wszyscy pracodawcy. Prawie, bo wciąż mam tą moją
malutką firmę w której pracuję od ponad 2 lat. I nawet coś szef ostatnio przy
okazji gratulacji stwierdził, że trzeba będzie porozmawiać o mojej przyszłości.
Wraca mi ochota do randkowania. Zwłaszcza, że po pierwsze – widzę
uśmiechnięte pyszczunie moich znajomych i przyjaciół w udanych związkach, po
drugie – każdy, kto się dowiaduje, że jestem gejem zdziwiony jest, że łażę sam
po ziemskim padole. No kurwa.
Bo tych coming outów też było ostatnio kilka. Zwłaszcza na imprezie kończącej studia. Powiedziałem, może trochę pod wpływem wypitej cytrynówki marki Lubelska, może trochę pod wpływem ciepłych uczuć, tak zbliżonych do tych towarzyszących ostatniemu dniu na kolonii, trzem osobom, które znałem od lat prawie pięciu. W tym dwóm takim, którym chciałem już powiedzieć dawno. Reakcja - pan numer jeden: "ale kurwa Diabeł, to niczego nie zmienia. Jestem prawicowy ale nie tak bardzo, żeby w Ciebie kamieniami rzucać... dzięki, że mi powiedziałeś"; pani numer dwa: "serio? no, nie wierzę, a ja myślałam, że Ty podrywasz każdą dziewczynę, jaką znasz!?"; pani numer trzy: "a, spoko".
Coraz bardziej ciąży mi to, że wśród najbliższych mi osób jeszcze tylko Rodziciel nie wie. Najchętniej wyjechałbym na dwa tygodnie i scedowałbym ten przykry obowiązek na Rodzicielkę, ale z drugiej strony... czy nie zasługuje on na to, żeby się dowiedział bezpośrednio ode mnie?
Bo jeśli mu powiem, to to będzie taki... one way ticket.
Bilans ostatniego miesiąca:
-randek - 0
-skończone studia – 1
-coming outy – 4 (chyba przestanę to liczyć)