Minął marzec, minął kwiecień, zaraz maj.
Na dworze (wersja dla mieszkańców Małopolski: na polu) Słońce, liście drzew już całkiem zielone, ptaki ćwierkają (jak to w Zapiździajewie).Siedzę przed komputerem, w tle gra Ania Dąbrowska śpiewając przypomina, że już wiosna, a ja tego nie czuję.
To znaczy wiecie, fajnie wyjść rano do roboty tylko w koszul i nie żałować tego później, milo też wyjść na porcję tradycyjnych lodów do jednej z pięćdziesięciu knajp oferujących takie łakocie w stolicy Wielkopolski (pomału zapominam jak smakują nietradycyjne lody a to źle dla mojego portfela, lody nietradycyjne są o wiele tańsze) a ja mimo wszystko tej wiosny nie czuję. A tu jak na złość wszyscy wokół zakochani, nawet Mima poddała się wiosennej chuci i romansuje namiętnie.
Ostatnie kilka tygodni dało mi trochę w kość jeśli chodzi o sprawy uczuciowe. Niby z jednej strony bym chciał, ale z drugiej nie wiem czy potrafię. Byłem na kilku spotkaniach (celowo nie używam słowa "randka"), poznałem nawet kilku fajnych, sympatycznych facetów, ale poza tym, że są fajni i sympatyczni, niestety z mojej strony nie ma chemii. Ale jest chęć kontynuowania znajomości na stopie kumpelskiej.
To wszystko to chyba wypadkowa moich ostatnich antysukcesów na polu randkowo-miłosnym. Jeszcze bardziej niż zwykle obawiam się tego, że znów się wkręcę i znów ktoś sobie zrobi ze mnie żart. Sorki, nie, dziękuję.
Apropo chemii, odświeżając/zakładając nowe konta na portalach randkowych zawsze liczyłem się z dziwnymi propozycjami i dziwnymi komplementami dziwnych ludzi, ale ostatnie wiadomości plasują się wysoko w rankingu mindfucków. No bo na przykład jakiś kolo zapytał się mnie czy mógłbym z nim i z jego kumplami naćpać się i wziąć udział w seks orgii (w końcu, po 27 latach mojego życia pierwszy raz ktoś zaproponował mi narkotyki za darmo, a myślałem, że nigdy nie ziszczą się sytuacje, przed którymi ostrzegali mnie w dzieciństwie rodzice), inny zapytał się czy lubię medical i czy dałbym sobie zrobić zastrzyk w pupie. Jeszcze inny chcąc skraść moje serce napisał mi wiadomość "Będę szczery i powiem Ci, że nie jesteś przystojny, ale zajebiście mi się podobasz".
W ubiegłych tygodniach skończyłem kolejny rok życia, A moje życie jest tak samo nieuporządkowane i jałowe jak zawsze.
tradycyjne lody... coś takiego jeszcze istnieje, czy tylko chemię podają?
OdpowiedzUsuńNo jakoś na wiosnę, zresztą kolejną, nie jestem zakochany.
Qrwa, ile trzeba mieć lat, aby rozgraniczyć osobę do seksu i osobę do życia. To w jedności raczej nie występuje stąd chęć kontynuowania znajomości na stopie kumpelskiej, a w orgię to wejdź, może to jedna z nielicznych przyjemności jakie Cię moga w życiu spotkać...
W Poznaniu pełno jest budek z tradycyjnymi lodami, zapraszam :)
UsuńCo do orgii i osob do seksu, to mam nadzieję, że nigdy nie zmieni mi się pogląd na tego typu sprawy. Jesteśmy różni, Adi, mamy inne wyobrażenie związku, czy znajomości :)
Te budki są tradycyjne chyba z nazwy, bo raczej tradycyjnych produktów się już nie robi. Na wakacje jestem w poznańskim, ale nie w mieście, to korzystam niestety z marketów.
OdpowiedzUsuńW orgiach a raczej trójkątach brałem udział sporadycznie, bo potrzeby są różne, wymagania też i trudno się dopasować.
Czy mamy inne wyobrażenie związku.... nie wiem, może trochę inne, ale czy on jest możlliwy i realny w tym wyobrażeniu? Znajomości to mam tyle, że im do związku/ów daleko.
oooooooooo, Anioł jednak żyje i ma bardzo ciekawe propozycje :D:D:D a wiosna jest, jest, dłużej widno jest, więcej mordka się uśmiecha i przemieszczanie się po mieście w końcu jest przyjemnością a nie udręką ;) a miłość? hmm, nie samą miłością człowiek żyje, trzeba żyć różnymi rzeczami i czerpać z nich przyjemność [akurat nie piszę tu o sexie z nieznajomymi xD], a może wtedy i miłość w końcu zapuka do drzwi...
OdpowiedzUsuńsex orgie to jedyne co zostało w ramach wspólnych doznań. mogłeś skorzystać i zaprosić znajomych z bloga :P
OdpowiedzUsuńCodziennie mijam te lody tradycyjne na placu Wolności i jeszcze żem się nigdy nie zahaczył na dłużej. Bo raz jak byłem zdeterminowany nawet, to się zamknęli. Może to i dobrze, nie będę odchudzał swojego portfela. U mnie jedną z ciekawszych propozycji była sugestia, że pan się ze mną spotka, pomyzia i wyliże mi stopy, popieści trochę, poprzytula, a gratis dostanę gorącą czekoladę i 50 złotych. Do dziś nie wiem, dlaczego nie skorzystałem.
OdpowiedzUsuń