Teraz leżę na łóżku, Moim, Poznańskim, najwygodniejszym na Świecie, w nowym już mieszkaniu, współlokatorów nie ma, bo Młody pracuje a Stary poszedł na osiemnastkę. Słucham muzyki, debatuję z moją leniwą stroną osobowości, czy otworzyć i rozpakować ostatni karton z rzeczami, czy jednak zostawić sobie tę przyjemność na później (i chyba skłaniam się ku tej drugiej opcji).
Dzisiaj po południu zdawałem moje kawalerskie lokum i kiedy tak patrzyłem na puste szafy, czystą kuchnię i widok z tak wysokiego piętra, to zrobiło mi się smutno i nostlalgicznie. Ale kurde, to w końcu 5 lat mojego życia i mnóstwo wspomnień.
Coś się kończy, coś się zaczyna.
Przeprowadzką do nowego mieszkania kończę kolejny rok blogowania. Ten rok, w odróżnieniu od poprzednich, przyniósł całkiem sporo zmian, a założenia, które stawiałem sobie rok temu, zostały w zdecydowanej większości zrealizowane. Kilogramy poszły w dół, dostałem się na aplikację, zmieniłem mieszkanie na bardziej przytulne, rzuciłem papierosy (prawie, bo czasem, raz na dwa tygodnie, zdarza mi się zapalić jednego papierosa, ale lepsze to niż paczka dziennie). Nie udało mi się jedynie zmienić pracy, ale i to jest w trakcie wykonywania. Trochę oddaliłem się od przyjaciół, ale z drugiej strony to naturalna kolej rzeczy że nie widzimy się już kilka razy w tygodniu. Każdy dorósł i ma swoje własne sprawy na głowie. A prawdziwe życie to nie FRIENDS.
Poza tym 2013 rok to rok coming outów, nie do końca ode mnie zależnych. I rok, w którym w końcu zaczęło mnie pierdolić, kto wie o tym, że jestem gejem a kto nie wie. To też bardzo gorący wiosenno - letni związek z Warszawiakiem, który wspominam bardzo miło.
To był całkiem udany rok. Mam nadzieję, że nadchodzący będzie jeszcze lepszy. Tego Wam i sobie życzę.
Postanowienie na przyszły rok mam tylko jedno, wymyślone podczas rozmowy telefonicznej z Mimą - więcej spontanu. Bo życie nie musi być uporządkowane, co nie?