Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

czwartek, 1 kwietnia 2010

280)-283) kwiecień 2010

283) Wewnętrzne demony, czyli „Mamo, jestem gejem”

      Każdy człowiek gości w sobie jakieś demony. O różnych formach. Czasem ktoś zamarzy o czymś, czego później się wstydzi. Szczęśliwemu żonkosiowi i ojcu trójki dzieci raz na jakiś przyśni się seks z innym mężczyzną. Miła, pulchna i nieśmiała 20-latka po kilku kieliszkach wódki staje się nimfomanką.
Są również demony przybierające formę najgorszych koszmarów, takich, o których człowiek boi się nawet myśleć, bo to dla niego za trudne.
Najgorsze są chyba te ostatnie, bo o ile nad sennymi przygodami nie można zapanować a marzenia każdy posiada (niektóre są społecznie akceptowalne, inne mniej), to strach przed nieznanym, albo tak przerażającym, że ciężko o tym nawet myśleć, jest najgorszy.
Ja osobiście mam kilka w sobie takich demonów.
     Jednym z nich, oprócz strachu przed śmiercią osób najbliższych, choroby przyjaciół,czy samotnej starości była zawsze myśl o tym, jak zareaguje moja mama, kiedy dowie się w końcu, że jestem gejem. Czy zacznie na mnie wrzeszczeć i mówić, że nie ma już syna? Czy pośle do specjalisty, „bo przecież TO można wyleczyć”? Czy rozpłacze się i powie, że to wszystko jej wina, że źle mnie wychowała? Przecież ja tak nie lubię, jak ona płacze.
——————
Dzisiaj wieczorem pojechałem z mamą po mojego brata na dworzec. Po drodze wstąpiłem na stację po papierosy. Wróciłem do samochodu, zapaliłem fajkę…
Mama: Aniołku, znów palisz! Powiedz szczerze, od ilu lat palisz?
Ja: Od maturalnej klasy. W sumie zacząłem palić przed próbną maturą.
M: …Aniołku, dlaczego w ogóle palisz to świństwo?
Ja: Bo pomagają mi się zrelaksować.
M: Czym się tak denerwujesz? Na studiach Ci idzie*, w domu też jakoś strasznie źle nie jest, wszyscy zdrowi…
Ja: A, bo wiesz, mam trochę problemów, nie o wszystkich rzeczach musisz wiedzieć, o niektórych wręcz chyba nie chciałabyś.
M: Teraz to ja się przestraszyłam.
J: Nie masz czego się bać.
(po chwili)
M: Aniołku, mi możesz powiedzieć wszystko. Bierzesz narkotyki?
J: Nie, mamo, co Ty, nie jestem głupi.
M: A może jakaś dziewczyna jest z Tobą w ciąży?
J: Nie, nie dopytuj się.
M: Masz jakąś dużo starszą dziewczynę? To dlatego nigdy nie mówisz o swoim życiu uczuciowym?
J: Nie, skończ, proszę.
M: To może jakaś dziewczyna Ci się podoba, a Ty jej nie?
J: Mamo, ja nie mam problemów jak 15latka! Naprawdę, skończ…
(po chwili)
M: Aniołku, a może Ty wolisz chłopców?
J: (ciszej) … przestań… (jeszcze ciszej) tak, mamo, chodzi o to, że jestem gejem.
M: Naprawdę?
J: Tak…
(Mama popatrzyła się na mnie takim wzrokiem… wzrokiem prawdziwej matki, jakby się przez chwilę zmartwiła, ale nie o siebie, tylko o mnie)
M: Synku, kocham Cię, zawsze będę Cię kochała, obojętnie kim będziesz, obojętnie kogo będziesz miał.
J: Wiem.
M: To dlaczego bałeś się mi o tym powiedzieć?
J: Bo nie wiedziałem jak zareagujesz.
M: Jak zareaguję? Nie znasz mnie? To trochę szok, ale przecież nie wyrzucę Cię z samochodu i nie powiem, że nie jesteś już moim synem. Zawsze nim będziesz.
J:
(po chwili)
J: Mamo, jesteś na mnie zła? Jesteś zawiedziona?
M: Dlaczego miałabym być na Ciebie zła?
J: Że nie dam Ci wnuka, że nie będziesz miała tych wymarzonych niedzielnych obiadów z całą rodziną wokół stołu…
M: Wnuki? O nie zatroszczą się Twoi bracia. A obiady przecież będą! Zawsze będziesz u mnie mile widziany. Powiem Ci szczerze, że nie jestem bardzo zaskoczona. Zawsze byłeś tajemniczy, jeśli chodziło o dziewczyny. Wokół siebie miałeś ich pełno, ale żadna nie była Twoja. Teraz już wiem, dlaczego chcesz zostać w Poznaniu, kupić sobie mieszkanie w bloku. Ludzie tacy jak Ty źle by się czuli w małych miastach, gdzie wszyscy się znają… Tylko wiesz, nie mów wszystkim, że jesteś gejem, bo nie przeżyłabym, gdyby ktoś kiedyś Ci zrobił krzywdę… Bo tak strasznie Cię kocham.
———————
   Tak, każdy z nas ma jakieś demony, rzeczy, których się boi tak bardzo, że nie chce o nich rozmyślać. Czasami jednak życie nas zaskakuje pozytywnie, bo te demony sami trochę demonizujemy. W końcu okazuje się, że są straszne tylko w naszych głowach.
Gdy człowiek stanie z nimi twarzą w twarz, to wygrywa tę potyczkę.
Z uśmiechem na ustach.

282) Ojej, nie pisałem od trzech tygodni!

Dzień dobry, cześć, czołem!

Uprzedzam, że dzisiejsza notka będzie w stylu „Jezu, jakijestem zalatany, moje życie jest takie krejzi, że aż tynki ze ścian spadają!”.

Ostatnie trzy tygodnie upłynęły mi pod znakiem:

  1. Tragedii w Smoleńsku (nie napiszę tutaj o tym wydarzeniu nic, bo to nie blog publicystyczny, napiszę tylko, że było mi przykro, ale nie dlatego, że „Jezu! Elita narodu nie żyje, Jezu! Nasz Prezydent umarł, trzeba wstawiać nawias kwadratowy, gwiazdkę i nawias kwadratowy ([*])na portalach społecznościowych”. Po prostu zginęło sporo osób, w tym parę wartościowych, które ceniłem. Zamiast zapisywać się na facebooku do fanklubów w stylu „ku pamięci ofiar tragedii 10.04.2010” ruszyłem tyłek sprzed komputera i poszedłem na Fredry ze zniczem, takim prawdziwym, szklanym, z knotem).

  1. Nauki – tak, drodzy czytelnicy, Aniołek się uczył! Siedział do 4 przy książkach, pił Tangery i palił fajki, jak to zwykle robi w czasie sesji. To znaczy, aż tak intensywnie to nie było, zdążył obejrzeć trzy sezony Hotelu Babylon (swoją drogą, zajebisty serial) i przejść pokemony na gameboya.

Jakiś czas temu miał egzamin iteraz cierpliwie czeka na wyniki, czy ma spokój z dziedziną, której nie lubi,do końca studiów, czy tylko do września.

  1. Spotkałem się z torunianinem. Było zajebiście, jedenastogodzinnie, łaziliśmy po mieście a potem dostałem zajebisty urodzinowy prezent. Mam nadzieję na miły rozwój znajomości.

  1. Rodzinnych problemów, o których pisać tutaj nie będę, bo nie wszystko warto wywlekać do Internetu.

  1. Poszukiwania pracy (bo znowu stwierdziłem, że fajnie by było znowu sobie popracować, zwłaszcza, że ja już w połowie studiów jestem!)

Teraz wszystko na jakiś czas się uspokoiło, więc mogłemznowu tutaj napisać :)

No ale dość już o mnie! Co u Was?

280) Wesołego!

Wiecie, jak to jest, kiedy człowiek ma tyle roboty, że nie wie, za co się zabrać?
Ja mam tak ostatnio. Powinienem się uczyć, powinienem poszukać pracy na wakacje, powinienem przejrzeć dokumenty mojego ojca, żeby Cośtam, posprzątać mieszkanie, napisać opinię i milion innych mniej ważnych rzeczy.
Stwierdziłem, że tego jest tak dużo, że zastanowię się, od czego zacząć, siedząc przy kompie, słuchając męskiej muzyki i pisząc maila do torunianina (dobrze, homoviatorze? :P ).
Jutro wyjeżdżam do dziadków na wieś. Na święta, najeść się babki, ponarzekać na to, że za komuny było lepiej i pobawić się z kuzynami (bo mają takie fajne zabawki, że aż żal dupę ściska, że nie urodziło się 10 lat później).
U dziadków internetu nie ma, tak więc chujnia z grzybnią i do zobaczenia/przeczytania po świętach!
A, i wesołego jajka, czy czego to się życzy na Wielkanoc!

poniedziałek, 1 marca 2010

275)-279) marzec 2010

279) Prezent (przed)urodzinowy

Tak jak pisałem wcześniej, po dniach posuchy w kontaktach z najbliższymi ludźmi w Poznaniu, nastały dni obfite w towarzyskie spotkania.
Od czwartku lawiruję między kolejnymi spotkaniami, to Modelka zaprasza mnie na kawę to Pedagożka chce się na gwałt spotkać (ale ja nie mogę, bo już się umówiłem z kimś innym), to wychodzę na urodzinowe piwo do koleżanki, która jest tylko niecały miesiąc starsza ode mnie (co nie przeszkadza mi w złożeniu życzeń pod tytułem „sto lat, stara dupo”).
W przerwach staram się wpaść na czas jakiś do globalnej sieci, żeby zatracać się w rozmowie z Torunianinem (i chuj, nadal nie wiem, czy ta forma jest poprawna, Word mi nie podkreślił na czerwono). Pan z Torunia zabawia mnie konwersacją w tym stopniu, że dzisiaj na przykład prawie spóźniłem się na zajęcia – zarwałem noc a później zapomniało mi się, że przestawiłem wszystkie zegarki o godzinę do przodu. To znaczy wszystkie, prócz budzika.
———————————–
Modelka stwierdziła, że pierwsza da mi prezent urodzinowy. Dostałem książkę. Fantasy. Pilipiuka. Stwierdziłem, że ma dziewczyna gust. I szczęście, bo trudno wybrać książkę, która mi się będzie podobała. I której jeszcze nie przeczytałem. Skubana zna mnie lepiej niż myślała. Wie, że najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu w zimne, wiosenne wieczory jest kubek gorącej kawy, nastrojowa muzyka, koc i ciekawa książka.

278) Nie rozumiem

Naprawdę, nie rozumiem.
Dlaczego jak już znajduję konkretnego i ciekawego faceta, który wyglądem przyciąga, a nie odstrasza, to okazuje się że mieszka kilkaset kilometrów od Poznania? To znaczy, nie wiem ile kilometrów od Poznania jest Toruń, ale wg mnie w chuj daleko.
Pociągi są drogie a ja leniwy.
————————————
Rodzicielka robi najazd na mieszkanie i o godzinie 23.40 zaczynam ogarniać moją norę. Powinienem się wyrobić na tą dziewiątą rano.
Mam taką nadzieję
————————————
Wszyscy moi przyjaciele zdali sobie o mnie przypomnieć. Wychodzi na to, że dzisiaj byłem z Wyzwoloną na spacerze, jutro Pani Doskonała chciała ze mną pojechać na rolki a w niedzielę od rana mam na głowie Pana Doskonałego, a potem Pedagożkę.
A egzamin niedługo.

277) „Wiosenne porządki”

Stało się – do Poznania zawitała wiosna.
Dzisiaj na pestkowym termometrze (tzn termometrze wiszącym na każdym przystanku Poznańskiego Szybkiego Tramwaju) było +14, jutro ma być +18, w piątek +20.
Rzekłbym – zajebiście. Przecież każdemu przydadzą się promienie słoneczne… to w końcu taka miła odmiana od tego, co pogoda serwowała nam przez ostatnie kilka miesięcy. Z drugiej jednak strony to, że przyroda budzi się ze snu zimowego, praszki ćwierkają a trawa robi się coraz bardziej zielona  powoduje u mnie szereg myśli, które można zebrać pod jednym wspólnym mianownikiem: Wiosenne porządki.
I bynajmniej nie chodzi mi tylko o wypucowanie okien, wytrzepanie dywanu, czy wyszorowanie zlewu detergentem. Wiosenne porządki muszę zrobić też wewnątrz mnie – w sercu i w mózgu.
Boże, jak zabrzmiało pompatycznie i mdło, zupełnie nie moja stylistyka pisania.
1. Trochę zapuściłem moje kontakty z przyjaciółmi. Wyzwolona spędza teraz całe dnie u swojego chłopaka, są wręcz nierozłączni, trudno się z nią spotkać w cztery oczy. Przeżywają razem kolejny „miesiąc miodowy” i choć naprawdę cieszę się, że jest szczęśliwa, to jest mi źle z tego powodu, że nie widujemy się już tak często. Modelka żyje egzaminami i narzeczonym, ostatni raz widzieliśmy się w 4 oczy jakiś miesiąc temu i to dlatego, że potrzebowała korepetycji z przedmiotu, który mi przychodził z łatwością. Pedagożka też się nie odzywa… Pani Doskonała pracuje i uczy się, ale mimo wszystko znajdzie od czasu do czasu chwilę na jakiś spacer, czy kawę. Tylko z Panem Doskonałym kontakt nie osłabł…
Może to strasznie samolubne, ale chciałbym mieć ich dostępnych tak łatwo, jak jeszcze rok temu, kiedy byli na telefon.  Chciałbym do nich zadzwonić, powiedzieć „Ej, dzisiaj wieczorem u mnie. Piwko i jakaś gra planszowa, ok?” i usłyszeć „tak jest Aniołku! Będziemy!”
Boję się, że już nigdy tak nie będzie.
2. Dużo myślałem nad pewną sprawą, której Wy, czytelnicy, raczej nie znacie, ale ciążyła mi od jakiegoś czasu. Chodziło o to, że czasem jestem zbyt empatyczny i chcąc dobrze, ranię ludzi, których lubię. Jakiś rok temu swoim postępowaniem zraniłem trzy osoby.
Chciałbym, żeby było tak jak kiedyś, żeby spotykając się z nimi nie pogarszać atmosfery… Bo w końcu należą do paczki moich znajomych ze studiów i to widać bylo jak na dłoni, że przez konflikt między nami obrywały osoby trzecie. Najbardziej chyba Wyzwolona, której było pewnie ciężko, że dwie najbliższe jej sercu osoby nie mogły przebywać dłużej w jednym pomieszczeniu.
Pierwsze bariery zostały przełamane tydzień temu, na jednej z imprez. Poszliśmy we czworo, ja o Oni, na papierosa i było tak jak dawniej.
 Lody pękają, może za jakiś czas znikną?
3.
Za jakiś czas będę świętował swoje 22 urodziny. Coraz ciężej być 22letnią dziewicą. To znaczy nie dziewicą sensu stricte, tylko dziewicą uczuciową. Przez te 22 lata ani razu się nie zakochałem. Seks był, było czasem jakieś gorętsze uczucie, ale nie była to miłość. Sumując ten fakt z tym, że zaczęła się wiosna i znowu na świecie zaroi się od par (już się w sumie zaroiło, wystarczy wyjść na spacer do parku, polecam osobiście Cytadelę, jest piękna), dopadła mnie wiosenna chandra związana z tym, że nikogo nie mam przy sobie.
No bo kurwa nawet na zaprzyjaźnionych blogach ludzie piszą o wiosennych zauroczeniach, bezdechach i motylach w brzuchu!
A jak na złość w moim życiu nikt się nie trafia. A może Poznań jest strefą zupełnie niemiłosną? Jeśli zobaczycie w jakimś miejscu w Polsce Kupidyna, to dajcie mu kopa w dupę i skierujcie do Poznania. Albo nie, niech się pofatyguje bezpośrednio do mnie. Adres z pewnością znajdzie.
—————————————-
Do głowy przychodzą mi jeszcze inne problemy, które wypadałoby rozwiązać i od których włosy siwieją mi w zatrważającym tempie. Ale nie będę o nich pisał.
Zastanowię się nad nimi w trakcie mycia okien, trzepania dywanu i niszczenia sobie rąk tanim detergentem.

276) Takie tam

http://deczka.wrzuta.pl/audio/2UE4kAa8Jmw/hey_-_mehehe
Ostatnio w moim życiu jest tak nudno, że głowa boli.
To znaczy, aż tak źle nie jest, ale tak jak wcześniej wspominałem, nie o wszystkim można napisać na blogu.
———————————————
Skończyłem praktyki. Było miło i w ogóle, dostałem referencje i obietnicę, że na piątym roku mam się do nich zgłosić, jeśli będę chciał tam pracować na stałe. Zajebiście, czarownie i ojej! Tylko, że nie wiem, czy ja bym chciał tam wrócić. Mimo wszystko, miło mieć jakąś perspektywę.
———————————————
Śniłem się Pedagożce. Erotycznie! To śmieszne, ona wie, że jestem gejem a mimo wszystko  w marzeniach sennych stałe się jej kochankiem. Strasznie dziwne to, co się dzieje w ludzkim mózgu, kiedy człowiek zasypia. Seksu ponoć nie było, bo w tracie jej powiedziałem czułym szeptem „będę sobie wyobrażał, że jesteś mężczyzną”, ale za to uśmiałem się strasznie, kiedy przejęta mi o tym powiedziała ;-)
———————————————
Wszyscy wyjeżdżają na 4 roku na Erazmusa, w tym Pedagożka. Smutno mi i źle, bo niby to tylko Czechy i można się odwiedzać, ale pół roku bez niej będzie masakrą… Dobrze, że reszta przyjaciół zostaje.
Nie w głowie nam wojaże, ha!
———————————————
Na studiach nadal prymusuję, w indeksie na razie czwórki i piątki. Zajebiście.
———————————————
Faceta brak. I mi z tym niezbyt dobrze, w weekend ma być +10 stopni i słońce, przeszedłbym się na Cytadelę, tylko kompana brakuje. A może któryś z Was? :>
———————————————
Z cyklu: kącik humoru abstrakcyjnego:
Przychodzi facet do lekarza.
- Boli mnie chuj!
- Jak pan mówi?
- Nie. Jak rucham.

Z cyklu: „Listy do Anioła”

Od: Sialalalala
Data wysłania: 07.03.2010 18:29:32
Status wiadomości: Czytana wiadomość
Temat wiadomości: (Brak tematu)

Treść wiadomości:
SORKI ZE ZAWRACAM CI GLOWE
MOZE MASZ JAKIES ADIDASY, NIKE, REEBOKI, AND1, JORDANY, CONVERSY,ADIO,DC,ES, PUMA KTORE CI SIE ZNUDZILY I MOGLBYS JE ODSPRZEDAC?
JEZLEI TAK TO DAJ ZNAC.
PODAJ NR I CENE.
JAK MOZESZ TO PODESLIJ FOTO NA terefere@POCZTA.FM
DOGADAMY SIE NA 100%
PODAJ JAKI NR I ILE KESZU.
DZIEKI.
Tak się zastanawiam, co ja mam takiego w sobie, że dostaję już trzeciego takiego maila w tym miesiącu… Może to znak od pana u góry, żeby zacząć sprzedawać adidasy i dorobić na studia?

poniedziałek, 1 lutego 2010

272)-274) luty 2010

274) Takietam

Uch, dawno mnie tu nie było.
To znaczy, bywałem, ale jak chciałem, coś napisać, to nie miałem czasu, jak znajdowałem czas, to wena uciekała i wychodziło mi coś, czego sam nie mogłem czytać. Jakieś chujemuje o pracy, uczelni, o tym, że nadal jestem sam i mi z tym smutno, że zimno na dworze. Bez szału.
——————————————-
Przeczytałem ostatnio jakiś stary artykuł, który wygramoliłem z netu, szukając blogów gejów z Poznania. Było tam coś o tym, że Poznań jest najbardziej gayfriendly miastem, że ponoć 7-8 procent Poznańskiego społeczeństwa to geje i że jest nas tutaj około 40 tysięcy. Fajnie jak w kombajnie.
Wykonałem trochę podstawowej matematyki, bo coś mi nie pasowało. Na dzień dzisiejszy na fellow zarejestrowanych jest 4800 gejów ze stolicy Wielkopolski. A gdzie reszta?
Pochowali się, kurde po czatach, volierach i pokusach, siedzą w domu z żonami i dziećmi udając jedną szczęśliwą rodzinę. Ale może i też tworzą szczęśliwe związki lub nie  odczuwają potrzeby zamieszczania ogłoszeń na ciotoNK. Pierwszej grupie z całego serca współczuję, drugiej… zazdroszczę.
Zastanawiam się nad powyższym nie dlatego, że nie mam co robię (bo co robić to ja naprawdę mam :) ), ale dlatego, że znając me szczęście Mój Przyszły Facet Na Całe Życie  jest właśnie w w grupie niefellowowej i żeby go odnaleźć będę musiał chodzić po Starym Rynku i krzyczeć „Ej, Mój Przyszły Facecie Na Całe Życie, odezwij się, Aniołek prosi!” i zaciskać kciuki, żeby usłyszał, bo Poznań mały nie jest, a siła mojego głosu osłabła ostatnio przez jakąś infekcję.
———————
Ale ojtam, chuj, chuj, wiosna idzie!

273) Zimo, wypierdalaj

W nowej pracy jednak nie jest tak mega zajebiście.
To znaczy może i jest całkiem fajnie, atmosfera jest miła i w ogóle, ale po dwóch tygodniach zapieprzania coraz częściej myślę o zmianie profesji. Bo co z tego, że dostaję darmowego pączka i mam luźne piątki,  skoro ta praca mnie zupełnie nie interesuje?
Może jestem marzycielem, ale chciałbym znaleźć pracę, która sprawia, że idę do niej z radością i uśmiechem, a nie z wkurwem i zegarkiem na ręku, żeby odliczać, kiedy się kurwa skończy.
Kocham moją rodzicielkę.
Zadzwoniłem do niej i jej o wszystkim powiedziałem. Wytłumaczyła mnie, że jeszcze jestem młody, że powinienem skończyć po miesiącu te praktyki i szukać innych wrażeń. Co skoro ta praca mnie nie interesuje, to może spodoba mi się w nowej firmie, zajmującej się czymś zupełnie innym? Powiedziała mi, że mam przyjechać w piątek do domu, to mi zrobi pyszny deser na poprawę nastroju. I że nie mam się martwić, bo na pewno znajdę w końcu taką pracę, która mnie zafascynuje…
…ale czy aby na pewno?
—————————————————————–
ZIMO WYPIERDALAJ!
Mam ostatnio jakiegoś doła. Ciągle jest mi smutno, ciągle mi czegoś brakuje. To wszystko chyba wina pogody za oknem, która, jak widzicie, jest chujowa.
Chciałbym żeby była już wiosna, żebym mógł karmić sobie gołębie na ławce w parku z Modelką, która piszczy zawsze, jak gołębie znajdą się pół metra od jej stóp (a ja specjalnie rzucam na jej nogi okruszki, taki ze mnie skurwiel), żebym wyszedł na spacer z Młodym, wychodził o 19 do Pedagożki i Wyzwolonej (na PS3 i naleśniki) i żeby na dworze było jasno, żebym wracał do domu z uczelni z uśmiechem na ustach, słuchając śpiewu ptaków, a nie empetrójki.
http://gacol90.wrzuta.pl/audio/4M3o09JxhG4/marek_grechuta_-_wiosna_ach_to_ty

272) W sumie to najgorszym etapem pisania notki jest dla mnie wymyślenie tytułu

Dzień dobry/dobry wieczór (w zależności od tego, kiedy tę notkę czytacie)!
Właśnie siedzę na rozpierdalającym się i niewygodnym krześle w rodzinnym Zapiździajewie.
Przyjechałem tu na jeden dzień, bo w końcu już tak dużo czasu, jak kiedyś, nie mam (PRACUJĘ). A że rodzicielka spragniona wiedzy była, jak w Aniołkowej pracy Aniołek się odnalazł, to sobie wpadłem.
Nie będę tutaj pisał szczegółów, bo kto by chciał o tym czytać. W każdym razie tydzień minął intensywnie, ale bardzo sympatycznie. Mam swoje służbowe biurko, swój służbowy komputer, swojego służbowego maila i swój służbowy kubeczek do kawy. I jest miło, sympatycznie, choć strasznie ciężko…
Bo okazuje się, że wiedza na studiach jest jak plemniki dla geja. Niby są, wszyscy wokół mówią, że ważne i trzeba o nie dbać, ale tak naprawdę do niczego nie są przydatne.

piątek, 1 stycznia 2010

265-271) Styczeń 2010

271) Aniołek – Pracownik!

Siedzę sobie w domu rodzinnym, zmęczony po odśnieżaniu podjazdu (śniegu tutaj tyle, że miejscami do pasa sięga. MOJEGO) i zastanawiam się nad tym, co przyniesie mi przyszły tydzień, słuchając jednocześnie Kleerup ft. Lykke Li – Until We Bleed.

——————————————————————-
Zaczynam pierwszą w życiu pracę. Tfu, nie pracę, „praktykę”, to znaczy że taką pracę, tylko że bezpłatną. Przynajmniej przez jakiś czas – później mogą albo mnie zatrudnić, albo powiedzieć „ej, spadaj, kiepski jesteś, nie potrzebujemy tu kogoś takiego”.
 Zobaczymy jak to będzie, na razie mam mieszane uczucia, bo moja prowadząca zrobiła na mnie wrażenie osoby, która nie koniecznie cieszy się z tego, że będzie musiała niańczyć żółtodzioba. No ale przecież każdy kiedyś zaczynał, nikt nie rodzi się Panem Mega Elo W Chuj Zajebistym Pracownikiem, Który Wie Wszystko.
Boję się, no. W końcu to pierwsza praca. Boję się, że nie polubią Aniołka, że będą się krzywo patrzyli, że Aniołek chce wyjść na papierosa raz na 4 godziny, że Aniołek nie da sobie rady z Tymi Wszystkimi Papierami, że ten miesiąc będzie dla Aniołka ciężki.
Choć z drugiej strony, nie mogę się doczekać pierwszego dnia w pracy. Bo jeśli okaże się, że współpracownicy będą mili i tacy ProAniołkowi, to może to być dla mnie ciekawe doświadczenie. A Miejsce Aniołkowej Pracy jest całkiem ładne, blisko Aniołkowego Mieszkania i zbliżone do Zawodowych Marzeń Aniołka. A że jestem estetycznym, leniwym i ukierowanym zawodowo człowiekiem, to chciałbym, żeby było zajebiście.
——————————————————————-
Kciuki trzymajcie!
——————————————————————-
A tak poza tym, to:
-Chcę wiosny, bo na wiosnę człowiekowi lepiej się żyje.
-Facetów w moim życiu brak, bo tak! (Przecież teraz nie mam czasu na seksy i miłości, skupiam się na tej całej tej, no, karierze).
-Na koncie pustki, bo Twardziel w komputerze się zepsuł i na nowy wydałem dwie stówki. Przez tydzień będę siedział w mieszkaniu i jadł kurz :P
-OnetBlog ciągle mnie zadziwia (ale o tym w innej notce).
——————————————————————-

270) Game ołwer

Ostatnie dni były dla mnie… no własnie, dziwne trochę.
Z jednej strony egzaminy zdane (i to o dziwo bardzo dobrze), telefon w sprawie pracy (na dniach mam rozmowę kwalifikacyjną), Młodemu się układa na studiach i takie tam sratytaty.
Z drugiej strony już trzecia osoba z rzędu, z którą byłem na pofellowowej randce (bo zamiast się uczyć, gziłem się po kawiarniach, Rodzicielka by tego nie pochwalała) powiedziała mi, że widzi mnie raczej jako materiał na kumpla a nie na chłopaka. I teraz się zastanawiam, czy to dlatego, że jestem zbyt zajebisty, czy wręcz odwrotnie.
Choć w sumie odpowiedzi na to pytanie znać nie chcę.
Poza tym komputer mi się zepsuł i nie wiem co zrobić, by znowu działał, tak więc z internetem będę teraz na bakier. Bo Młody owszem laptopa posiada, ale robi te swoje śmieszne projekciki i trochę dupa.
Ale w sumie ja nie chciałem pisać o moim życiu, tylko przekazać Wam prośbę mojego dobrego kolegi z gejowego świata.
Bierze udział w konkursie na walentynkową kartkę i liczy na pomoc czytelników z gayświata! :) Głosować można raz dziennie, tak więc zapraszam go głosowania. POMÓŻMY BUBIE :-D
http://www.ilovemilka.pl/v5275B
Kto nie zagłosuje, ten ciotka Volierówka z połamanymi nadgarstkami!

269) Napierdalanie!

Młody spakował manatki i pojechał do Zapiździajewa. Wkurwił się, bo nie był w domu ani razu w Nowym Roku. Zostawił mnie na caaaaaaaaaaaaaaały weekend w domu.
I teraz tak:
Mógłbym zrobić posiadówę przy wódce, mógłbym zaplanować wieczór gier planszowych albo oglądać filmy i teledyski z lat 90tych (np Spice Girls, niby komercha, ale łezka się w oku kręci), mógłbym sobie wyjść do Wyzwolonej, albo na sanki. Ale chujnia, bo nie.
Miałem nawet szalony plan, żeby jutro wsiąść w pociąg i pojechać do Aniołkowych Dziadków, z bombonierką i życzeniami (bo jutro moi drodzy jest Dzień Babci, a pojutrze – Dziadka!), ale musialbym zapierdzielać 10 kilometrów na piechotę przy -10ciu, bo autobusy nie jeżdżą, a na stopa nikt mnie nie zabierze.
Zamiast tego złączyłem sobie dwa łóżka – swoje i Młodego, pościeliłem, położyłem się i… napierdalam do sesji.
Szał pał i ojacie.
Nie lubię mieszkać sam. Nie lubię siedzieć w domu i nie mieć się do kogo odezwać. Nie lubię się uczyć bez napierdzielania Młodego „Ej Ty kurwa, wyłącz fejsbuka i idź się uczyć bo potem będzie płacz”.
————————————————-
Młody wysłał mi wlasnie SMSa „Czesc Staruchu, co u Ciebie? Wylacz fejsbuka i idz sie uczyc, bo bedziesz plakac, ze nie zdales egzaminu”.
I jak tu go nie kochać?

(kiedyś dam mu oficjalne pozwolenie na przeczytanie tego bloga i się tak nawzrusza, że o nim piszę tak miło, że aż mi pokój łzami zaleje. Zresztą chuj, posprzątam.)

268) Z cyklu „Listy do Anioła”.

http://www.youtube.com/watch?v=aftDLexXNX8
Od: XXX
Data wysłania: 12.01.2010 04:22:49
Status wiadomości: Czytana wiadomość
Temat wiadomości: (Brak tematu)

Treść wiadomości:
hej, przystojniaku, podepczesz mnie swym butem
Do:  XXX
Data wysłania: 12.01.2010 11:03:11
Status wiadomości:
Temat wiadomości: Re: (Brak tematu)

Treść wiadomości:
nie
Od:  XXX
Data wysłania: 13.01.2010 03:04:42
Status wiadomości: Czytana wiadomość
Temat wiadomości: Re: Re: (Brak tematu)

Treść wiadomości:
A masz chociaz cos z uzytych butow odsprzedac?
——————————–
Dzięki za to, że tak wielu z Was mnie czyta. Zdziwiłem się, czytając komentarze, wiadomości na mailu i gadu gadu.
Sympatycznie w chuj ;)

267) Bosso, nauka i maile.

Czwarta w nocy.
Nareszcie  przyswoiłem sobie materiał na jutrzejsze koło. Fajnie by było dostać z tego 5, ale w cuda nie wierzę. Ojtam, ojtam.
Nie wiem jak Wy, ale mi mózg najlepiej pracuje w godzinach wieczorno-nocnych. To znaczy, że w dzień wszystko mnie rozprasza, gołębie, sąsiedzi, to, że mam tyle innych rzeczy do zrobienia, że jestem głodny… W nocy jest inaczej. Włączam muzykę w tle, rozwalam się na łóżku, Młody robi swoje śmieszne projekciki na studia, ja powtarzam, w powietrzu unosi się zapach papierosowego dymu. Atmosfera zajebiście sprzyjająca nauce, przynajmniej dla mnie.
Dzisiaj na tapecie jako podkład muzyczny Gaba Kulka. Jej „Bosso” jest rewelacyjne. Polecam.
—————————————–
Jako, że niedawno odezwał się do mnie na maila mój czytelnik, po raz kolejny zacząłem rozmyślać o tym, kto czyta tego bloga. Czy oprócz stałych bywalców (Wyzwolooooona!, vine, a-tekst, Mateo, pozdrawiam!) wpada ktoś, żeby sprawdzić w miarę regularnie, co się u mnie ciekawego dzieje?
Interesuje mnie to nie dlatego, że moje ego wprostproporcjonalnie wysokie do ilości komentarzy, nie, nie, nie. Po prostu zastanawiam się, czy moje życie jest choć trochę ciekawe. Chociaż z drugiej strony, trochę komplementów jeszcze nikomu nie zaszkodziło :P
Odzywajcie się czasem Wy, cichociemni czytelnicy. Bo uwierzcie mi, to, kto mnie czyta, ciekawi mnie tak bardzo, jak (zapewne) Was to, co napiszę w tym okienku (kurwa, gramatycznie to zdanie to porażka, ale wybaczcie mi, po prostu spać mi się chce).
;-)

266) „Przecież jesteśmy tu dla przyjemności”

Się uczę. Nie powiem, że jakoś mega dużo, bo już za stary na to jestem. Wiecie, niedługo 22 na karku, umysł nie przyswaja tyle wiedzy, co w młodości.
Rodzicielka kupiła mi wczoraj Tajgery i paczkę papierosów, z bólem w sercu, bo uważa, że to zło i przez to umrę. Ale ja tam nie umiem się uczyć bez wspomagaczy. Umrę, ale przynajmniej będę magistrem ;)
Więc tajger jest w szklance (picie z butelki to już nie przystoi, poważny człowiek przecież ze mnie!), papieros w ustach, notatki w dłoni, muzyka w głośnikach. Miło tak, słuchać przebojów z młodości moich rodziców, czytając o chujach mujach dzikich wężach.
A propo starych przebojów, to ja je bardzo lubię. Uważam, że ubiegłe stulecie było o wiele ciekawsze, jeśli chodzi o muzykę. Bo teraz hiciorami są piosenki o świeceniu jak miliony moment, o głosie jak anioła, czy nie łamaniu się (ludzie niech swoje myślą!). Kiedyś piosenki miały przynajmniej jakiś sens.
Słuchając jednej z moich ulubionych wokalistek (obok Danuty Rinn i kilku innych), natrafiłem na fragment filmu „Pożegnania”, gdzie śpiewa piosenkę, którą wszyscy chyba gdzieś słyszeli:
Sława Przybylska – „Pamiętasz, była jesień” (fragment z filmu „Pożegnania” z 1958 roku)
I tak sobie myślę, że ludzie to potrafili kiedyś podrywać i flirtować. Trochę smutne, że to gdzieś przepadło, bo sam chciałbym kiedyś poznać faceta, który mówił by jak poeta, bez sensu ale ładnie (a żadnym strasznym niepoprawnym romantykiem nie jestem.
Zamiast tego dostałem dzisiaj maila na fellow:
„Cześć, ja 183/76/21cm pała. Brunet spod Poznania, chętny na seks. Hasło do fot to qwerty66.  Mogę dojechać”.
Romantyzm iście XXIwieczny.
Zajebiście.

265) Sesja

Jeśli moimi ulubionymi zajęciami nagle stały się prace porządkowe, odśnieżanie parapetu, przeglądanie jutuba, granie w facebookowe gry, oglądanie nowego sitcomu online, dzwonienie do PanaDoskonałego, nauka gry na gitarze, robienie pysznych obiadów i sprawdzanie co 10 minut, czy nikt mi nie wysłał nowego maila, to znak to, że sesja idzie.
Muszę się wziąc w garść. Opanować drzemiącego lenia, który co jakiś czas wychodzi na światło dzienne, uzurpując sobie prawo do decydowania o tym, że gapienie sie w sufit albo włączania i wyłączanie nowej lampki stojącej stało się bardziej fascynujące niż notatki z wykładów.
Bo miło by było zaliczyć tę sukę sesję.
—————————————-
A poza tym to mój kochany bank stwierdził, że w nowym, 2010 roku zmniejszy mój maksymalny debet. To znaczy, że mam jeszcze tylko 40 złotych na koncie, musiałbym podładować komkartę, kupić jakieś tam jedzenie i skserować notatki. Nice, nice.
Umięśniona Łydka (sorki, vine, ale spodobało mi się to określenie), od jakiegoś czasu się nie odzywa „bo jest zajęta”, mnie głowa boli a facebook stwierdził, że moja szansa na miłość w 2010 roku wynosi 1%. Szałowo
Zajebiście się zaczął ten nowy rok.