Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

wtorek, 1 stycznia 2008

104)-112) Styczeń 2008

112) Moja mama

Moja mama jest kochana, zawsze, gdy przyjadę do domu, gotuje mi pyszną strawę, która ma milion kalorii (Bo Ty się Aniołeczku na pewno źle odżywiasz w tym Poznaniu!).
Moja mama tęskni za mną i dzwoni, i wysyła smsy, przez które aż się czerwienię.
Moja mama nigdy nie wyzywała, kiedy przyszedłem najebany do domu. Dzień później robiła mi wykład n.t. „Alkohol jest wrogiem szarych komórek”, równocześnie dając mi do wypicia koktajl antykacowy.
Moja mama często się uśmiecha.

Moja mama uwielbia chodzić ze mną na zakupy i nawtykać mi jakichś nowych rzeczy, czy to spożywczych, czy ogólnoprzemysłowych (Bo Ty Aniołeczku jeszcze nie masz takiej koszuli wizytowej, a na pewno Ci się przyda, egzaminy masz niedługo!).
Moja mama nie gniewa się, kiedy powiem, że nie powinna wychodzić tak ubrana do pracy.
Moja mama jest dla mnie oparciem, wsparciem, podporą. Kiedy mi smutno to do niej dzwonię, albo wsiadam w pociąg. Do niej.
Moja mama miała ciężkie dzieciństwo i całe życie, a mimo wszystko z ufnością odnosi się do nowych ludzi.

Każda porządna mama marzy o tym, żeby jej syn był szczęśliwy. Wiele z nich jednak jego szczęśliwość wiąże z dużą, stateczną rodziną, dobrą, piękną i gospodarną żoną, świetną pracą i dużym domem poza miastem. Moja też.
Jeszcze kilka lat temu była wrogiem homoseksualizmu. „Bo to pedalstwo powinno być leczone, to nie po bożemu!” mówiła. Najczęściej przy mnie, bo przecież to nie jest możliwe, żeby jej męski syn mógł być takim gejem, który łazi w obcisłych, damskich ciuszkach. Jej syn ma się ożenić i mieć dzieci, jeździć na niedzielne obiadki z całą rodziną, ochrzcić dzieci, żyć w zgodzie z naukami Kościoła.
Bo tak powinno być.
Oglądałem z nią w poniedziałek jeden z jej ulubionych serialu „Brzydula Betty”. Odcinek był bardzo ciekawy – do jednego homoseksualisty przyjechała w odwiedziny matka. On cholernie bał się jej powiedzieć o swojej orientacji, dlatego poprosił jego znajomą z pracy, żeby udawali parę. Na skutek wielu zbiegów zdarzeń on postanowił powiedzieć jej, że jest takim „pedałkiem” jak jeden chłopak, którego przy nim oczerniała.
Matka nie chciała mu uwierzyć, powiedziała, że to tylko jego fanaberie, że jest zagubiony i potrzebuje kogoś, by się odnaleźć. Kiedy on jej powiedział, że chce jej pokazać, jaki jest naprawdę, wyszła z domu mówiąc: „Nie chcę wiedzieć, jaki jesteś naprawdę.
Moja mama, która siedziała obok mnie, obejrzała ten odcinek z wypiekami na policzkach. Ja też… Ja też. Zawsze wyobrażałem sobie, że mój coming out będzie taki sam. Bo matka katoliczka, bo co ludzie powiedzą, bo to jest obrzydliwe.
A ona powiedziała wzruszona: „Jak ona mogła tak zrobić? Przecież to jej syn.”.
Przecież to jej syn… Wiele kobiet uznaje homoseksualizm dziecka za osobistą tragedię. Wydaje się im, że to na skutek ich błędów wychowawczych, ich Marek  preferuje osoby, które są płci takiej samej jak on. Uważają, że to tylko fanaberie, że to wstyd i grzech. Że tak być nie powinno.
Bo Marek miał się ożenić i dać im wnuki. Bo Marek miał być ważną osobą, szefem firmy, adwokatem, dziennikarzem. Bo Marek na pewno nie będzie szczęśliwy.
Pierwszym krokiem do szczęścia dla osób homoseksualnych jest właśnie miłość i zrozumienie rodziny. Ważne jest dla nich to, że rodzice akceptują ten stan rzeczy. Że nie brzydzą się ich całować na przywitanie, jeść z nimi obiadków rodzinnych, rozmawiać o marzeniach, miłości, przyszłości. Że cieszą się ze szczęścia Marka.
We wtorek rano miałem małą gorączkę. Powiedziałem oczywiście, że to nic takiego, ot, zwykłe przemęczenie. Nie dała się zwieść, polożyła mnie do łóżka, zaparzyła ziółek, dała gripeks. I powiedziała… po raz pierwszy w życiu: „Teraz to ja muszę o Ciebie dbać, ale później, jak się wyprowadzisz do żony albo kogoś innego, to wtedy ta osoba będzie o Ciebie dbała. Nie znaczy to, że nie będziesz mógł do mnie zadzwonić, zawsze mogę przyjechać i Ci pomóc. We wszystkim. No, prawie wszystkim, projektów za Ciebie na studia nie zrobię ;) ”.
Ponoć mamy to wiedzą. Tylko nie chcą często przyjąć do wiadomości. Ja jeszcze nie będę jej oświecał, że jestem gejem. Poczekam kilka lat. A może nie będę musiał podejmować tego tematu?  Może sama mi to powie?
Bo ona mnie kocha, ponad wszystko.
Powiedziała mi to przed chwilą ;-)

111) Uczuciowa biodegradacja

Ogryzek czy banan rozpadają się w ziemi w czasie jednego miesiąca.
Karton ulega biodegradacji w czasie pół roku.
Niedopałek papierosa biodegraduje się w półtora roku.
Opona – 80 lat, plastikowa butelka – 300 lat, płyta kompaktowa potrzebuje na to 2000 lat.
Szkło matka natura eliminuje aż 4000 lat.
A jak to jest z uczuciami i więziami interludzkimi w związkach gejowskich? Po jakim czasie one ulegają biodegradacji?
Odpowiedź na to pytanie przyszła dzisiaj, w trakcie rozmowy z długo nie dającym znaku życia kolegą.
Dwa lata – prawie tyle, ile potrzeba na strawienie przez ziemię peta. Poznali się dwa lata temu – między nimi było gorące uczucie – on starszy o kilka lat od tego drugiego. Zakochali się, kurde. Chodzili za rączkę po Warszawie, mieszkali razem, uprawiali namiętny seks, rozmawiali. Byli szczęśliwi… Ale?
Młodszy był chorobliwie zazdrosny o starszego – w sumie się mu nie dziwię, taki przystojniak jak Andrzej – o niego trzeba po prostu być zazdrosnym. Tym bardziej, że sam dawał często powody ku temu.
Przestawali sobie wystarczać już po kilku miesiącach. Coś między nimi wygasło, zaczęły się trójkąty, skoki w bok, puszczanie się po kątach. Ich „związek” w takich konwulsjach emocjonalnych przetrwał jeszcze trochę ponad rok.
Niedawno się rozeszli, bo, jak Andrzej mi napisał, więzi ich łączące uległy biodegradacji.
A ja kurwa myślałem, że więzi miłości są jak ekowełna, przetrwają wszystko.
Głupi jestem i nie znam się.
Jak zawsze.
————
Moj profil na fellow również uległ biodegradacji.

109)Rozmyślania

Siedzę sobie przed komputerem na wygodnym, obrotowym krześle no i co tu dużo mówić.. lenię się. Zrobiłem sobie dzisiaj dzień bez nauki – raz na jakiś czas trzeba, żeby nie zwariować.
Doszedłem do wniosku, że zdecydowanie za mało uczyłem się w trakcie semestru. Teraz naprawdę trudno nadrobić różne ogromne książki i inne takie. Postanowienie na przyszły semestr – „TY SIĘ MNIEJ BAW MARCUS, UCZYĆ SIĘ TRZEBA! TO SĄ STUDIA A NIE (tutaj wpisz sobie słowo, które jest dla Ciebie swoistym określeniem czynności/miejsca/obojętnie czego, w którym się nic nie robi). NO!!!”
-_-
Zastanawiałem się wczoraj, co by było gdyby… Przepraszam, głupi dół mnie wziął po kolokwium, którego pewnie nie zaliczę i po kolejnym koszu, który dałem dziewczynie. Słowo daję, co nowsza to ładniejsza, inteligentniejsza, zabawniejsza i bardziej idealna.
…Co by było gdybym nie był gejem?
…Co by było, gdyby pociągały mnie kobiety?
…Co by było, gdybym się zakochał w dziewczynie?
Pewnie byłoby fajnie. Nie, fajnie to nie jest słowo, które figuruje w języku polskim (tako mi polonistka w liceum rzekła).
Pewnie byłoby ZAJEBIŚCIE.
Załóżmy, że zakochałbym się w takiej… powiedzmy no, Kaśce.
Śpiewałbym jej serenady pod oknem, kupowałbym jej tulipany, chodzilibyśmy sobie w parku za rączkę, zrywałbym Katarzynce polne kwiaty na rozkwieconej łące, miziałbym Kasię za uszkiem w tramwaju, tarmosiłbym jej piersi w trakcie dzikiego seksu. Chodziłbym z nią na imprezy i przez cały wieczór bawilibyśmy się razem, w tłumie naszych wspólnych znajomych. Moja mama by ją pokochała, tata by powiedział „No, synu, jestem z Ciebie dumny, taka ładna i fajna Kaśka!”. Koledzy byliby pewnie cholernie zazdrośni, no bo taki D.A. ma Kaśkę, a oni nie mają żadnej. Rozmawialibyśmy z Kasieńką wieczorami, przy świecach i winie o tym, jak Kasi na studiach idzie, jakie lubi lody, dlaczego woli jabłka od pomarańczy. Rodzice Kaśki byliby wniebowzięci, że Kasia sobie znalazła mężczyznę swojego życia. Za kilka lat zaczęlibyśmy planować jakieś fajne weselisko na 100 osób, potem spłodziłbym sobie z Kasią dzieciaka albo dwa, kupilibyśmy dom pod miastem, Kasia hodowałaby w ogródku róże i fiołki, ja bym zrobił dzieciom domek na drzewie, starzelibyśmy się razem, trzymając się za ręce.
-_-
Fajnie, co nie?
-_-
„Ale przynajmniej będziesz obrzydliwie bogaty, bo nie będziesz musiał wydawać pieniędzy na rodzinę” – powiedział Młody.
-_- DOPISEK:
http://www.joemonster.org/mój-tata-ma-przyjaciela
I kto mi powie, że Polska to tolerancyjny kraj?

108) O ludziach

Naprawdę, ludzie są dziwni.
Stoję sobie na Śródce i w ręku trzymam papierosa*. Ktoś krzyczy „D.A.!” Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem moją koleżankę z liceum. „Boże” – sobie myślę – „Dalej, tramwaju, jedź szybciej, jedź szybciej, SZYBCIEJ! Kara boska, w liceum było tyle fajnych ludzi, a musiałem trafić akurat na nią…”.
Tramwaj nie jechał.
-OjaniemogęjejukopęlatAniołkuczekajgdzieśmysięostatniowidzielichybanaimprezieuEdyty. AlebyłofajniepamiętaszAniołkujakbyłofajnie?
-Poczekaj, możesz powtórzyć, zamyśliłem się…
„Ale ona szybko mówi!”
-Pamiętasz imprezę u Edyty?
„Jaką imprezę? U której Edyty? Kiedy? …”
-No… No, było całkiem, całkiem…
-Nooooooooooooooooooooooooooo! A jak nam się razem fajnie tańczyło kaczuchy!
-Yhym.
-NotoAniołkugdzieCięwywiałonatestudia?
-No na te, o których zawsze marzyłem.
-…Dziennie, czy zaocznie?
„… ojej”
-Dziennie.
„SZYBCIEJ, SZYBCIEJ! O, tramwaj jedzie!”
-Ach, no tak. Ja poszłam na prywatną, bo te publiczne uczelnie są takie kiepskie, że ja nie mogę. Ja słyszałam plotę, że pojechałeś studiować do Szczecina, bo tylko tam Cię przyjęli. Ale ja wierzyłam oczywiście, że Ci się uda. Naprawdę.
„Tia, a kto mówił że brakuje mi logicznego myślenia, żebym dobrze zdał maturę?”
-Dzięki.
Po chwili patrzy się na mojego papierosa. Zbulwersowana krzyknęła:
-TY PALISZ?!
-No kurwa tak, palę. Od trzech minut stoję i rozmawiam z Tobą z fajką w łapie, co chwila pociągając trochę dymu do płuc. HELOOOOOOOOOOŁ!?
-Dlaczego Ty jesteś dla mnie taki nieuprzejmy. To pewnie Poznań Cię tak zmienił. Palisz, przeklinasz i jesteś chamski… Ech…
-Ano i jeszcze rucham się z kim popadnie.
-I do tego taki wulgarny! To mój tramwaj, lecę, pa!
„Mój też… A niech tam, poczekam na następny. Pfff.”
Uwielbiam takie spotkania. Prawie tak samo, jak kocham Wierzejskiego.
*)Wiem, wieeeeeeeeeeem, miałem przestać.

107)Uwaga!

Uprzejmie zawiadamia się, że Anioła gonią terminy i nie ma czasu na bloga.
SESJA!!!
(Ale będzie pisał, bo ma o czym).
(I był na prawie randce)
(I było fajnie)
(I nie będzie nic więcej o tym pisał, bo Owocowy czyta tego bloga, a głupio by było gdyby się z niego dowiedział jaki jest fajny, niech trochę poczeka :-) )
SESJA!!!
(I w ogóle ostatnio mu jakoś świergoli w serduszki)
(Nie wie dlaczego, bo na studiach ciężko i nie zalicza wielu rzeczy)
(Ale się weźmie w garść, łyknie jakieś prochy i zapał do nauki mu wróci)
(Jak za czasów liceum)
SESJA!!!
(Devil Angel chce zmienić mieszkanie i szuka takiego ładnego, dwupokojowego, ok 50m2, w miarę taniego i w fajnej okolicy)
(Znalazców takowegóż prosimy o zgłoszenie się do biura D.A.)
(Czeka nagroda! <Tylko jeszcze nie wiem jaka>)
SESJA!!!
(I w ogóle wiecie co? Angel stwierdził, że nie lubi błędów ortograficznych)
(A znajomi przestali lubi Angela, bo nikt nie lubi jak się go poprawia)
(Nic na to nie poradzi, że razi go „Tą książkę”, „Wyłańczać”)
(I „WZIĄŚĆ”!)
SESJA!!!
(Jak zda, to napisze)
(Zresztą… kogo on będzie okłamywał…)
(Na pewno napisze za 2-3-4 dni)
(Bo blog uzależnia)
Serio.
SESJA!!! SESJA!!! SESJA!!!

106) Kokos

Wczoraj, spacerując po jakimśdużym supermarkecie i szukając dobrych jabłek (Nikt nie może się żywić tylkomięsem, ziemniakami i zupkami w proszku. Zima jest, trzeba o siebie dbać, a tooznacza, że prócz ciepłych kalesonów i rękawiczek trzeba też zadbać o siebie odwewnątrz. Nie mam kasy na aktimela, więc chociaż jabłka kupię, co nie?), mójwzrok natknął się na duży, dorodny kokos. Był ekstra, ciężki, „ma w sobie chybadużo soku” – pomyślałem.
Nigdy nie lubiłem kokosów.Kokosowe princessy są okropne, lody kokosowe – na samą ich myśl robi mi sięniedobrze… a wiórki kokosowe psują każdą potrawę. Ale ciekawość mnie przemogła.W końcu od kilku dni nie palę, więc zaoszczędziłem na jakąś drobnostkę. Wypadłona kokos.
Kupiłem.
Pierwszy raz w życiu kupiłemświeży kokos.
W domu rozpakowałem zakupy izacząłem zastanawiać się, czym by tu rozbić ten orzech (?). Młotka nie miałem,noże przecież nie przetną tego twardego cholerstwa, piły do Poznania niezabrałem (bo i niby co miałbym piłować?). Przegryźć nie przegryzę, do dziadkado orzechów nie włożę, bo za duże. Uderzyłem w ścianę.
Nic się nie stało.
„Kurde, mógłbym to po prostuzgnieść nogą, ale podłoga brudna, a poza tym chciałbym spróbować sokukokosowego”…
Nie było mocnych na niego. Szedł zaparte,cham jeden. Wkurzyłem się.
Poszperałem w szafie, do której zwykle boję się zaglądać. Szafieze skarbami właściciela. Znalazłem stary, pordzewiały tłuczek do mięsa. 
Położyłem kokos na pedalskiejczerwonej deseczce do krojenia, zamachnąłem się i…
Kokos się rozbił na dwie połówki. Wraz z tym wydarzeniem, napodłogę wylało się prawie całe mleko.
„Mogłem włożyć go wcześniej doworeczka” – pomyślałem. Nic to, nawet Devil Angel uczy się na błędach. Trochęzostało. Spróbowałem.
Okropieństwo! Jak ludzie piją tozatłuszczone COŚ!?
W ręce zostały mi dwie mokrepołówki. Spróbowałem wyjeść miąższ łyżeczką. Za twardy! Spróbowałem nożykiem dokrojenia ziemniaków. Udało się. Zjadłem kawałek. „Co za świństwo!”, jak ludziemoją to jeść.
Położyłem na stole i poszedłem dopokoju pouczyć się (bo ja się uczę!).

Wieczorem, przy okazji surfowaniapo Internecie, postanowiłem dać jeszcze jedną szansę wszystkim kokosom naświecie. Poszedłem do kuchni i zabrałem kokos wraz z nożykiem.

Teraz jest godzina pierwsza wnocy a ja kończę zajadać się drugą połówką przedstawiciela rodziny kokosowatych.Kurwa, zasmakowałem go. Serio.
Łupiny dam koledze, który maogromne akwarium i na pewno by je chciał. I wszyscy będą zadowoleni.
Z tego, że posmakowałem czegośnowego.

Tak samo jak z tym kokosem jest umnie z miłością. Nie za bardzo wiem jak się do niej zabrać, ale naprawdę korc imnie ona na tej półce z uczuciami, w sklepie zwanym życiem.

…………………………………………

Pisząc w Wordzie słownikautomatyczny zmienia mój Nick z: „Devil Angel” na: „Debil Angel” .
Przypadek?

105) …

Strasznie mi smutno.
Idę spać.
—————
Rano.
Spakowałem się i pojechałem do domu.
Jestem chory, to pewnie przez tego całego sylwestra…
Wiecie, że naprawdę nie umiem przyjmować słów krytyki? Wszystko biorę do siebie. Serio – to jedna z moich wielu wad o których nie lubię mówić.
Dzięki Diablo za pocieszenie.
—————
Wiecie, że ostatnio szaleję za bebe lily? Lepsze niż Spice Girls!
http://www.youtube.com/watch?v=1Nvl89KBRF0&NR=1
Chyba mój instynkt macierzyński się odezwał, bo dzisiaj w pociągu sluchałem bebe Lily i obserwowałem takie malutkie,słodziutkie, kochaniutkie i pocieszne bobasy. Kurde, chciałbym mieć takiego jednego, albo dziesięć. Nie, MILION!
A póki co to mam przyrzeczenie od brata:
„Ej Aniołku, jak będę miał żonę i będziemy robić dzieci to jedno zrobimy dla Ciebie. Będziesz ukochanym wujkiem, który pośle je na studia za granicę, będzie kupował drogie prezenty i się z nim cały czas bawił. Fajnie, co nie?”
Jasne, do jednego się nie ograniczę. WSZYSTKIE mu zabiorę ]:->
Tańczę sobie do bebe Lili, tralalalala, tralalala, trutu_tralala :*
<3

104) Nowy Got

Nowy rok…
Czas na mały rachunek sumienia.
Rok 2007 był dla mnie dosyć dobrym rokiem. Napisałem średniodobrze maturę, dostałem się na wymarzone studia, zmieniłem miejsce zamieszkaniai w sumie jestem szczęśliwy z powodu tych wszystkich zmian w moim życiu.Ponadto przez przypadek zyskałem wiernego przyjaciela, który mnie wspiera tak,że japierdolę (w pozytywnym sensie).
Zmieniłem się… Czy na lepsze? Na pewno jestem bardziejotwarty dla ludzi. Nie jestem tym zahukanym młodym człowiekiem co kiedyś.Kwitnie moje życie towarzyskie. A za 2 tygodnie sesja.
Mimo wszystko czuję, że straciłem ten rok na bezsensownąpogońca sukcesem. Nie spotkałem się z Markiem, bo miałem maturę. Nie spotkałemsię z Kubą, bo miałem maturę. Nie spotkałem się z Michałem, bo byłem powynikach maturalnych i miałem doła że się nie dostanę. I tak do października.
Byłem tylko na jednej randce w całym moim życiu. Z FajnymGrzesiem. Było fajnie, czułem się rewelacyjnie, flirtowałem, kokietowałem.Nigdy tego nie robiłem, wiecie? To znaczy robiłem, ale z dziewczynami, dlaszpanu. To nie to samo.
Chciałbym pójść na taką prawdziwą randkę. Naprawdę, takąwydmuchaną, wychuchaną i rewelacyjną. Idealną. Ciekawe, czy kiedyś na takąpójdę.
……………………………………….
Sylwestra chciałem spędzić u siebie w mieszkaniu, samotnie,z butelką ruskiego szampana, z drugą 0.7 bollsa i własnymi myślami. Uważam, żeto całkiem normalny dzień i zwłaszcza ja, który bawi się średnio dwa razy wtygodniu, może odpuścić sobie tę wątpliwą przyjemność czekania na godzinę 12.00z szampanem w ręce, ściskając obcych ludzi.
Niestety, współlokatorzy postanowili, że Debil Angel niebędzie siedział sam i wzięli go na prywatkę, mimo jego usilnych błagań.
……………………………………….
Godzinę 12.00 przywitałem w toalecie, trzymając jednądziewczynę za głowę, gdyż miała bliskie spotkanie z muszlą klozetową. Gładziłemją po włosach, rozmawiałem z nią o wszystkim, żeby nie zasnęła, potem wziąłemją na spacer żeby się przewietrzyła, i odprowadziłem na piechotę na drugikoniec Poznania.
Na dowidzenia dotykała mnie po kolanach i kroczu. Chciała mipodziękować w niewerbalny sposób…
Z chirurgiczną precyzją zatrzymałem moją dłonią jej dłoń.Pocałowałem ją i otworzyłem jej drzwi do bloku. I poszedłem do domu.
……………………………………….
Po drodze jakiś trzech facetów zatrzymało mnie gestem. Żebyłem trochę pijany, to do nich podszedłem. Oni wyciągnęli połówkę kieszeni ipowiedzieli „Nie napijesz się z nami za nowy Got?”. Napiłem się.
……………………………………….
Obudziłem się w moim mieszkaniu ok. 14.00. Jak doszedłem doniego, to ja nie wiem. Chyba w poprzednim wcieleniu byłem gołębiem i pozostałmi instynkt szukania swojego gołębnika. Nie, żebym był zły – przydatna umiejętność.
……………………………………….
Przestaję palić, wiecie? Takie postanowienie noworoczne.
……………………………………….
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

sobota, 1 grudnia 2007

94)-103) Grudzień 2007

103)Zmęczony…

Czy to możliwe, że można mieć alergię na niepalenie? Nie paliłem kilka dni, przez które kichałem, kaszlałem niemiłosiernie (jakby w środku szalało stado dzikich bestii!) i w ogóle czułem się z dupy.
Nie wytrzymałem i poszedłem na długi spacer, który zupełnie przypadkowo zbiegł się z miejscem w którym stoi sklep z papierosami.
……………….
-Paczkę LM light proszę.
-Nie ma.
-To normalne LM proszę.
-Nie ma.
-A jakie są?
-Malboro czerwone.
……………….
Malboro czerwone cuchną siarką i betonem. Ale da się palić.
Kaszel nie minął.
……………….
Wczoraj poszedłem spać o godzinie 3.40 (no, w sumie nie wczoraj, dzisiaj). Od 22.00 z czymśtam prowadziłem ożywioną konwersację z dwoma facetami – jednym kolegą z bloga, który jest naprawdę zajebistym człowiekiem i jeszcze jednym Poznaniakiem, który stwierdził, że jestem nawet zabawny.
Dostałem w życiu parę komplementów, ale to „nawet zabawny” postawię chyba sobie na górnej półce, zaraz obok „Devil Angel, ale Ty kurwa jesteś zajebisty w pytkę”.

;-)

102) Powroty

Uczę się. Siedzę w rodzinnym domu i się uczę, ale za cholerę nie mogę skupić swych myśli.
Miałem już w czwartek wrócić do Poznania – mieszkanie puste, bo współlokatorzy postanowili nie wracać do nowego roku. Cisza i spokój – idealne do nauki. Wystarczyłoby tylko puścić w tle Simone White (znacie?) i powstałaby atmosfera iście naukowa.
Ale zostałem w domu do niedzieli. Mama prosiła. „Aniołku, przecież nie musisz jechać do Poznania! W domu też możesz się uczyć. Że niby masz ustawione spotkania ze znajomymi? Ale przecież możesz się z nimi spotkać po sylwestrze. Tak rzadko wracasz do domu… Ja wiem, że masz już swoich znajomych, ale proszę…”.
Tak więc zostałem. Jako że w  święta nie uczyłem się wcale, muszę nadrobić zaległości. Ale kiepsko mi to idzie.
Czekajcie, z/w, idę po kawę.
……………………………
Kompletnie nie mogę się skupić! Moja paczka papierosów skończyła się już w środę. Do sklepu nie pójdę, bo mieszkam w małej wiosce, w której każdy zna każdego i dopiero byłaby rewelacja, gdyby się okazało, że TEN D.A., stawiany za wzór cnót wszelakich przez rodziców, PALI!
Tak więc zostałem trochę przymuszony… ekhm, że tak powiem przez los (albo moją ignorancję, mogłem kupić DWIE albo TRZY paczki na święta!), żeby nie palić. Do poniedziałku…
……………………………
Wiecie ile rzeczy może się zmieścić w studenckiej torbie podróżnej? Ciuchów już od dawna nie zabieram z powrotem do domu, żeby je wyprać, moje koleżanki stwierdziły że świetną zabawą jest „Wasching party”, więc się bawimy raz na tydzień w pranie własnych majtek i innych jeansów. Fajnie, co nie? Zamiast ciuchów do Poznania zabieram: Kurczaka, udka z takowegoż, kotlety mielone, piersi z kurczaka w sosie meksykańskim, pastę do zębów, jakieś rzeczy w proszku, proszek, makaron, jajka (!) i milion innych spożywczych i niespożywczych rzeczy.
-Mamo, ty wiesz, że w Poznaniu też są sklepy? Też jest „Biedronka”, „Lidl”, „Auchan” i milion innych?
-Wiem synku, ale zostaw swoje pieniądze na imprezy. I kup sobie coś ładnego.
-…
I jak tu nie kochać mojej rodzicielki?
……………………………
Rafał, wróć! ;-(

101) Przebudzenie

Obiecałem sobie, że po 100 postach się skończy.

Jak zawsze nie dotrzymam danego słowa.
O.K.Dotrzymam. Powiedziałem, że nie napiszę już nigdy jako Marcus. Dlategozmieniłem nicka, zmieniłem szatę graficzną, nawet adres zmieniłem.
Tylko starych postów mi było szkoda. Nie skasowałem. Niech zostaną sobie w archiwum i czekają, aż ktoś po nie sięgnie.

Oddzisiaj jestem D.A. Devil Angel. Nick nieprzypadkowy, ponieważ, jaksami mogliście się nieraz przekonać, walczą we mnie dwie natury -cząstka dobra styka się codziennie z tą złą. Jak u każdego człowieka.
Każdymoże tytuł interpretować inaczej, broń Boże, nie narzucam niczego. Choćprzyznam szczerze, że jedna z wielu interpretacji nasuwa się sama ;-)

Powiedziałem, że liczba 100 jest magiczna.
Kłamałem.
Bardziej magiczna jest liczba 1000, jak zresztą napisała jedna z moich czytelniczek.
Nodobrze, nie potrafię kłamać. Uzależniłem się od pisania. Od czytania.Od komentowania. Blogowy świat wciągnął mnie całkowicie. Dlatego nieprzestaję pisać.

Jesteście kochani, miło było czytać Waszekomentarze, maile o Was, rozmawiać z Wami na gg. Nie wiedziałem, że takwiele osób mnie czyta.
Czytajcie, cieszę się niezmiernie, że moje życie Wam się podoba ;-)

100) Finito

Jak ten czas szybko leci. To już 100 postów.
Pośród tej stówki niektóre były gorsze, inne lepsze, alekażdy opisywał moje życie. Prawdziwe życie. Życie Markusa.
Na początku pisania tego bloga obiecałem sobie, że będzie onzaprzeczeniem pewnym stereotypom, że niby każdy gej jest różowy. Ja jestemczarny. Czy to pokazałem? Nie wiem, pewnie nie.
Za bardzo się tutaj otworzyłem. Pisałem o każdym facecie,który mi się spodobał, dzięki temu pewnie zostanę zapamiętany w pamięciczytelników jako „Ten gość, który z każdym by się chciał ruchać”. A to nieprawda.
Chcę podziękować wszystkim za czytanie mojego bloga i to, żebyli ze mną, nie tylko na nim, ale też w mailach, smsach i wiadomościachgadulcowych.
Nie sposób wszystkich wymienić. Dziękuję.
Od początku chciałem napisać równe STO postów. Sto tomagiczna liczba, dwa zera na końcu muszą coś znaczyć… STO i ani jednego więcej.
Choć bardzo się przyzwyczaiłem do pisania co kilka dni jakoMarcus, spełniam swoją obietnicę i kończę prowadzić mynameismarcus.blog z dniemdzisiejszym.
Trzymam za Was kciuki i… do przeczytania na innych blogach!

99) Rozmowa z Kaśką

-Marcus… powiedz, dlaczego Ty jeszcze jesteś sam?
-Chcesz krakersa?
-No ale to niesprawiedliwe! Przecież Ty jesteś idealnym facetem. (I tutaj nastąpiło słodzenie o tym, jaki to ja niby fajny jestem i że każda dziewczyna z mojego liceum na mnie leciała…)*.
-Nie jestem ideałem, Kasiu. Palę, piję, puszczam bąki pod kołdrą, jestem uzależniony od Internetu. Mi to rybka, czy się podobam dziewczynom czy nie. Chcesz krakersa?
-Ojej co Ty z tym krakersem znowu. No ale dlaczego nie masz jeszcze dziewczyny?
-A kto Ci powiedział że nie mam? Mam, pięć. Ale ja uprawiam tylko z nimi seks, taki fajny układ – seks+zero odpowiedzialności.
-Nie kłam mi!
-Nie kłamię. Chcesz być szóstą?
-Nie chcę.
-To chcesz tego krakersa czy nie? Sam wszystkie zaraz zjem.
*) Skasowałem fragment rozmowy w której Kaśka rozplywała się nad tym jaki jestem zajebisty i w ogóle idealny, bo kiedy sobie o niej przypominam to aż się rumienię (a faceci się nie rumienią)

98)Papierosy

„Młody Człowieku, Ty wiesz co Ty robisz? Zabijasz się!”
Takie i inne teksty towarzyszą mi od trzech lat. Od trzechlat (z kawałkiem) palę papierosy.
To znaczy żeby nie było, że przez trzy lata paliłemnon-stop. Nie, nawet na rok rzuciłem, w drugiej klasie liceum…
Od czego to się zaczęło… Ach tak, pamiętam. Od momentu,kiedy tak naprawdę zdałem sobie sprawę z tego, że jestem gejem (późno,prawda?). Wcześniej po prostu myślałem że to normalne, że mi przejdzie i że wkońcu zacznie mi się podobać ta Karolina z klasy, która się wszystkim podobała.Aż do momentu, kiedy przyznałem się, że bardziej lecę na Wojtka, najlepszegoprzyjaciela Karoliny. Wtedy się zaczęło.
———————————
Palenie strasznie uspokaja i odpręża. Czuję się popapierosie jak po setce wódki (dlatego, że mam strasznie silny łeb do alkoholu,strasznie słaby do dymu). Człowiek może sobie przemyśleć parę spraw z fajką włapie. Dla mnie to taka modlitwa do swoich myśli, które mi czasem odpowiadają.
Jestem czubkiem, prawda?
———————————
No, potem przyszedł czas na rozmowę z koleżanką z gimnazjum,po której rzuciłem palenie. Powiedziała mi, że jestem zbyt inteligentnym ifajnym chłopakiem, co by się truć dymem i mam przestać, póki jeszcze mogę.  Nie paliłem… zacząłem znowu w październiku,przed maturą. Stres przedmaturalny był tylko przykrywką.
Wtedy mój brat dowiedział się, że jestem gejem.

„Panie kochany, ja Panu nie rozmienię pieniędzy, skoro panna papierosy potrzebuje. Taki przystojny młody człowiek i się truje!”

Palę do dzisiaj. Średnio 6-7 papierosów dziennie, w zależnościod tego gdzie jestem i co robię. W pubowy wieczór potrafię wypalić całą paczkę. Nawet teraz, kiedy jestem w domu, wymykam siępod byle pretekstem na dwór i jaram pod ścianą, żeby nikt nie zobaczył. Jakdzieciak.

„Marcus, dlaczego Ty palisz? Nie pal, proszę”

Dlaczego palę? Bo nie mogę przestać. Bo mam więcejproblemów, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić, droga Marto. Nigdy Ci o nichnie powiem, bo nigdy nie zasłużysz. Przecież prawie mnie nie znasz.

„Znowu palisz! Byś skończył z tym świństwem raz a dobrze.Marcus… Chociaż spróbuj.”

W sumie mógłbym rzucić, ale nie mam dla kogo. Na coś trzebaumrzeć, nie chcę być samotnym 70 latkiem, który mieszka w domu starców, bo niktsię z nim nie chce widzieć.
Nie mam dla kogo.
Bo dla kogo mam rzucić? Dla rodziny? Widzę się z nimi raz natrzy tygodnie. Dla znajomych? Przecież zawsze się pytam, kiedy z nimi jestem,czy mogę zapalić. Dla przyjaciół? Przyjaciele kochają mnie za to, kim jestem.Zresztą… oni też palą. Dla środowiska? Przecież ja kurwa jestem wzorowympalaczem. Palę z daleka od przystanków, żeby nikomu nie przeszkadzać. Wychodzęna balkon. Pety wrzucam do kosza. Palę tam, gdzie mogę, nie tam, gdzie mi sięchce.
Dla siebie? Niee, to by było za proste.

97) Mój mąż

Kurcze…
Nie lubię gay slangu. Chyba bym komuś przypierdolił, jeśli by powiedział do mnie per „koleżanko”. To znaczy parę razy mi się zdarzyło usłyszeć ten tekst z ust moich przyjaciółek, ale to dlatego że się naprawdę bardzo z nimi trzymam i nie miało to na celu jakieś zdeprecjonowanie mnie – ot, walnęły głupim tekstem.
Słowo „mąż” wywołuje u mnie odruch wymiotny… Kiedy ktoś pisze/mówi „mój mąż” to mam przed oczyma dwie kobietofacetki ze zmiażdżonymi nadgarstkami.
„Słoneczko” mówię tylko do w/w przyjaciółek i innych znanych mi kobiet, co powoduje insynuacje, że jestem jakimś lovelasem i żadnej nie przepuszczę.
Jestem strasznie dziwny…
Ale „kocham Cię” to już chciałbym komuś powiedzieć. Bo to takie… męskie.
——————————————————–
Po wigilii… Prezenty rozpakowane, opłatek się trawi.
Kurcze, jakiś szczęśliwy jestem.
Nie z powodu tego, że Mikołaj był w tym roku bogaty (choć był… mam na ręce śliczny zegarek, słucham nowych płyt, pachnę świetnymi perfumami a w szafie czeka na mnie pasjonujący kryminał i ciepła bluza z kapturem). Po prostu… tak jakoś mi ciepło.
I mama mi nie życzyła świetnej dziewczyny, tylko tego, żebym był szczęśliwy.
Tego Wam również życzę.
Marcus
;-*

96) Marcus niegej?

Tak sobie myślę… co ze mnie za gej?
Dzisiaj rozmawiałem z moim czytelnikiem via gg i po prostu łał.
Nie wiedziałem co to jest arafatka.
Zawstydziłem się, kiedy ów czytelnik powiedział że ma małą kolekcję szalików. Ja mam jeden, który ma już ładnych kilka lat. Ale Ładnie pachnie i jest miękki, więc go noszę do wszystkiego.
Ale do wszystkiego czego? Moja szafa jest nadzwyczaj uboga.
Ot, jakieś dwa garnitury, parę koszul, kilka krawatów, z 4 pary jeansów, znikoma liczba T-Shirtów, skarpety, dwa parciane paski (mega wygodne, nie trzeba celować w dziurkę, polecam!), kilka ciepłych bluz z kapturem.
Żadnego różu, żadnej arafatki, cekinów, obcisłych koszulek, stringów, okularów przeciwsłonecznych. NAWET KOLCZYKA W BRWI NIE MAM!
A, nie… <szuka w szafie>
Mam bokserki w kopulujące się króliczki. Jedden z nich jest różowy. Jestem uratowany!

95) Święta


Wczoraj:
Godz. 16.00
Prezenty – kupione.
Zakupy – zrobione.
Karp – zabity (nie, nie przeze mnie, przez mojego sadystycznego brata ze skłonnościami do zadawania bólu niewinnym zwierzakom).
Spakowany – oczywiście.
Mieszkanie – posprzątane. 

No, to jedziemy na dworzec do domu! Za pół godziny mam pociąg!

Godz. 18.00
Stoję cały zmarznięty… nie, nie zmarznięty. ZAMARZNIĘTY na peronie. Zapomniałem czapki, zapomniałem rękawiczek. Fajki wziąłem. Świetnie zapomnieć o rzeczach zdrowych, a skupić się na rakotwórczych. Więc sobie palę i paleniem się ogrzewam. Pociąg ma półtoragodzinne spóźnienie. Zajebiście,uwielbiam PKP. Ale nie narzekam na brak nudy – trzy razy przemiła pani przez głośnik prosiła pasażerów o zmianę peronu. I tak sobie latam – z ciężką torbami: moją i mojej koleżanki (bo ja jestem gentelmanem i nie pozwolę kobiecie dźwigać). O, JEDZIE POCIĄG! Teraz tylko przedrzeć się przez tłum i do domu!

Godz. 22.00
Nareszcie w domu. Trochę dziwnie… Pokój sam się posprzątał, ubrania same się wyprały, świece zapachowe same się zapaliły i mój pokój pachniał konwalią. Kocham moją mamę. Jestem strasznie zmęczony – podróżą,studiami, nauką i głupimi myślami, że nie mam z kim dzielić mojej radości z powodu kilku rzeczy. Chciałbym się do kogoś przytulić.
Wziąłem ze sobą misia którego dostałem od przyjaciółki.Trudno – musi wystarczyć.

Dzisiaj
Godz. 15.00
Lepię uszka, piekę ciasta, ubieram choinkę, trzepię dywany,w przerwie opowiadam mojej babci jak mi się żyje w Poznaniu i dlaczego jeszcze nie mam drugiej połówki („A po co się babciu ograniczać co do jednej… mam około dziesięciu dziewczyn i zmieniam je sobie raz na tydzień, w zależności od humoru ).
Czuję nastrój świąt.
Zaraz się zabieram do pakowania prezentów. Będą opakowane na różowo! Może familia sama się domyśli, że jestem pedałem.

——————————

Możliwe, że nie napiszę już do świąt. Po prostu ostatnio mam wiele na głowie. Dlatego postanowiłem złożyć Wam wszystkim życzenia świąteczne już dzisiaj. W sumie ten weekend jest typowo świąteczny, nawet w TV trąbią, że to już święta, więc na jedno wychodzi.

Kochani!
Życzę Wam wszystkim Szczęścia, potrzebne chyba jest wszystkim, szczególnie tym, którzy mają odwagę żyć po swojemu, nie bacząc na innych.
Zdrowia, wiem że to trywialne, ale naprawdę, bez zdrowia trudno być szczęśliwym.
Miłości, ponieważ czym jest życie, nawet najzdrowsze, bez niej?
Radości – płynącej przede wszystkim z miłości.
Odwagi, bo tylko będąc odważnym można w życiu zaznać radości.

Wesołych Świąt!
Marcus.
 prezent I jeszcze prezent gwiazdkowy: 8312781 (gdyby ktoś chciał pogadać i przekonać się, jaki jest ten Marcus)
   

94) Po czym poznać człowieka?

Miałem wczoraj spotkanie wigilijne ze znajomymi z jednego z wielu kół zainteresowań na mojej uczelni… Nie lubię takiego cyrku. Opłatki, mandarynki, ciasta, pseudorodzinna atmosfera… Obcy ludzie którzy z zajebiście nieszczerym uśmiechem składają sobie takie same życzenia… Że niby „zdrowia i szczęścia… Rodzinnych świąt, zdania sesji… NO I OCZYWIŚCIE UDANEGO SYLWESTRA!”. Z tamtej grupy czułem potrzebę złożenia życzeń i pożegnania się przed wyjazdem z trzema osobami. Reszta mnie w sumie średnio obchodziła.
Ale przynajmniej ciasta się najadłem.
—————————————–
Jestem już w domu i piekę sernik! Popiekę sobie z godzinę i jak mi się znudzi to pójdę spać.
Albo nie, jutro skończę, jestem strasznie zmęczony.
Nareszcie ferie!

czwartek, 1 listopada 2007

73)-84) Listopad 2007

84) Powrót do studenckiego M.

Ten post będzie długi i nudny – ktoś mi niedawno napisał, że zaniedbałem sobie tego bloga i się wykpiwam krótkimi postami raz na kilka dni, to teraz będzie miał aż nadto pierdzielenia o Marcusowym życiu. Smacznego!
Wracam dzisiaj do mieszkania po wykładzie. Moje myśli wirują.
—————————————————-
Wsiadam do autobusu. Na uszach słuchawki. I rozmyślam.
—————————————————-
Nie znałem go. Ja miałem zawsze inne plany, kiedy nasza grupa wychodziła na imprezę. On w grupie jednej, klubowej, ja w grupie drugiej- pubowo prywatkowej. Zagadał do mnie na gadu, stosunkowo niedawno. Powiedział, że mamy wspólnych znajomych, że widział nie na portalu studenckim. Nasze rozmowy trwały dobre godziny.
—————————————————-
Autobus rusza.
—————————————————-
Dzisiaj go poznałem. Szedł ze swoimi znajomymi na śniadanie. Zaprosił mnie, powiedział że mizernie wyglądam (pewnie dlatego że ostatniosypiam po cztery godziny). Było fajnie, znajomi fajni, jedzenie fajne. On fajny. Sypał żartami jak z rękawa. Często się uśmiechał. Dowiedziałem się, że mieszka w Poznaniu od urodzenia. Że ma rodzeństwo, że lubi fantasy i dobre filmy. Że gra w grę, którą ja chcę mieć. Heh…
—————————————————-
Sygnał, że zbliżamy się do przystanku… „Osiedle Jagiellońskie”. KURWA, wsiadłem do złego autobusu! Wracam na piechotę. Na szczęście zorientowałem się w porę i miałem blisko.
—————————————————-
Nie wiem co się ze mną dzieje. Wracaliśmy do domu. Pożegnał się z jego znajomymi ( i moimi już w sumie też) i wsiadł do tramwaju. Poleciałem za nim i ledwo zdążyłem. To nie był mój tramwaj, jechał praktycznie w przeciwną stronę, do tego miałem kupić fajki bo moje się skończyły. Ale co tam!
—————————————————-
Zielone światło. Przechodzę przez pasy. Jestem na drugiej stronie.
—————————————————-
Zdziwił się, ale się uśmiechnął. Powiedział, że zrobiłem fajne wrażenie na jego znajomych, że jestem cool.
—————————————————-
Jestem cool…
—————————————————-
-Marcus, powiedz… Jaki sobie robisz drugi kierunek?
-No co Ty, przecież to jest mój pierwszy kierunek!
-Jezuuuuuu, a Ty też jesteś z rocznika 88?
-No przecież tak, a na jaki rocznik wyglądam?
-No… Myślałem że jesteś na 4-5 roku i sobie wziąłeś drugi fakultet. Jesteś bardzo męski, nie wyglądasz na rocznik 88.
—————————————————-
CHOLERA JASNA, CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?! Po jaką cholerę przeszedłem na drugą stronę ulicy, jak mieszkam po tej pierwszej stronie?! Wracamsię.
—————————————————-
-Aż tak staro wyglądam? Ech to normalne… Ludzie dają mi na ryja 24-26 lat.
-Ale nie przejmuj się, Marcusie, Dojrzalsze winogrona są lepsze od tych kwaśnych ;-)
-… ok.
—————————————————-
Dzwonię domofonem do mieszkania. Znowu zaponiałem kluczy.
-Kto tam?
-Otwórz, zapomniałem kluczy.
-Ale kto mówi?
-… Czy to numer X?
-Tak.
-A numer bloku Y?
-Nie, to numer Z. Nie umie Pan czytać? Na górze pisze.
—————————————————-
-Słuchaj. Dzisiaj o 21 nasza grupa ma spotkanie andrzejkowe.Wpadniesz?
-Oczywiście. Wiesz co? Muszę spadać. To mój przystanek.
(wysiadam. On krzyczy za mną: )
-To daj mi Twój numer telefonu to zadzwonię do Ciebie!
(drzwi się zamykają, krzyczę: )
-Wyślę Ci na portalu!
(Odjeżdża. Macha mi na pożegnanie).

Chyba mi odjebało.

83) Spotkanie licealne

Byłem w piątek odwiedzić moje kochane liceum, moją kochaną wychowawczynię, moich uroczych kolegów i przewspaniałe koleżanki. Nie widzieliśmy się już prawie pół roku, więc rozmowa zeszła na studia, życie studenckie i to co się dzieje z nieobecnymi. Pogadaliśmy, wypiliśmy parę browarów i w końcu, jak zawsze, zaczeliśmy rozmawiać o tym, kto z kim jest.
Jeden kumpel zaręczony, połowa ma dziewczyny, koleżanki mają swoich facetów. W końcu doszło do mnie.
-A co u Ciebie Marcus? Masz kogoś?
-Nie.
-Dlaczego? Przecież tyle fajnych lasek się koło Ciebe kręciło.
-Bo nie.
-Żadnej nie ma fajej dziewczyny w Poznaniu?
-Nie o to chodzi, po prostu nie mam czasu na miłość.
-Ej Marcus… A może ty jesteś gejem?
- …
Z opresji uratowała mnie moja wychowawczyni. Powiedziała „Dajcie mu spokój, młody jest, jeszcze nikogo odpowiedniego nie znalazł”.
Kochana Alicja… Pani Alicja. Chyba od zawsze wiedziała że jestem gejem. W końcu poznała mnie przez te trzy lata lepiej niż reszta szkoły. Przy okazji bycia przewodniczącym klasy, udzielania się w klubach, pomagania jej we wszystkim, co organizowała.
Kiedyś rozmawialiśmy na temat homoseksualizmu pod kątem lekcji religii. Powiedziała, że jestem świetnym, inteligentnym i dobrym człowiekiem i sam wiem co jest dobre a co jest złe. I że człowieka ocenia się po jego czynach i duszy, a nie po tym z kim sypia.

Tęsknię za liceum, wiecie?

82) Jej

Ostatnio dzieje się w moim życiu więcej niż w latynowskiej telenoweli.
Czy Marcus poprawi w końcu wejściówki ze znienawidzonego przedmiotu?
Czy Szakal (kolega ze studiów) udaje, czy też rzeczywiście czuje coś do Marcusa?
Czy przyjaciółki Marcusa są prawdziwymi przyjaciółkami, czy tylko udają?
Czy Marcus nadrobi zaległości w pracy?
Co Marcus uczyni, żeby zrazić do swojej osoby dziewczynę, którą kocha (ale w przyjaźnianym sensie) i nie chce jej skrzywdzić?
O tym dowiecie się w najbliższych odcinkach.
Oglądajcie M jak Marcus w każdy poniedziałek i wtorek o 20.00.
Albo czytajcie bloga.
Sobie wystrój bloga zmieniłem. Ładny?
 

81) Jazda tramwajem

Jadę sobie przepełnionym tramwajem.
Na jednym z przystankow wsiada trzech dresów – pewnie jacyś studenci politechniki bo kurwowali i chujowali równo – w co drugim zdaniu. Usiedli sobie (a co sobie będą żałować, co ich obchodziło że tłum staruszek i kobieta w ciąży stała) i w bardzo charakterystyczny dla dresów i innych meneli sposó poczęli sobie opowiadać cóż ich ciekawego spotkało w dniach poprzednich.
A:”Ja nie zaliczyłem kurwa koła z mechaniki… Pojebany gość złapał mnie na ściąganiu. Ja go kiedyś wypierdolę w kosmos”
B:”Wczoraj spotkałem się z moją laską na godzinę i nie mieliśmy czasu na ruchanie, więc mi tylko loda zrobiła… Ale loda ciągnąć umie jak jasna cholera!”
C:”A ja byłem w teatrze na sztuce „Romeo i Julia”
A&B:”Serio?!”
C:”Pojebało Was? Żartowałem tylko! Nawaliłem się u kumpli na imprezie w akademiku”
I kto mi powie że dresy nie mają poczucia humoru?
;-P

80) Riposta

Miałem nie odnosić się do komentarzy pod postem „78) Oddaję Wam głos”, bo uważałem, że każdy ma prawo myśleć o mnie inaczej – jeśli myśli że jestem dzieciakiem i marudą – jego sprawa. Mimo wszystko postanowiłem poruszyć temat opinii niektórych internautów.
O Josephie nie piszę, gdyż po prostu żal mi klawiatury ;-)
Zdziwiły mnie opinie Dominika i Irka. No ale do rzeczy.
Dominik: „Myślę, że jesteś młody, zaniedbujesz naukę (…)”
Faktycznie na początku trochę zaniedbałem naukę… Po prostu zbyt wielu ludzi zaprasza mnie na spotkania, do kina, czy na imprezy. Od pewnego czasu jednak staram się ograniczać powyższe przyjemności na rzecz właśnie nauki… i pracy. Bo tak, pracuję. Kokosów nie zarabiam, ale praca też nie jest jakaś strasznie ciężka i wystarczy mi na drobne wydatki (chociaż zacząłem zbierać pieniążki na wakacje w Egipcie – moje marzenie).
Irek:” (…)bo ledwo Marcusowi coś zaczyna wychodzić, już wpada w stan letargu i jesiennego odrętwienia.  „
Masz rację, Irku, w większości przypadków mam słomiany zapał ;-) Czasem jednak, kiedy wymaga tego chwila, potrafie się uprzeć i konsekwentnie dążyć do swojego określonego celu.
Irek: ” Opisując swój ideał wymienił aż 14 cech wyglądu zewnętrznego izaledwie 7 cech osobowości/ stanu ducha partnera, co zdaje siępotwierdzać, że szuka przede wszystkim kogoś przystojnego. I tyle.Randkowy portal gejowski jest więc w sam raz dla niego.”

Dominik: „szukasz osoby przede wszystkim spełniającej walory fizyczne, co jestnormalne, ale to trochę mało, jeśli chce się z kimś być na poważnie, anie tylko do łóżka. Marcus, jesteś jeszcze niedojrzały, ale to nie jestwada.”
Nie, chłopaki, to nie jest tak. Post o ideale faceta był pisany z przymrużeniem oka. Nie szukam kogoś tylko przystojnego, który MUSI być brunetem, MUSI mieć 193 cm wzrostu, MUSI mieć ten bandycki uśmiech.
Jedno jest pewne – mój przyszly facet nie może być zmanierowany i musi mnie kochać. Reszta jest do uzgodnienia.
Wyobraźcie sobie, że żaden z moich dwóch poprzednich facetów nie spełniał prawie wszystkich „warunków” opisanych w mym poście – obaj byli blondynami, fakt, wysokimi, ale daleko im było do 190 cm wzrostu. Było mi z nimi bardzo dobrze, bo czułem się hm… kochany.
Nie jestem dzieckiem, który szuka ideału bo wiem że ideały nie istnieją. Grześ też miał niewiele wspólnego z moim opisem ideału a zajebiście mi się podobał. Dlaczego? Bo jest męski, inteligentny i świetnie się z nim rozmawia. Bo kiedy się śmieje to trochę piszczy – to przecież urocze! Bo ma podobne zainteresowania do mnie. Bo imponuje mi jego dojrzałość – a przecież nie pasuje do mojego sztywno określonego limitu wieku. Bo był dobrym czlowiekiem.
Irku, myślisz, że szukam tylko kogoś przystojnego na seks i ewentualną rozmowę po stosunku. To nieprawda i trochę mi przykro, że odebrałeś mnie w ten sposób przez pryzmat mojego bloga.
Dominiku, człowiek dojrzewa całe życie, więc zgadzam się z Tobą, że potrzebuję jeszcze trochę czasu na to. ;-)
A. I wiem że szukam na siłę. To znaczy szukałem. Aktualnie mam ważniejsze rzeczy na głowie niż szukanie sobie faceta. Nie na tym życie polega.
Wracam do pracy.
Pa!


79) Marsz Równości w Poznaniu

W sobotę o 15 w Poznaniu jest marsz równości na który idą moi znajomi ze studiów. Koleżanka zapytała się mnie, czy z nimi pójdę, bo wiedziała że jestem „lewackim betonem”.
    -Marcus, pójdziesz z nami zaprotestować przeciwko nietolerancji? Znam Twoje poglądy i wiem, że chciałbyś, żeby w Polsce było normalnie – żeby niepelnosprawni mieli równy dostęp do miejsc pracy, kobiety zarabiały tyle samo co mężczyźni a geje i lesbijki mogli normalnie żyć. Chodź, będzie fajnie!
    -Nie mogę, mam niestety inne plany. Koleżanka zaprosiła mnie na obiad i pogaduchy, pół roku sie nie widzeliśmy. Może za rok. Zresztą nie lubiętego typu imprez.
    -Niemożliwe Marcus, czyżbyś był homofobem?
Oczywiście, nawet dwoma :P
Nie idę na marsz bo będę się uczył cały weekend. Trzeba się wziąć do nauki. Wziąłem się już tydzień temu i mam same /zal/ z tego okresu. Miło mi, prawie tak jak w liceum ;)

78) Oddaję Wam głos

OK, na studiach zrobiło się gorąco. Postanowiłem sobie założyć samemu szlaban na piwo i imprezy, żeby w końcu się zmotywować.
Tak więc sobie siedzę przy Bardzo Ciekawym Podręcznikiem Interesującego W Chuj Przedmiotu i próbuję się uczyc, ale nie mogę, bo zaprzątam sobie glowę czymś całkiem innym.
Koleżanka mi powiedziała w sposób wielce kulturalny i wywarzony kilka przykrych rzeczy. To znaczy zrobiła mi rozpiskę, jaki jest wg niej Marcus – jakie są jego wady i zalety, co się jej w nim podoba, a co by chciała wyeliminować. Szczerze mówiąc sam ją o to prosiłem, bo ostatnio cierpię na straszny mętlik w głowie spowodowany własną osobą. Po prostu gubię się z tym wszystkim, kim jestem i jak mnie odbierają ludzie.
Mam sporo czytelników (to mnie cieszy). Niektórzy z Was są już ze mną chyba od kilku miesięcy i wiedzą co nieco o tym, jaki jest wg nich Marcus. Dzisiaj daję Wam, moi drodzy wolną rękę i proszę, żebyście napisali szczerze, kim jest wg Was autor bloga, co w nim lubicie, a czego wręcz nie trawicie. Chciałbym wiedzieć po prostu, co o mnie sądzicie.
Nie będę gryzł – nie obrażę się na kogokolwiek ;-)

77) Bo kasa piechotą nie chodzi

Kurcze doszedłem do wniosku że jestem biednym studentem. To znaczy mam kasę na życie, mieszkanie mam ładne, książki kupuję wszystkie (ew. kseruję ale cichosza), mam za co się urżnąć w pubie albo iść do klubu.
Dzisiaj byłem „Na zakupach” z dwiema koleżankami. Poszliśmy do browaru, ja wskoczyłem do Avansu kupić sobie jakieś słuchawki do mojego odtwarzacza mp3, bo poprzednie się zepsuły dzięki tej pięknej pogodzie. Wybrałem wariant ekonomiczny i nie szpanowałem przy tym zakupie – 40 zł to dla mnie wystarczająca kwota na taki zakup.
Potem one postanowiły pójść ze mną do Rossmana i po jakąś „aleładnąbluzeczkę,samzobaczyszMarcus!”.
Gdy wyszliśmy z browaru służyłem za ich tragarza, bo w torbach miały jakieś bluzki(przecena ze 149 na 99!), perfumy (200 zł za jednen mały flakonik…), spodnie (nie pamiętam dokładnie… zamroczyło mnie) i takietam.
Mówiły, że musimy powtórzyć to spotkanie za tydzień.
Co ja sobie kupię za moje kieszonkowe?
Waciki? Słuchawki już mam…

76)…

Jechałem dzisiaj tramwajem z dziewczyną, na oko w moim wieku, bez ręki, ze zdeformowaną twarzą po oparzeniu . Widok zaiste smutny, gdyż blizny nie potrafiły zakryć tego, że kiedyś była ona urodziwa. Serce mi się krajało, kiedy nie mogła sobie porazić jedną ręką z  torbą z zakupami,choć mimo wszystko radziła sobie dobrze.
            W sumie nie powinienem narzekać na moje życie – jestem młody, wysoki, prosty, mam powodzenie (szkoda że tylko u płci przeciwnej), rodzinę posiadam, przyjaciół posiadam, wszystkie członki ciała również posiadam, nigdy nie miałem poważniejszego wypadku niż złamanie ręki kiedy miałem kilka lat. Świat stoi przede mną otworem. A to, że jestem gejem? To nic w porównaniu z tamtą dziewczyną.
            Kopnijciemnie następnym razem w dupę, jak zacznę narzekać jak to niefajnie być gejem, ok.?

75) Ideał Marcusowy

    Wiem że ideałów nie ma. Każdy ma jakieś wady, wszyscy są w pewien sposób spaczeni jakąś usterką. Mimo wszystko dzisiaj popiszę sobie o moim idealnym facecie. Natchnął mnie do tego mój dzisiejszy sen, o którym pisać nie będę ;-)
    Idealny facet dla Marcusa jest męski. To znaczy żadnych ogolonych nóg i szminki na twarzy! Jest wysoki, żeby pasował do 190 centymetrów Marcusa. Ma ciemne, krótkie włosy – najlepiej ścięte na jeżyka, albo ułożone żelem do włosów. Ma kilkudniowy bandycki zarost i śliczny uśmiech. Gdy się śmieje, na jego policzkach ukazują się zmarszczki mimiczne. Nie jest chudy – Marcus nie lubi się przytulać do wieszaka i wyznaje zasadę „lepiej trochę za dużo niż za mało”. Ma męskie i silne ramiona oraz dłonie. I zarost na klacie.
    Ideał ma około 21-26 lat i ważna jest dla niego edukacja. Lubi wyjść do pubu albo do znajomych, jest towarzyski i wszyscy go lubią. Czasem jest romantyczny, ale nie w ten ciepłokluchowy pedalski sposób. Lubi raz na jakiś czas zostać w domu i pooglądać TV.     Uwielbia bezsensowne komedie i anime. Ładnie pachnie.
    Ideał kocha Marcusa na zabój i nie wyobraża sobie życia bez niego, aczkolwiek nie ma nic przeciwko temu by raz na jakiś czas spotkal się ze znajomymi bez Ideału.
Kto mi takiego wyczaruje?