Strasznie nie lubię powyższego cytatu.
Przypomina mi profile na romkach, fellowach, kumpellach czy innych grindrach tych wszystkich super elo wyluzowanych chłopaczków, którzy chcą siedzieć na swoich różowych tronach i śmiać się ze wszystkich absztyfikantów, którzy uchylić im się starają rąbka nieba.
Ale, rozmawiając dzisiaj z jednym facetem, którego poznałem jakiś czas temu na grinderze i do dzisiaj utrzymujemy fajne, kumpelskie relacje, stwierdziłem, że, no kurwa, coś w tym jednak jest.
Bo ja zwykle mam tak, że jak jest zajebiście, to chcę brać z tego garściami i wyciskać jak cytrynkę. Pierwszy miesiąc znajomości? Wyślę słodkiego SMSa na dzień dobry, to takie urocze. Zadzwonię zapytać, co u niego, jak mu mija wieczór, pomyśli, że to miłe, że chcę wiedzieć. Zaproponuje mu spacer wieczorem albo jakąś kolację z winem, romantyczność jest sexy.
A nie jest. Chyba jest tak, jak mówią ludzie - że tak naprawdę każdy chce trochę pobawić się w Alicję i pogonić króliczka. Jeśli podasz komuś swe serce na tacy tak "od razu", to są dwa wyjścia. Może Ci je pożreć jak burgera z modnych ostatnio food trucków i będzie szczęśliwy, najedzony, ale zaraz zamówi drugie, już nie twoje. Może też stwierdzić "ej, pojebało Cię/ jesteś jakiś dziwny, tak szybko się wkręcasz/no, sorry, nie czuję tego/ sorki memorki, zostańmy przyjaciółmi". Każda opcja zdziebko chujowa.
Miłostki dwudziestoletnich studentów były o wiele prostsze. Czasu dużo, pełno ideałów, zero zmartwień (a raczej zero poważnych zmartwień, bo kolokwium z psychologii poważnym problemem nie jest), na pieniądze człowiek miał wyjebane i żył jak pan za te kilka stów, które dostawał od rodziców na przejebanie. Mikroklimat idealnie sprzyjający zakochaniom. Każda relacja była poważna i "na zawsze". Tęsknię do tych czasów.
Ale to już było. Teraz jest praca 8,9,10,11 godzinna, czynsz, chroniczne zmęczenie i mituwisizm. Nawet randkowanie przestało być czyste i naiwne (choć przez to urocze), stało się sztuką podchodów. Bo chcesz, żeby ktoś się o Ciebie trochę postarał, ale też nie za bardzo. Bo im ktoś bardziej się stara, tym mniej ty musisz się starać. A przecież każdy się starać troszkę lubi. Tylko broń Boże nie za bardzo.
Tak naprawdę działa, jak pokażesz, że masz swoje życie. Swoją pracę, swoich przyjaciół, swoich bliskich, swoje pasje i zainteresowania. A jeśli uda Ci się wcisnąć Jego w swój napięty grafik super interesującego życia, to On będzie szczęśliwy. Dostałeś SMSa i masz czas, żeby odpisać? Odpisz dwie godziny później, pokaż, że masz inne priorytety i sprawy na głowie i nie wisisz cały czas na telefonie. Napisze do Ciebie, że jutro ma czas i czy chcesz się z Nim spotkać? Odpisz, że w sumie to masz inne plany, może spotkacie się za kilka dni.
Randkowe szachy, kto pierwszy się wkręci, przegrywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad ;-)