W czasie kolejnej podróży pociągiem relacji Zapiździajewo –
Poznań Główny, włączyłem gadu gadu, żeby zobaczyć, czy jeszcze funkcjonuje, czy
nie zostało wyparte przez facebook Messengera, whatsapp albo inne nowoczesne
sposoby komunikowania się na odległość. Na liście kontaktu 132 osoby, jedna w
trybie ‘zaraz wracam’, przy pozostałych 131 osobach widniało czerwone
słoneczko.
Przypomniałem sobie, jak to było kilka ładnych lat temu,
kiedy minuta rozmowy kosztowała złotówkę, sms 50 groszy, nikt nie marzył o
stałym dostępie do netu w telefonie i człowiek siedział przy komputerze,
czekając aż Ktoś się odezwie. Naturalna kolej rzeczy – najpierw kilkanaście
maili na gayromeo czy gejdarze (czyli fellow), później to magiczne pytanie:
„masz może gadu gadu?”.
Do dzisiaj mam archiwum rozmów sprzed dwóch lat.
Otworzyłem je.
Jakiś dwudziestopięciolatek napisał w jednej z kilku
wiadomości „Słuchaj, mam takie pytanie, jesteś aktywny czy pasywny?”.
Definiowanie potencjalnego partnera przez pryzmat tego, czy daje dupy, czy nie.
Soł słit.
Inny przepraszał mnie, że podał zły wiek, bo tak naprawdę
nie ma 30 lat. To znaczy ma trzydzieści lat i jeszcze kilka. To znaczy 39. „No
ale przecież wiek to nie jest wszystko co nie hehe”. No nie jest, ale nie
lubię, jak ktoś zaczyna relację od kilku ‘niewinnych’ kłamstw. Efekt śniegowej
kuli. Żegnam, siema.
Trzeci znowu pytał, czy jestem dyskretnym gejem. Kurde, do
dzisiaj nie wiem, co to znaczy. Nie wiedziałem, jak na to pytanie odpowiedzieć.
Nie mam koszulki w tęczową flagę i skurzanych spodni wyciętych w kroku, w
których dumnie paradowałbym w drodze do pracy. Z drugiej strony nie robię z
tego niesamowitej tajemnicy i sam już się pogubiłem w tym, kto o mnie wie, a
kto nie. „E, to raczej nie pasujemy do siebie. Bo ja nie chcę, żeby ktokolwiek
dowiedział się, że jestem pedałem”. Papa, powodzenia w tworzeniu perfekcyjnego
związku w czterech ścianach swojej kawalerki.
Przeglądam jeszcze kilka konwersacji, jedne trwały bardzo
długo i były bardzo obiecujące ale na spotkaniu okazało się, że jednak nie tędy
droga. Kreowanie siebie przez Internet jest bardzo łatwe ale zupełnie
niepotrzebne. W innych sytuacjach po prostu nie zaiskrzyło, ktoś napisał że to
nie to, inny, że szuka kogoś innego a kolejny rzekł wprost, że myślał, że
jestem mniejszy i chudszy.
Dostałem SMSa. Mateusz znów coś napisał. Uśmiecham się pod
nosem, wyłączam gadu gadu. Niektóre wspomnienia lepiej zostawić, by wyblakły. I
zostawiły miejsce dla innych.
Oj o GG już niemalże zapomniałem, nawet nie mam go zainstalowanego, czasem wchodzę przez stronę gg, gdy muszę pilnie osiągnąć tych co jeszcze z niego korzystają...
OdpowiedzUsuńFacebook i WhatSapp wyparli GG - cóż kiedyś ktoś i ich wyprze...
Ważne tylko by umieć zachować z ludźmi kontakt :D
gadu gadu... hmm, kiedyś modne, dziś to zabytek... :D
OdpowiedzUsuń