Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

środa, 1 września 2010

297)-298) wrzesień 2010

298) Nie nastawiam się

Przepraszam, nie pisałem od dłuższego czasu. Spowodowane to było pewnego rodzaju brakiem wiedzy połączonym z chęcią uporządkowania mojego małego burdelu w życiu.
Od października zaczynam IV rok moich studiów. Od Ponad 3 lat prowadzę tego bloga. Od ponad 4 lat mam fellow. Przez ten cały mój poznański czas w kontaktach męsko-męskich nastawiałem na związek, loffcianie się nad życie, wspólne obiadki i takie tam sratytaty.  Zdarzało się, że wręcz tego szukałem, przeglądając profile, szukając „tego jedynego”.
Jednakże kilka sytuacji, które nastąpiły we wrześniu dały mi do myślenia. Stwierdziłem po ich przeżyciu, że tak na prawdę nie znajdę nikogo z takim nastawieniem. Powiem więcej, ludzie, którzy piszą, że szukają tylko i wyłącznie związku okazują się tak naprawdę krótkodystansowcami, którzy po trzech randkach potrafią powiedzieć „kocham Cię”, po kilku(nastu) kolejnych zaproponuje wspólne zamieszkanie a kilka miesięcy później i tak wszystko się rozsypie.
————————————————-
Wczoraj wpadłem na cioterię. Nudziłem się niemiłosiernie, Młody pomaszerował do swojej dziewczyny, zostałem sam w mieszkaniu. Nick Poz22nienaseks. Dzięki niemu nie musiałem się przejmować wiadomościami w stylu „ile cm” „opisz się” i „a czy p”. W pewnym momencie zagadał do mnie pewien 24latek i zaproponował piwo w realu. Opierałem się, bo w portfelu pustki a następną wypłatę będę miał we wtorek/środę, ale z asertywnością u mnie na bakier, więc w końcu się zgodziłem.
Czekał na mnie na placu bernardyńskim, poszliśmy na jedno piwo do pubu, później przenieśliśmy się na dwa następne do innego. Okazało się, że grają tam wieczorem karaoke. Zaśpiewałem „kocham Cię jak Irlandię”, bo mojego głosu wstydzić się nie muszę. Później przenieśliśmy się do jakiejś ciotoknajpki, po czwartym piwie zaczęliśmy się całować.
W końcu odprowadziłem Go do domu, „pożegnaliśmy się” w bramie (do teraz mam malinkę) i powiedzieliśmy sobie, że było miło. Bez żadnego nastawienia, czy będzie następne spotkanie, czy nie.
Dzisiaj do mnie zadzwonił i zapytał się, czy jutro po pracy mam czas. Albo w środę. Bo chciałby wpaść do mojej ulubionej kawiarni na tę sałatkę, o której mu opowiadałem.
Wpadniemy.
Nie wiem co się z tego wykluje, czy będzie to fajna znajomość, czy coś więcej. Okaże się pewnie za jakiś czas.
Na nic się nie nastawiam. Bo to całkiem wygodne, lepiej się miło zaskoczyć, niż niemiło rozczarować.
Po raz kolejny.

297) O wyższości masturbatora nad prawdziwym mężczyzną

Mój kolega – gej wysłał mi przed chwilą wiadomość o treści:
„Hope 23:30:29
http://frixx.pl/?category=52 po co komu facet”
Właśnie? Po co komu facet, skoro za 60 zł można mieć masturbator z różnymi gadżetami – funkcją głębokiego gardła, rolkami potęgującymi doznania itp?
Bo facet, taki prawdziwy, to „zakup” o wiele droższy. A i sam mężczyzna jest bardziej skomplikowany w użytkowaniu.
Bo trzeba z nim chodzić na randki, wydawać kasę na kino, na bilety do teatru, kupować sobie częściej buty, przez to, że z większą częstotliwością chodzi się na spacery właśnie z takim facetem, niż samemu.
Bo to jakieś urodziny są, to imieniny, to dzień faceta, gwiazdka… I trzeba biegać po sklepach w poszukiwaniu jakiegoś idealnego prezentu, który przeceż może się nie spodobać. I będzie chujowo. Co prawda od takiego faceta dostaje się również prezenty, ale czasem są one nieudane, albo za drogie i głupio tak przyjąć.
Bo to trochę nudne wyjeżdżać na wakacje z jedną i tą samą osobą, na dwa tygodnie, zaszyć się gdzieś we dwóch w jakimś romantycznym miejscu i podziwiać zachody Słońca, które przecież zawsze są takie same.
Bo trzeba rozmawiać o uczuciach, a wtedy tracę dobry humor i denerwuję się, jak coś idzie nie tak. Po co komu kolejny powód do zmartwień?
Bo czas się traci na jakieś bezsensowne konwersacje do rana a zamiast tego można przecież pójść spać, żeby być bardziej wydajnym nazajutrz, w pracy czy na uczelni. A wino przecież też tanie nie jest.
I w końcu kiedy okaże się, że to wszystko jest warte mniej niż zero i facet okazuje się chujem, który zostawi Cię na lodzie dla jakiegoś trenera z siłowni, albo powie „ej, sorki, ale nic do Ciebie nie czuję”, to pozostaje tylko usiąść samemu w domu, wyciągnąć wódkę i upić się na smutno.
A wódka jest droga. Chusteczki też.
http://www.youtube.com/watch?v=lQiStxXnofg

niedziela, 1 sierpnia 2010

293)-296) sierpień 2010


296) Pan Devil Angel

Dla niektórych wakacje się kończą, dla innych dopiero nabierają rozpędu.
Mnie już nudzą.
Nie zrozumcie mnie źle. Lubię leniuchować i wstawać w południe. Lubię gdzieś wyjechać, pobyć ze znajomymi, pobawić się w jakimś klubie. Ale na dłuższą metę mnie to męczy.
Lubię być w ruchu, zwłaszcza odkąd poznałem smak pracy zarobkowej. Czwarty rok na moim kierunku to rok, można powiedzieć, specjalizacji. Seminaria, fakultety, możliwość wyboru tego, co Cię interesuje, pominięcia pierdół, z którymi nie chcesz mieć nigdy nic wspólnego.*)
Co do pracy zarobkowej, to pomału się usamodzielniam. Pensja, wraz z kredytem studenckim  (którego nie dostaję niestety przez okres wakacyjny) wystarczą mi na opłacenie połowy mojego mieszkania i życie na poziomie trochę lepszym niż ten tak zwany „studencki”.
Mam już ponad 22 lata. Mam możliwości, żeby się usamodzielnić całkowicie. Tak będzie lepiej. Lepiej dla rodziców, którzy ostatnio nie sypiają na pieniądzach. Lepiej dla mnie. Bo jednak samodzielne życie to początek prawdziwej dorosłości, kilka pięter wyżej od sytuacji większości studentów: „A, jestem samodzielny bo mieszkam sam. A że rodzice za mnie płacą, to ich obowiązek”. 
Życie składa się z wielu etapów. Powoli kończę kolejny, zwany „beztroskimi latami studiów”, łagodnie (bo przecież praca dwa-trzy dni w tygodniu nie przekreśla beztroski i zabawy) przechodzę w nowy jeszcze przeze mnie nie nazwany. Brzmi strasznie, ale jednocześnie…
…ekscytująco.
;-)
http://www.youtube.com/watch?v=CAV0XrbEwNc

295) Na dobranoc

Dzisiaj notki nie będzie, po trochu dlatego, że nic się u mnie ciekawego nie dzieje, po trochę dlatego, że nie mam weny. W zamian polecam lekturę artykułu na onecie:

http://facet.onet.pl/extra/mamo-tato-jestem-gejem,1,3415313,artykul.html


„Pamiętaj, że nie ty pierwszy i nie ostatni. Jean Cocteau, Oscar Wilde, Iwaszkiewicz i wielu wielu innych wspaniałych artystów wolało facetów. Nie tylko ty na świecie jesteś gejem. Nie czuj się przez to wyjątkowy i nie żądaj z tego powodu, żeby ludzie traktowali cię wyjątkowo albo ulgowo. Lepiej, żebyś był po prostu dobrym, spełnionym i szczęśliwym człowiekiem. Wyjątkowy bądź przez to co robisz.”
i tym optymistycznym cytatem żegnam, życząc
słodkich
snów.

294) „wnusiu, jestem gejem”

Wyzwolona napisała mi SMSa z dalekiego świata (tzn jej rodzinnego miasta 200 km od Poznania).
Pisała, że w jej rodzinie wybuchł skandal. Że mąż siostry jej babci, 60-letni katolik, bardzo blisko związany z Kościołem, okazał się gejem. Nie dość, że na stare lata stwierdził, że on jednak za cipkami nie przepada, to przygruchał sobie 20letniego chłopaka.
Ciotka płacze (bo kto by nie płakał?).

1) Właśnie dlatego nie lubię wszystkich kryptogejów na świecie. Co to mają żony i dzieci, „bo tak trzeba, żeby nikt się nie czepiał”/”bo tak naprawdę nie wiem, czy jestem gejem, lubię ssać młode męskie członki, ale czy to wystarczy, żeby być pedałem?”. Nie dość, że oszukują siebie, to do tego krzywdzą wszystkich, których krzywdzić nie powinni.
Kiedyś, na samym początku mojej życiowej drogi, obiecałem sobie, że nigdy nikogo nie świadomie skrzywdzę moją orientacją. Że mógłbym poeksperymentować, jestem wszak młody. Że mógłbym rozkochać w sobie jakąś moją koleżankę i sprawdzić, czy coś z tego wyniknie. Mógłbym, ale nie chcę, bo trzeba wziąć pod uwagę fakt, że ta druga osoba to nie zabawka, lecz żywy człowiek, który czuje.
Owszem, można wziąć pod uwagę fakt, że kiedyś były inne czasy, że dopiero teraz można być w miarę sobą. Ale czy to nie jest po prostu usprawiedliwianie na siłę czegoś złego? Przecież zawsze było na świecie pełno tzw. ‘starych kawalerów’, wystarczyło puścić historię o nieszczęśliwej miłości i o tym, że taka miłość zdarza się raz w życiu. Rodzina by pomarudziła  i dała w końcu spokój.
Tylko, że do tego trzeba mieć jaja a nie wydmuszki.
2) Taka duża różnica wieku zdarza się bardzo rzadko, nawet wśród heteroseksualnych par, co jest samo w sobie obrzydliwe. Co ten chłopak widzi w takim starym capie? Dlaczego faceci w pewnym wieku zaczynają uganiać się za dwudziestolatkami? Nie wiem. To znaczy wiem, ale przemilczę.
—————————————– A co u mnie?
nuda

293) Otępiały


Ostatnio czuję się jakiś otępiały.
Wszyscy najbliżsi w Poznaniu albo wyjechali, albo mają swoje własne sprawy (Młody oddaje się miłosnym harcom ze swoją Kruszynką, Pan Doskonały i Wyzwolona Far far away, Pedagożka nie w humorze uczy się na Erasmusa a Pani Doskonała ma swoje sprawy związane z poszukiwaniem nowej pracy).
I tak mi trochę smutno jest. Bo choć w życiu zawodowym całkiem dobrze, rodzinnym zresztą też, o tyle jakoś tak nie czuję się w pełni z mojego życia ukontentowany. Czegoś mi brakuje.
Tylko kurwa czego?

czwartek, 1 lipca 2010

289)-292) lipiec 2010

291) Taką wodą być…

http://www.youtube.com/watch?v=cWwg-YSqF_U
Lato w pełni, a czuję, jakby był maj. To znaczy gorąco jak jasna cholera, przez cały dzień latam po mieszkaniu w bokserkach, bo w innym stroju bym się usmażył, a jak dzisiaj byłem w południe w mieście, to czułem się tak, jakbym miał się zaraz roztopić.
Chodzi mi raczej o miesiąc w znaczeniu przysłowiowym, ten od „w marcu koty, w kwietniu psy a w maju my”.
Wszyscy wokół się parują, zakochują, kochają, randkują, znajdują swoje drugie połówki albo pielęgnują te, które już mają. Wyzwolona w Szczecinie, jej mężczyzna tęskni i usycha, Pedagożka na obozie, pewnie nie może się doczekać, aż wróci i porozmawia ze swoim kilka lat starszym facetem (taka miła odmiana, dwa tygodnie spędza z dziećmi, których średnia wieku oscyluje w granicach lat ośmiu), Pan i Pani Doskonali spędzają każdą wolną chwilę ze sobą, kilku moich gejznajomych poznajdowało swoje wakacyjne Drugie Połówki, nawet Młody coś czuję, że niedługo pozostanie singlem…
A ja ciągle sam.
A tak fajnie by było mieć z kim wyjść wieczorem, albo komu wysłać SMSa z pracy „ale mam roboty, nie mogę się doczekać spotkania. Z biura idę prosto do Ciebie”.  Dla kogo mógłbym zrobić sałatkę z tuńczykiem i ananasem, z kim mógłbym obejrzeć Friendsów i pośmiać się, przytulając jednocześnie głowę do jego zamienia. Obok kogo zasypiać, z uśmiechem na ustach mówiąc „kurwa, jak ja za Tobą szaleję”.

290) Uff jak gorąco

Fala upałów znowu nawiedziła Polskę.
Nie lubię, jak jest tak gorąco.  Tzn źle napisałem, nie lubię, jak jest aż tak gorąco. Bo +30 w cieniu, to dosyć niesprzyjająca temperatura, zwłaszcza w wielkich miastach. Dlaczego?
1)W autobusach i tramwajach czuję się jak w wyjątkowo wielkiej puszcze oślizgłych, brudnych sardynek. Bo po pierwsze okna uchylają się na milimetry, po drugie wydaje mi się, że w Poznaniu zostali sami ludzie dbający o higienę w sposób… delikatnie mówiąc niewystarczający. I tak jeżdżę sobie i czuję zapachy nie powodujące euforii.
2) Praca w budynku z kilkudziesięcioma ludźmi, w którym nie ma klimatyzacji to koszmar. Duszno i gorąco. Dobrze, że akurat w moim biurze znajduje się klimatyzacja. Dzisiaj na przykład aż żal było wstawać z krzesła, wyłączyć komputer, zamknąć drzwi i wyjść na dwór…
3) Gdyby temperatura była kilka stopni niższa, pewnie wybrałbym się z Panem Piotrem do ZOO, oglądać szympansy, słonia – geja i jakieś ptactwo. Ale że w południe z domu wyjść się nie da, spotkanie to uskutecznimy, jak się zrobi trochę chłodniej.
4) Moje mega super w chuj zajebiste słuchawki do odtwarzacza w taką pogodę działają jak nauszniki. Spróbujcie sobie ubrać nauszniki w lecie. A szkoda, bo zwykle podróżując środkami lokomocji wskazanymi w punkcie 1) słucham sobie muzyki. Na przykład takiej: http://www.youtube.com/watch?v=YgSPaXgAdzE  Przyznacie, że idealna na dzień dobry i podróż do pracy?
——————————
Praca fajna.

289) Wakacje, je je

Dzień dobry, cześć i czołem.
Trochę zapusciłem tego bloga, ale musicie mi wybaczyć. No bo jak było można pisać na blogu, kiedy:
  • Trochę ponad tydzień temu zakończyłem sesję letnią (4,5 w indeksie, pierwszy raz bez żadnej poprawki we wrześniu, choć nie wiem, czy to kwestia szczęścia, czy mojej nauki);
  • Musiałem opić powyższe
  • Koncertowałem, to znaczy chodziłem na koncerty, rzekłbym koncertowałem biernie, czynnie koncertować będę za 5 lat, kiedy moja kapela ostatecznie się wykształci (czyli PanDoskonały nauczy się grać na harmonijce a Młody zacznie chwytać Bary na gitarze).
  • Wyjechałem na ponad tydzień nad jezioro ze znajomymi. Wróciłem opalony, skacowany, przepalony (jeszcze trochę i połowę pensji przejebię na papierosy) i w ogóle taki, że jak mnie Rodzicielka zobaczyła, to powiedziała, że nie byłem na wczasach, tylko na jakimś obozie S/m, bo nie dość że czerwony i podkrążone oczy, to jeszcze głos miałem taki, jakby w środku szalało stado dzikich bestii z pejczami w dłoniach i krzycząc „lubisz to suko!” przypierdalało mi w migdałki i gardło)
Tak więc można powiedzieć, że początek wakacji minął całkiem sympatycznie.
——————————
Od środy zaczynam pracę. Będę panem ważnym i nawet pieniądzę zarobię, pracując w branży (zawodowej, nie mylić z branżą ciotopedalską). A co najważniejsze, garnitur zostawię w szafie, a to rzadkość ostatnio.
——————————
Kto mnie zaprosi na randkę?
——————————

wtorek, 1 czerwca 2010

286)-288) czerwiec 2010

288) Randka randka

Mój Młody, jako że aktualnie siedzę w rodzinnym Zapiździajewie i staram się uczyć*, zadzwonił do mnie dwa dni temu podjarany tak, że myślałem, że zaraz pęknie.
Opowiadał o tym, że był na randce z moją koleżanką z roku, że siedzieli w kawiarni (którą nota bene ja mu poleciłem, pamiętawszy miłe chwile spędzone tam z Modelką) i, patrząc sobie w oczy, przegadali kilka godzin o „Zbrodni i Karze”, wyborach prezydenckich, czwartkowym koncercie Hey na rynku.
————————————————————————
Siedzę przed książką, nic mi nie wchodzi do głowy, na ostatniej prawdziwej randce byłem z pół roku temu. Cieszę się jego szczęściem, ale z drugiej strony miło by było samemu spotkać się z jakimś facetem na rynku, wypić sobie cafe latte i przegadać cały wieczór, patrząc sobie w oczy.
http://www.youtube.com/watch?v=y-ajEXUIxmM

287) Ty, Czerwiec, weź się w końcu zdecyduj….

… czy ma padać deszcz, mają być burze, czy też odwrotnie – ma świecić Słońce i być upał.
 Bo nie ukrywam, że gdybyś się w końcu opowiedział za jedną z tych dwóch powyższych opcji, to człowiek by się mniej wkurwiał.
Bo tak: gdyby cały czerwiec miało padać i pogoda by była taka, że żal wypuścić psa, to siedziałbym na tyłku i dziobał na ostatni egzamin w sesji. A gdyby pogoda była iście wakacyjna, to pewnie codziennie jeździłbym sobie na Strzeszynek popływać, poopalać się i takietam, wyciągnąłbym rower i wyruszałbym na dwudziestokilkukilometrowe wyprawy szlakami mojej młodości (ale się teraz w chuj sentymentalnie zrobiło, trudno)
A tutaj pogoda taka w sumie nie wiadomo jaka. Wyciągam rower z garażu i deszcz zaczyna napierdalać. Wracam do domu, wyciągam książkę i zza okna Słońce zaczyna jebać po oczach.
  
No ale trudno, jeszcze tylko trochę i mam wakacje. A Wy?
————————————————–
Pedagożka zaprosiła mnie na swoje absolutorium. Bo stwierdziła, że jej rodzice niet, bo mieszkają za daleko i jest o wiele bardziej związana emocjonalnie ze mną, z Wyzwoloną i z Pedagożkowym Fagasem (w sensie, że bojem, chłopakiem, tfu, miłością nawet!).
I się wzruszyłem nawet trochę. A zaproszenie potraktuję poważnie, będę jej bił brawo, biegał po auli i pstrykał fotki i mówił do innych gości „Boże, tak te dzieci szybko rosną, jeszcze pamiętam jak w pieluchy moja Pedagożka robiła a teraz proszę, PANI LICENCJAT!) A ona będzie śpiewać do mnie i do Wyzwolonej tak: http://www.youtube.com/watch?v=h17iU6nevk4 (tylko, że zamiast Warszawy – Poznań, bo kto by chciał mieszkać w stolicy? :P P)
————————————————–
Nowy wystrój bloga dedykuję Grigorijowi, który namalował obrazek główny znajdujący się po lewej stronie. Ponoć ten chłopak wygląda jak ja! ;-) Podoba się? W sensie layaut, nie ja :P

286) Przedwakacyjnie

Jeszcze tylko jakiś egzamin i jakieś zaliczenie do zdania i wakacje.
Fajnie, po tym roku akademickim czekam na nie z utęsknieniem. Bo wiecie, marzy mi się jezioro z przyjaciółmi, marzy mi się wschód Słońca nad morzem, wyprawa po znajomych rozsianych po całej Polsce. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
——————————————–
Szukam pracy na wakacje i po nich. Jakoś tak wyszło, że muszę (i chcę) się już sam utrzymywać. I teraz pytanie, czy pójść do pracy gdzieś do kawiarni/pubu/kina/indziej i zarobić, czy wybrać wariant taki , że odbywam praktykę w jakiejś firmie o zbliżonym profilu do moich studiów i liczyć na to, że mi za to zapłacą („bo przecież dla studentów najlepszą zapłatą jest doświadczenie!” – tak zwykle mówią… za doświadczenie pokoju nie wynajmę).
Ciężki orzech do zgryzienia.
——————————————–
Sprawy uczuciowe stoją  w miejscu. Torunianin znalazł sobie innego Poznaniaka, nowych kandydatów nie ma… Czasem się  w ogóle zastanawiam, czy jest sens być takim cnotliwym chłopcem, który szuka miłości na całe życie. Bo co, jak nie znajdzie?
Na razie stopuję z poszukiwaniami. Nie mam czasu.
——————————————–
Szukam sobie fajnego seminarium magisterskiego i jakoś znaleźć nie mogę. To znaczy, jest jedno, które mi się podoba, bo mógłbym pisać z czegoś, co mnie naprawdę interesuje, ale jest za dużo chętnych. Cóż, podanie złożyłem ,teraz wszystko w rękach profesora.
Jakieś kciuki by się przydały :>
http://www.youtube.com/watch?v=NGhPLD2g-5k