W każdym razie miło było zobaczyć znajomą mordkę. Nie zagadałem, bo przecież na pewno mnie nie pamiętał, trochę pobuszowałem na jego profilu i zauważyłem, że wśród jego znajomych pojawia się mnóstwo twarzy znanych z portali "randkowych". Z zainteresowaniem przeglądałem profile kolejnych zajebistych facetów, których znałem już wcześniej z formatów jpg. Wszyscy umięśnieni, z pięknymi, perłowymi uśmiechami, mnóstwo selfie z siłowni/basenów/joggingów (bez koszulki). Pod zdjęciami tych osób komentarze innych dziewiątek i dziesiątek, w stylu "no, zajebiscie wyglądasz!", czy "boże, jaki ciastek". Faceci z Poznania, ale i też Krakowa, Warszawy, Katowic...
Zacząłem się zastanawiać, jak się te wszystkie ósemki, dziewiątki i dziesiątki poznały. Czy jest jakiś elitarny klub, do którego kręgu wchodzą faceci z sześciopakami? Nie wiem, nie wiem.
A potem doszło do mnie kolejne pytanie. Wszyscy młodzi, w chuj przystojni (naprawdę, przekleństwo miało spotęgować wydźwięk komplementu) i... wolni? Bo przecież wciąż mają profile na portalach "randkowych" i wciąż szukają "miłości" (choć tutaj już nie wszyscy, reszta szuka znajomości, przyjaźni i towarzystwa). Zacząłem się zastanawiać, dlaczego?
Czasem sobie myślę, że ci brzydsi faceci, szóstki, piątki czy siódemki, mają mniejsze oczekiwania, które wzrastają w miarę wzbijania się w tej dziesięcioskalowej ocenie. Coś w tym jest, że faceci są wzrokowcami i o ile często spotkać można dziewczynę dziewiątkę z facetem o kilka numerów niższych, to w przypadku facetów jest z tym zupełnie inaczej. Męskie dziewiątki spotykają się z dziewiątkami. A po kilku miesiącach znów zaczynają rozglądać się za dziesiątkami.
A ja? Ja na razie dałem sobie spokój ze wszystkimi numerami. Idę pobiegać.