Wieczorny telefon od Mimy
kilka dni temu. Opowiada, że była na Sylwestrze z obcymi ludźmi
(bo ostatnio trochę jest zmęczona swoimi znajomymi, więc wybrała
towarzystwo przyjaciółki i jej męża +około 50 innych osób jej
nieznanych) i w czasie jednej imprezy dwóch facetów poprosiło ją
o numer telefonu. Nadmiar alkoholu nie pozwolił jej zapamiętać
nawet twarzy abszytyfikantów, ale niezastąpiona w takich wypadkach
twarzoksiążka pomogła jej zalepić dziury w jej pamięci.
W każdym razie obaj
fajni, sympatyczni ale jeden, boski Apollo, totalnie w jej (i moim)
typie. Pisze, zwoni, że chce się z nią spotkać, ona trochę
podekscytowana i przestraszona zarazem, bo i chciałaby i boi się.
Ale pewnie się z nim spotka, co jej z całego serca radzę.
W pewnym momencie rzuciła
mi zdaniem "Aniołku, zobacz jak łatwo jest kogoś poznać,
wystarczy wyjść na imprezę bez akompaniamentu kilkunastu
znajomych, posiedzieć przy ścianie, lekko pokręcić stópką w
pięknych szpilkach i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
pojawiają się kandydaci do awansów".
Nie wątpię. Z tym, że
trzeba spełnić kilka kryteriów. Heteroseksualna, piękna, zadbana,
uśmiechnięta kobieta z pełnym biustem i szpilkami
dziesięciocentymetrowymi na nóżkach - to nie są raczej cechy,
które mógłbym sobie przypisać.
Powiem szczerze, że
zazdroszczę jej niemiłosiernie. I choć ona mówi do mnie zwykle w
takich chwilach "Anioł, nie pierdol! Ja byłam ostatnio na
randce kilka miesięcy temu, a Ty kiedy? W środę?", to ja
jednak wolałbym poznać Kogoś tak jak ona, zwyczajnie, po ludzku,
na imprezie, a nie na www. Zobaczyć Jego uśmiech w formacie 3d, a
nie .jpg, rozmawiać, a nie pisać, zapytać się Go, co lubi robić,
a nie wyczytać, co zaznaczył na formularzu.
Ktoś mi zaraz powie, że
to całkiem możliwe nawet w przypadku homoseksualistów, są
przecież kluby, można się poznać przez znajomych, czy nawet w
kolejce po kebab. Ale z moim totalnym brakiem jakiegokolwiek gaydaru,
nigdy nie wiem, czy ktoś jest dla mnie po prostu miły, czy mnie
podrywa. Już dosyć mam takich rozterek na dzień dzisiejszy.
Ja jestem prosty chłop,
wiem, że ktoś jest mną zainteresowany, jak mi powie wprost:
"Anioł, jestem Tobą zainteresowany". A nie takie
niewiadomo co.
Takiej łatwości w
nawiązywaniu kontaktów w codziennym życiu będę totalnie
zazdrościł heterykom zawsze i wszędzie.
Oj tak! Prosta statystyka działa na ich korzyść. A poznawanie się przez net to zaczynanie znajomości od dupy strony. :-(
OdpowiedzUsuńto jeden z miliona przykładów na znacznie gorszą sytuację ludzi homo. tak proste i powszechne (dla heteryków) rzeczy jak spontaniczne poznawanie się są dla nas w zasadzie niedostępne.
OdpowiedzUsuńJak się ożenisz-to się odmienisz.
OdpowiedzUsuńTakże orientację zmienisz.
Wszystko podlega zmianom, dlatego orientacja nie miała by podlegać prawom natury.
Poznanie nie jest trudne, w realu dochodzi do niego spontanicznie, jednak finał znajomości nie jest taki pewny. Znam przypadki małżeństw, których partnerzy poznali się w sieci, a związki nie są gorsze od tych zapoczątkowanych bez Internetu.
OdpowiedzUsuń