Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

czwartek, 1 grudnia 2011

330)-337) Grudzień 2011

337) Sylwester z dwójką.

Święta, święta iAniołek wraca do Poznania z pokaźną ilością pokarmów wszelakich w torbiepodróżnej i w Aniołkowym brzuchu.

Siedzę sobie zatemw pociągu i myślę o tym, że za niecałe 4 dni Nowy Rok przywita Wasfajerwerkami, litrami sowieskoje igristroje i potężnym kacem o poranku (czyligdzieś koło 12). Was, bo nie mnie. Zachciało mi się chodzić bez szalika przy (ozgrozo!) +5 stopniach Celsjusza i dostałem w poświątecznej paczuszceantybiotyki na małą anginę, która się do mnie przyplątała. Fajnie fajnie, jak wkombajnie.

Ale spoko, i takmiałem inne plany na sylwestra niż picie i darcie się na Placu Wolności opółnocy.

Bo ja tak naprawdęSylwestra nie lubię.

Co roku jakośzmuszałem się, żeby gdzieś wyjść, skutecznie ulegając namowom znajomych, że „CoTy Anioł?! Jak można nie iść na imprezę?! W SYLWESTRA?!”. No i szedłem,korzystając z tego, że zawsze miałem kilka propozycji do wyboru.

W tym rokupowiedziałem „basta!”.

Bawić się lubię,tańczyć lubię, ale kiedy mam ochotę i dobry humor. A ostatni dzień grudnia totakie do zabawy przymuszanie.

W tym roku 31grudnia spędzę na pomaganiu Staremu w przeprowadzce (jeeeeej, znalazł sobiemieszkanie osiedle obok Aniołowego Osiedla!). Później wyprawię Młodego wpodróż, bo jedzie z Calineczką na zabawę poza Poznań, a sam wsiądę w samochód iwrócę do Rodzinnego Zapiździajewa.

Będzie tam na mnieczekała cała masa bezalkoholowych drinków (o co postara się Rodziciel), pełnowybornego jedzenia (broszka Rodzicielki), kilka świetnych filmów do obejrzenia(zadanie dla Aniołka) i Piccolo (naprawdę cool).
A później zaczniesię rok 2012.

Który przywitam zmoimi bliskimi. Z Rodzicielową dwójką. Tak jak chciałem.

336) Świątecznie (2) – życzenia

Przed nami święta. Spędzane przeze mnie wgronie najbliższej rodziny. Babcia, Młody, Stary, Rodziciele.

W tym roku nie będzie życzeń znalezieniadziewczyny. Przynajmniej nie od tych, którzy wiedzą, że jestem gejem.

 Młody pewnie będzie życzył mi znalezieniamiłości mojego życia, bo skoro on znalazł, to ja też muszę. Bo Calineczka, jegodziewczyna, bardzo by chciała, żebym był w końcu zakochany. Bo na taką szczerąmiłość zasługuję.

Stary, żebym zaruchał coś porządnego ikasiory, bo skoro on zaczął swoje dorosłe życie i powoli myśli o jakimśkredycie hipotecznym, to to nie jest takie trudne. A mi będzie łatwiej,”bo kto, jak nie Ty?”

Rodzicielka – szczęścia, bo najważniejszew życiu to być szczęśliwym. Nieważne są miliony na koncie, ważniejsza jestprzyjaźń, rodzina i radość z każdego przeżytego dnia.

Rodziciel pewnie powie mi, że mam brać zżycia pełnymi garściami i nie patyczkować się, walczyć o swoje, kiedy do tejwalki trzeba stanąć. I życzy mi siły, żeby stawiać czoła codziennym przeciwnościomlosu.

Babcia pewnie będzie życzyła mipowodzenia na studiach (które już prawie skończyłem O_O)  i „żebym zaliczał na bieżąco”.


A ja Wam, Drodzy Czytelnicy, życzę:

Miłości, takiej prawdziwej, niesamowitej,z motylkami w brzuchu i uśmiechem na ustach.

„Ruchajcie”, ale ostrożnie.Najlepiej „ruchajcie” osobę, do której czujecie coś więcej niżseksualną żądzę, bo z doświadczenia wiem, że takie „ruchanie” jestnajbardziej satysfakcjonujące. Kasiory też Wam życzę, ale połączonej z tym, co lubicierobić. Satysfakcjonującej pracy, po której wychodzicie pełni sił i ciekawi, czyjutro też będzie tak sympatycznie.

Szczęścia, takiego Rodzicielkowego,prawdziwych przyjaźni i rodzinnego ciepła. Żeby przyjaciele byli dla Was takąrodziną, którą sami wybraliście, a najbliżsi członkowie rodziny przyjaciółmi,którzy zawsze Wam pomogą.

Życzę Wam również siły, która naprawdęsię przydaje w tych coraz dziwniejszych czasach. Miejcie odwagę żyć, tak jakchcecie. Miejcie wytrwałość, żeby postawić czasem na swoim i wyjść obronną rękąz każdej potyczki, która na Was czeka.

I zaliczajcie na bieżąco – czy to nastudiach, które są najcudowniejszym okresem w życiu, czy w pracy, czy wnormalnym życiu. Zaliczajcie sukcesy, bo każdy sukces pcha Was do przodu.  A chyba o to w życiu chodzi, co nie?



Tego życzę Wam ja, DeA!
*) No patrzcie, jaka ładna piosenka :D

335) Świątecznie (1)

Uch, ale zabieganym!

Bo wiecie, przedświąteczny okres jest jak zwykle u mnie gorący.

W tym roku zrezygnowałem z powodu natłoku zajęć (i trochę lenistwa) z kilku tradycyjnych punktów wpisanych w mój bożonarodzeniowy kalendarz.

I tak: nie piekłem pierniczków z Wyzwoloną. Nie pomagałem (i raczej nie pomogę, bo pracuję w piątek) Rodzicielce ze świątecznym gotowaniem. Nie posprzątałem w Aniołowej jamie (tfu, mieszkaniu,choć faktycznie ostatnio jamę przypomina), bo czekam na wymarzoną, upragnioną,wyśnioną wyprowadzkę Starego (bobrze, dopomóż, żeby do stycznia znalazł własną hacjendę!).

Wszystkie inne plany zrealizowałem (albo jestem w trakcie realizacji).

Latam jak głupi za prezentami (aktualnie mam już dla Rodzicielki, Rodziciela, Starego i Młodego, Aniołkowej Babci,Wyzwolonej, Mimy, Modelki, brakuje mi jeszcze prezentu dla Pedagozki i Calineczki, ale szukanie in progress), bo w sumie prezenty dawać lubię. Bez okazji, z okazją, zawsze cieszy mnie uśmiech obdarowanego. Mój facet będzie miał ze mną dobrze ;-D

Ubrałem już choinki (tak, choinki, liczba mnoga) – z Pedagożką udekorowaliśmy jedną w jej mieszkaniu, wpadłem też na jeden dzień do Zapiździajewa, by pomóc Rodzicielce z tą rodzinną (no bo jak to, ja mam być nieobecny przy TYM WYDARZENIU?!) i przy okazji ogarnąłem taką tyci tyci w moim Zapiździajewowym pokoju. Dzisiaj czeka na mnie jeszcze ubieranie Poznańskiej choinki w naszej uroczej jamie, po kilku kieliszkach wina,szampana, wódki i Bóg wie czego jeszcze.

Bo w dniu dzisiejszym zaczynają się wigilię. A raczej prewigilie.

Najpierw ze znajomymi z uczelni. Później z Przyjaciółmi. Później z innymi znajomymi. Dzień w dzień! Przecież moja wątroba tego nie wytrzyma!
——–
Nie wiem jak Wy, moi drodzy czytelnicy,ale ja bardzo lubię te wszystkie powyższe atrakcje ze świętami związane. No bo jak nie lubić czasu, kiedy w każdym radiu raczy nas Wham z ich „Last kristmas aj gew ju maj hart, bat e weri nekst dej ju gejw it ałej!”? Jak nie lubić okresu,w którym wszyscy starają się być dla siebie mili, na Aniołkowym koncie pojawia się premia z pracy, a przyjaciele i znajomi molestują o przedświąteczne spotkanie?

Jak nie lubić czasu spędzonego z kochającą rodziną?

No ja nie wiem!
——–
Prezent od Młodego:

334) I ślubuję Ci.

Kiedyś wezmę ślub.

Znajdę faceta swojego życia. Takiego,który swoim uśmiechem będzie powodował u mnie radość. Takiego, który będzie moim oparciem w trudnych chwilach. Który powie kiedyś „Aniołku, pakuj się, jedziemy na weekend pod namioty!”. Takiego, z którym będę przychodził na rodzinne obiady do Młodego i Calineczki, albo do Rodzicieli. Z którym będę obecny na każdej uroczystości rodzinnej, także moich przyjaciół. Do którego dzieciaki Starego będą mówili „wuja Krzysiu/Kaziu/Andrzej/(…)”.

Pewnego pięknego wieczoru wrócę wcześniej z pracy, zrobię pyszną kolację, a na deser klęknę i powiem „Kocham Cię, Michu tak bardzo, że omatko. Chciałbym Cię tak kochać do końca naszego świata.Chciałbym się budzić przy Tobie i zasypiać przy Tobie. Chciałbym, żebyś był częścią mojego życia dziś, jutro, za rok, za dziesięć, za pięćdziesiąt. Wyjdź za mnie, żeby nasze marzenia mogły się spełnić”.


Zamówię catering, wybierzemy obrączki…albo nie, sygnety, tak jest bardziej męsko. Wypiszemy wspólnie zaproszenia.Wynajmiemy fajną miejscówkę na świętowanie naszego szczęścia.

Młody będzie moim świadkiem, to pewne.

Ubierzemy się w jakieś mega fancy garnitury. Napiszemy własne przysięgi, wpatrzony w jego oczy będę recytował jej słowa, mniej rzewne, raczej z lekkim jajem. Wplotę kilka śmiesznych sytuacji z naszego życia, zakończę pewnie jakimś cytatem (nie, nie Pałlo Koełlo). Wymienimy się tymi sygnetami, pocałujemy się i wybiegniemy z zajebiście wystrojonej Sali, żeby odebrać gratulacje od najbliższych.


Byłoby miło, gdyby do tego czasu umożliwione to by było zgodnie z literą prawa.
A jeżeli nie będzie? Trudno.
Ślubu udzieliłaby nam Wyzwolona.
Papierek – fajna rzecz.
Ale nie najważniejsza.

333) Rodzinnie

Ostatnio odkryłem, że piszę notki w najmniej spodziewanych miejscach. Pociąg, biblioteka (zamiast zbierać materiały do tej strasznej rzeczy związanej z ukończeniem moich zacnych studiów), praca (spoko Szefowa, tylko jak nie mam nic do roboty!), czy kawiarnia.
W domu to ja, proszę Ciebie, skupić się nie mogę.
Stary (mój starszy brat w sensie, skoro młodszy jest Młodym, to dlaczego starszy nie może być Starym?) rozpoczął poszukiwania własnego M. No najwyższy czas, 3 miesiące mieszkania z nim pod jednym dachem przypominały mi czasy szkolne, kiedy kłóciliśmy się o każdą drobnostkę.
Mimo wszystko, pomagając mu znaleźć jakąś tanią poznańską kawalerkę, szukam czegoś na tym samym osiedlu. Może jestem masochistą, a może po prostu chciałbym go mieć blisko, żeby zawsze móc przejść się do niego i kontynuować pomaganie w układaniu własnego, dorosłego życia poza rodzinnym gniazdem.
Szukam taniej kawalerki na Winogradach/Piątkowie :P
————————————————–
Znów z pociągu. Tym razem obok mnie siedzi Aniołowa Rodzicielka, czyta Twój Styl i relacjonuje mi, co jest modne, a co nie w tym sezonie. Jedziemy (a raczej czołgamy się, nasze kochane PKP), do Aniołkowych Dziadków, czyli Rodzicieli Rodzicielki, coby pomóc Rodzicielce Rodzicielki (boziu, jakie to skomplikowane) przez te kilka dni, w których Rodziciel Rodzicielki będzie kuracjuszem w jednym z Wielkopolskich szpitali.
Zapakowałem drugą część Gry o Tron, kilkanaście artykułów, które pomogą mi napisać chociażby konspekt pracy, netbooka, bo dziadkowi sąsiedzi są nadzwyczaj gościnni i nie zabezpieczają swojej sieci WiFi.
Wieś spokojna, wieś wesoła. Przybywam.

http://www.youtube.com/watch?v=2LXj04N6wlg

332) Rozgrywający Anioł ze szczotką i szufelką w ręce.

—————————————-
Heh, wystarczyło napisać na fejsie, że potrzebuję drugiej części Gry o Tron i odezwało się ładnych kilka osób, które gotowe byłyby mi tę książkę pożyczyć.
Czy to znaczy, że jestem popularny oraz lubiany na tyle, że gdyby moje życie byłoby jakimś durnym serialem dla nastolatków obsadzonym w Ameryce, to byłbym tym rozgrywającym w futbolu, chodzącym w czerwono – białej kurtce, zapraszanym na każdą towarzyską imprezę?
It will be nice.
—————————————
Post za postem.
Odkurzanie. Sprzątanie. Numerowanie.
Zmiana layoutu*.
(Pieprzony onet, mamy 2012 rok a on nadal zatrzymał się na rozwiązaniach z 2005…)
Odświeżony blog.
Kilka notek w zapasie.
I plany, że znów zostanę tu na dłużej.
;-)
A Wam jak się zmiany podobają?
*)Nowy layout to w dużej mierze „sprawka” Kudziana, który jako wierny czytelnik wspomógł mnie swoją corelowską wiedzą, kiedy zobaczył, że próbuję coś w paincie stworzyć. No co? :P
Dzieki Kudzian!
—————————————
A tak poza tym, to miło, że mnie czytacie. I że mimo mojego małego wagarowania nie pouciekaliście. Fajnie wiedzieć, że jesteście :)

331) Gej gejowi gejem, a zombie zombie zombie


LANA DEL REY-VIDEO GAMES

Ech, ostatnio jest jakoś tak, ech.
No.
Znajomość z Hamerykaninem wyewoluowała do stopy koleżeńskiej z predyspozycjami do pięknej przyjaźni.
Dzwonimy do siebie, żeby porozmawiać o życiu, o związkach (tu raczej następuje Hamerykaninowy monolog, bo chłopok zakochany w Angliku, planują wspólną przyszłość i w ogóle i w szczególe), o pracy, o problemach. Cieszę się, bo czasem tak po prostu bywa, że spotykanie się w celach matrymonialnych nie wypala, a lubi się tę osobę tak, że życzy mu się szczęścia. Tako i ja mu życzę.
Troszeczkę zmieniłem swoje zdanie o znajomości i kolegowaniu się z gejami. Kiedyś pisałem i mówiłem, że nie potrzebuję takowych, że przyjaciół i znajomych dobieram pod kątem dopasowania psychicznego i wspólnych zainteresowań, nie orientacji seksualnej.
Mimo wszystko kajam się i cofam te słowa. Bo wiecie co? Doszedłem do wniosku, że nawet najlepszy przyjaciel, pokroju Młodego, Modelki czy Wyzwolonej, który chce dla Ciebie jak najlepiej, nie zrozumie pewnych… reguł i zasad rządzących tym małym, gejowskim światem. Oczywiście nie zamienię wyżej wymienionych na nikogo innego, po prostu czasem nie kumają, jak się sprawy mają (rym, ołje).
Mówiąc o tym wszystkim Młodemu, trochę się nastrożył, bo chyba uraziłem jego dumę przyjaciela, Wyzwolona, Mima i Modelka natomiast stwierdziły, że mam w stu procentach rację i przydałoby mi się takie towarzystwo.
Z chęcią „przyjąłbym” fajną ekipę kilku interesujących facetów – gejów, z którymi mógłbym gdzieś wyjść do kina, wypić wódeczkę i pograć w karty. Czasem wyjść na branżową imprezę (tak, dobrze czytacie, pogląd na gejkluby też zmieniłem).  Czasem pójść na spacer. Wyjechać gdzieś na łykend. Pogadać o tym, co mnie ciśnie. I co mnie boli.
A boli ostatnio coraz więcej.
Dlatego zmieniam swoje kryteria wyszukiwania. Oczywiście, dalej byłoby fajnie, gdybym znalazł tą całą miłość, motyle itepe, ale życie nie tylko na tym polega, co nie?
Przecież nikt nie zrozumie geja tak jak drugi gej ;-)
PS. A może nowy wystrój bloga? :)
PS2. Ktoś to wszystko jeszcze czyta?

330) Cześć, jestem Anioł i nie toleruję laktozy.

http://www.youtube.com/watch?v=YcAT63V-bvM
Bo to jest tak:
Mam kochaną rodzinę. Wiedzą, że jestem gejem.
Mam świetnych przyjaciół. Wiedzą, że jestem gejem.
Mam zwariowanych znajomych. Wielu z nich wie, że jestem gejem.
Mimo wszystko na modnym ostatnio portalu „kumpello” w rubryce „wyoutowany” zaznaczyłem „tylko przed najbliższymi”.
Mima, dziewczyna Młodego, Wyzwolona, Pedagożka, czy nawet Para Doskonała – praktycznie wszyscy pytali się swojego czasu „ej, Anioł, powiedz, dlaczego się nie ujawnisz?”.
„W sumie, dlaczego nie?”, podpowiada głosik w mojej głowie. „Za duży już jesteś na kreowanie heteroseksualnego Anioła. Bądź sobą”.
Tak w ogóle, to nikt, kto mnie kiedyś zapytał, czy jestem gejem, nie uzyskał potem odpowiedzi „No co Ty, ja gejem?! Pojebało?”. Zapytała się swojego czasu Ediza, zapytał się Młody, zapytała się Rodzicielka. Tyle, te 3 osoby.
Większość osób, które dowiedziały się o mojej orientacji, musiałem uświadomić sam.
„Muszę Ci coś powiedzieć. Bardzo Cię lubię i znam na tyle długo, żeby Ci powiedzieć, że jesteś bardzo ważną osobą w moim życiu. Nie lubię okłamywać najbliższych mi osób, bo czuję takiego moralnego kaca, że omatko. Przed bliskimi nie umiem zatajać ważnych rzeczy w moim życiu, które mogą definiować mnie jako człowieka. Aniu/Wojtku/Pawle/Kasiu/(…) jestem gejem”.
Powtarzanie tego któryś raz z kolei jest męczące, przydługawe i takie… słabe.
Bo wiecie, ja nie lubię reakcji na te słowa. Nie chodzi nawet o jakieś negatywne odczucia, z którymi spotkałem się tylko raz, jak miałem 18 lat.
Chodzi o to, że one  wszystko zmieniają.
Przytulanie i mówienie „to żaden problem”, czy inne „kocham Cię”. Obowiązkowe dwu – trzygodzinne dysputy na temat „Ej, powiedz mi WSZYSTKO, jak to u Ciebie było z akceptacją? Co na to bliscy?”. Smsy, które dostaję 5-6 minut po pożegnaniu, w stylu „Bardzo się cieszę, że mi powiedziałeś, teraz już wiele rzeczy rozumiem. Też jesteś mi bliski, pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. Jestem zaszczycona, że ma takiego przyjaciela”.
„Dlaczego, nie?” – dopytuje się ciągle ten głosik.
Kiedyś przyjdzie taki moment, nie wiem jeszcze do końca, czy będzie to za miesiąc, rok, czy lat kilka. Poczekam na czas, kiedy na zdanie „Jestem gejem”, ludzie zareagują, jak na infomację: „Nie toleruję laktozy”. Nie skomentują tego trochę zawstydzającego, lecz mimo wszystko naturalnego faktu, odpowiedzą „Spoko” i ewentualnie „Ja też, piona”, nie śpiewając przy tym peanów pochwalnych na część rodzącej się przyjaźni i miłości do grobowej deski.
No patrzcie, jaką zgrabną metaforę stworzyłem.
Kategorie: Bez kategorii

wtorek, 1 listopada 2011

327)-329) Listopad 2011

329) Depesza z pociągu

Mknę z zawrotną prędkością 50 km/h przez miasteczka i wioski Wielkopolski. Znowu pokonuję drogę z rodzinnego Zapiździajewa do ukochanego Poznania.
Miałem delikatne problemy z uskutecznianiem mojego cyfrowego „Ja”.
Mój komputer osobisty stwarzał pewne problemy wychowawcze, toteż przez 3 tygodnie przeleżał w serwisie. Dopiero w czwartek wrócił, prawie cały i zdrowy. Prawie – bo sformatowany. Niby nic takiego strasznego, wszystkie programy można zainstalować na nowo, ale…
No właśnie.
Nie mam archiwum wiadomości na gg. Nie mam moich dokumentów, tych blogowych, z zapisanymi notkami i tych zawodowo – studenckich. Że niby taaaak, wiem, trzeba było zrobic kopię zapasową.
Mądry Anioł po szkodzie.
W ogóle to ten bezkomputerowy czas i dwugodzinna utrata telefonu komórkowego („zgubiłem” go w samochodzie Rodziciela, kiedy zawoził mnie na dworzec) uzmysłowiło mi, jakimi jesteśmy więźniami nowoczesnej technologii. No bo jak tu się skontaktować z kimkolwiek, jak sprawdzić wiadomości na portalach informacyjnych, jak ogarnąć cokolwiek do pracy magisterskiej?
Na początku byłem trochę zagubiony. Później, po odzyskaniu telefonu, dzwoniłem do każdego bliższego znajomego, żeby zapełnić swój wolny czas. Od Wyzwolonej dostałem Grę o Tron. Kupiłem gazety, żeby uzyskać jakiekolwiek informacje o świecie.
Przeżyłem te trzy tygodnie.
Aniołkowy komputer wrócił.
Włączyłem go. 
Sprawdziłem, czy wszystko działa.
Wyłączyłem.
Puściłem muzykę z radia.
Wróciłem do Gry o Tron.
———–
Nie chcę być więźniem internetowego świata.

328) „Ja mam faceta”, czyli nowy kącik czas zacząć.

Jest prawie pierwsza w nocy.
Czat.
Nick „poz23zwiazku” (sorry, o tej godzinie ciężko wymyślić coś super-wyjebiście-oryginalnego-i-intrygującego), czyli „nudzi mi się, wejdę na czat, bo limit na megavideo wyczerpany”.
Jak zwykle w ciągu pierwszych 10 sekund wiadomość od pewnego stałego bywalca czatu.  
Nowy kącik Gejowych-Diabełkowych znalezisk uważam za otwarty.

327) Uwielbiam

Uwielbiam nocne aftery u Wyzwolonej.
Kiedy sobie wracamy z jakiejś imprezy, niej lub bardziej lamerskiej, odprowadzam ją do bloku (bo mieszkamy blisko), ona zaprasza mnie na herbatę/kawę, wyciąga jakieś ciacho, które dopiero-co-upiekła i sobie gadamy, godzinę, dwie.
Wyzwolona nie jest już tak wyzwolona, znalazła sobie faceta, ustatkowała się, myśli o ślubie. Ale ciągle ma dla mnie czas i ciągle jest ciekawa, co w Aniołkowym życiu piszczy.
Tak więc sobie siedzimy, śmiejemy się, jest fajnie, zupełnie tak samo, jak kilka lat temu, kiedy się poznaliśmy. Z przejęciem słucha o kolejnych Aniołkowych niewypałach i dopinguje w Aniołkowych-Staraniach-O-Znalezienie-Faceta. Czasem opierdoli, czasem przytuli. 
——————————————–
Uwielbiam moją Rodzicielkę, która tak naprawdę przestała być moją matką, a ciągle nią jest.
Trochę to skomplikowane, zupełnie jak metafory Pałlo Coełlo, ale tak się sprawa ma. No bo z jednej strony jak z nią rozmawiam, to przy akompaniamencie piosenek z jutuba („A znasz to?!”) potrafimy przejść przez najtrudniejsze tematy, wplatając między nimi te te najbardziej błahe. Z drugiej strony – ciągle się o mnie boi.
Jak na przykład ostatnio – prosiłem ją o wygrzebanie z pen-drive’a dwóch dokumentów (bo aktualnie cały dorobek mojego życia mieści się w takim małym gówienku, komputer pojechał do sanatorium do Czech, bo niedomagał). Piętnaście minut później zadzwoniła do mnie przejęta, że będę zły, ale ona zauważyła tam dwa dokumenty o nazwie „Hamerykanin.doc” i „Blog.doc”, bała się, że ktoś może poznać sekrety Aniołkowego życia i je usunęła.
W ten sposób pozbyłem się całej historii listów z Hamerykaninem, i kilku nowych notek z bloga (bo oczywiście musiałem nauczyć ją, jak usuwać pliki z pominięciem kosza).
Tak się biedulka przejmowała, że aż głupio było się na nią złościć.
—————————————-
Uwielbiam je obie, bo w sumie – są do siebie zadziwiająco podobne.
I tak mogę być szczęściarzem, że mam mamę w Poznaniu i przyjaciółkę w rodzinnym Zapiździajewie.

sobota, 1 października 2011

323)-326) Październik 2011

326) Czy gej jest tolerancyjny? (I)

http://www.youtube.com/watch?v=xxn-fz9mjo4

Niedawno na kumpello (całkiem ładnie zapowiadający się nowyserwis randkowy, który zapewne za jakiś czas zrobi się tak samo zjebany jakfellow), rozmawiałem z pewnym facetem. Facet przystojny i mądry (w końcu doktornauk humanistycznych!), po pewnym czasie zaczął wkurwiać.
Najpierw zaczęło się dosyć spokojnie, że geje w Polsce mająprzejebanie i w ogóle masakra. Później zaczęły się rozmowy o innych rzeczach.Że nie lubi ciotek, które się ubierają jak laski i są przegięci. Że by jepowybijał, bo później wszyscy myślą, że każdy jest właśnie TAKIM pedałem.
W odpowiednim okienku w rubryczce „coming out?” odpowiedział „nie” („bo po co ludzie mają wiedzieć, że jest gejem? Przecież pomyślą sobie, że jestem ciotą i przestaną się do mnie odzywać!”)
Noż kurwa. A jak mają myśleć inaczej, skoro właśnie tacychłopcy mają jaja, żeby być sobą i powiedzieć wszystkim „jestem gejem”, zamiastkryć się ze swoją orientacją w domu i nie mówić nikomu, „bo co oni o mniepomyślą?”. Jeżeli nie chcesz, by ludzie tak myśleli o gejach to wyjdź zukrycia, niekoniecznie zaraz przed całym światem, ale chociaż przed osobamiktóre kochasz. 
Zgadzam się z tym, że czasem to boli. Te wszystkie stereotypy. Bo nawet moja kochana Rodzicielka nazajutrz od usłyszenia wesołej nowiny, że jestem gejem, zapytała się mnie cała czerwona, czy jestem jednym z tych gejów, którzy przebierają się w damskie ciuszki. Ale czasem właśnie taka rozmowa i zanegowanie pewnej tezy przez osobę, którą zna się 22 lata, doprowadza do zmiany ludzkiego nastawienia.
Zacznij zmieniać świat od siebie, zamiast krytykować.
To nie jest tak że wielbię i gloryfikuję każdego gejaubierającego się w apaszki od Zary. Nie, powiem więcej, preferuję inny typmężczyzny, z większą ilością testosteronu. Ale nikomu nie grożę śmiercią przezwypatroszenie.
Tyle.

325) Wymarzony prezent od Św. Mikołaja…

Wiecie, jaki byłby najlepszy prezent dla mnie na nadchodząceświęta?
Nie, nie prywatny Święty Mikołaj do kochania.
Książka.
A właściwie, moja książka.
Jeszcze konkretniej – gdyby ktoś zebrał wszystkie mojeposty, ułożył chronologicznie, zmienił ma bardziej fancy czcionkę, zaniósł doksięgarni, albo chociaż zabindował ładnie , nazwał, zapakował i wręczył mi ją wten specjalny okres.
Wtedy byłbym w niebie.
————————————————-
No dobra, faceta też bym chciał. Na długie, zimowe wieczory,do przytulania i rozmawiania.
I do randkowania. Bo to, co napisałem przy okazji ostatniej,przydługaśnej notki, było stworzone pod wpływem jakichś negatywnych emocji.Przecież nie zawsze jest źle, czasem spotkanie trwa 6 godzin i mogłoby trwaćkolejne 6, ale trzeba wrócić do domu, bo nazajutrz praca. Czasem wizyta nacmentarzu w listopadowy wieczór jest o wiele bardziej romantyczna niż płatkiróży na sedesie. Czasem miło wspomina się fakt, że człowiek tak się spieszył naspotkanie, że wyjebał się dupą w błoto. A na randkę i tak poszedł ;) I była onajedną z najlepszych w życiu. ;)

324) A house is not a home

Siedzę w pociągu.
Po raz kolejny w ciągu ostatniego miesiąca wracam doPoznania z rodzinnego Zapiździajewa.
Znów wsiadłem w piątek po pracy do pociągu. Po raz kolejnyzostałem u rodziców nie do niedzieli, lecz do wtorkowego wieczora. Po razkolejny nie chce mi się w ogóle wracać do Poznania. Ale mam jakieśzobowiązania, pracę na pół etatu, serminarium magisterskie. I w sumie tylko tymżyję.
Jakaś niesamowita rutyna wkradła się do mojego życia.Wstaję, jem, zapierdalam Gdzieśtam, żeby zarobić na nową kurtkę/nowego laptopa/nowebuty na zimę, albo poczuć to, że mimo wszystko cały czas jestem studentem.Później zapierdalam do mojego poznańskiego mieszkania, zrobię obiad, obejrzęseriale, włączę TV, żeby nie było za cicho. I pójdę spać, bo nazajutrz czekamnie powtórka z rozrywki.
Jeszcze nigdy nie czułem takiej niemocy.
Praca magisterska leży i kwiczy. Praca zawodowa nie sprawiami już takiej satysfakcji jak kiedyś. Wszyscy moi przyjaciele i znajomi mająswoje życia i trudno im wygospodarować choćby chwile na wizytę z Aniołkiem. A wPoznańskim M. nie czuję się już tak dobrze jak kiedyś, bo wprowadził się domnie mój starszy brat, Pierworodny. Dopiero teraz zaczyna karierę i trzeba mupomóc, by większości wypłaty nie przepierdalał na kawalerkę („bo jak nie będę mieszkałz Wami, to będę musiał wynająć sam jakieś mieszkanie, PRZECIEŻ NIE BĘDĘMIESZKAŁ Z OBCYMI LUDŹMI!”).
W Poznaniu nie czuję się jak w domu. Przejadł mi się,zbrzydł, mój romans z nim trwał za długo i był zbyt problematyczny. Bo nibypozwalał mi na kontakty z przyjaciółmi, ale nie dawał miłości. Coraz częściejmyślę o zerwaniu.
A mimo wszystko wracam. Obładowany jakimś domowym żarciem(„Weź Młodemu i Pierworodnemu, bo na pewno zjedzą moje gołąbki”), czuję się jaktragarz, jak jakiś Kurier z DHLu, który po raz kolejny dostał zlecenie dlajakiegoś problematycznego i upierdliwego klienta. Z czystymi ciuchami dla całejnaszej „wesołej” gromadki. Bo oczywiście pralki jeszcze się nie dorobiłem (ktowie, może to będzie następny punkt na liście tego, co mam kupić, zaraz po tychzimowych butach?), a gromadka ma przecież swoje życie i nie może tak często dodomu przyjeżdżać, by użyczyć Rodzicielkowej pralki. Aniołek za to swojego życianie ma, więc może. A co mu tam!
Duszę się. Brakuje mi chwil spędzonych tylko z Młodym narozmowach o pierdołach czy słuchaniu muzyki na całą epę (poznańska gwararulez). Teraz muzyki mogę słuchać co najwyżej na słuchawkach, bo Pierworodnemuprzeszkadza, bo nie lubi musicali, bo nie przepada za jazzem, czy Marią Peszek.Mieszkanie, które było przez 3 lata moje, przestało być moje. Jestem intruzem,który przyjeżdża i śpi.
Randki przestały dla mnie istnieć, bo każda kolejna jestcoraz większym nieporozumieniem. Ostatnio trwała 45 minut. Facet, z którymprzegadałem tydzień mailowo a później SMSowo, zapomniał mi wysłać aktualnychfotek, zamiast tych, które zrobił 2 lata i 15 kilo temu. A że byliśmy naCytadeli, a on dopiero od dwóch tygodni mieszkał w Poznaniu, odprowadziłem gona tramwaj i życzyłem miłego weekendu. Chyba zrozumiał, że nie ma szans nadrugie spotkanie.
Utknąłem w miejscu. Czas na jakieś zmiany. Przeredagowałemmoje CV, od jutra zacznę je wysyłać. Chyba nie ograniczę się tylko do Poznania,może wyślę parę do rodzinnego Zapiździajewa? Co prawda ma tam gejów, nie ma tamkin, teatrów, centrum handlowe jest jedno i składa się z 5 sklepów na krzyż.Ale to właśnie tam czuję się ostatnio jak w domu.
Może się cofnę, może nie. Zobaczymy.

323) Nomada

74 dni od  mojego ostatniego wpisu.
Nie mogę znaleźć weny.
http://www.youtube.com/watch?v=U2TC0QoiQNg

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

322) Sierpień 2011

322) Telegram.

Jakie ja mam szczęście.
Kiedy miałem urlop, to pogoda za oknem nie sprzyjała twórczemu wypoczywaniu na świeżym powietrzu.
Kiedy po urlopie wróciłem do pracy, jak na złość zza chmur wyskoczyło Słońce.
STOP
Nie, żebym jakoś kurwa szczególnie skorzystał.
A dlaczego? Bo leżę w domu z zapaleniem płuc.
STOP
Tak więc leżę na swoim łóżku. Łykam tabsy – o 8 rano jedna, o 9 druga, potem trzecia, w południe probiotyk, wieczorem o 20 jeszcze jedna, godzinę później druga i czwarta.
Jak moja babcia.
STOP
Zajebiście się kurwa nudzę. To znaczy, mógłbym się zacząć uczyć na poprawkę (ale z zapaleniem płuc? nieeeeeeeeee), mógłbym nadrobić zaległości na blogu, mógłbym zrobić porządki na fejsie, ale nie. Siedzę przed netbukiem. I uroczo tracę czas.
STOP
Dzisiaj na przykład zacząłem oglądanie nowego serialu – tym razem Bracia i Siostry. I kurde wkręciłem się. Głównie dla roli Kevina, takiego chłopaka to bym ja mógł mieć. Bo nie dość że mądry, zabawny i inteligentny, to jeszcze prawnik! W garniturze chodzi. I ma ładny uśmiech…
…STOP!
Zachowuję się jak mała, pryszczata nastolatka. Wybaczcie.
STOP
Chyba samotność mi nie służy. Partner poszukiwany
http://www.youtube.com/watch?v=YcAT63V-bvM