Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

czwartek, 24 maja 2012

362) Jeszcze tylko parę stron,


Niektóre rzeczy w życiu są pewne. Kromka chleba ląduje na podłodze zawsze masłem do dołu. Podróż pociągiem letnią porą wyciska z człowieka ostatnie poty (dosłownie). Anioł jak zwykle robi wszystko na ostatnią chwilę i później narzeka, że ma tak mało czasu.

Magisterka się płodzi w trudach i znoju, ostatnie 10 stron przede mną i widmo oddania pracy we wtorek na dyżurze. Tym samym kończę swoją karierę naukową (może na jakiś czas?). To śmieszne, że można napisać pracę praktycznie w 3 tygodnie (i to nie od rana do nocy, bo komu by się chciało siedzieć przed kompem, skoro na dworze tak słonecznie?).

Tak więc od wtorku wszystko się będzie miało się już ku końcowi. Nie będzie wymówek, że nie chcę na randkę, bo nie ma czasu, nie będzie tłumaczeń, że ojejku, znów muszę jechać na tydzień do Zapiździajewa pisać a moje socjal life odżyje (mam nadzieję). Nie powiem już, że nie mogę szukać pracy, bo trzeba będzie jej już szukać naprawdę, nie tylko pozornie.
Jedno jest pewne, Poznaniu, szykuj się na powrót Anioła! ;-)

---------------------------------

"Zasłyszane wczoraj w tramwaju.

Jedzie sobie dwóch dresów, 200% testosteronu, niedaleko nich stoi młody chłopak o dość kobiecym typie urody.
Dresy: - Hehe, ale ciotunia, pedałek k...a, pewnie się daje dymać za maseczki Olaya.
Chłopak nie reaguje, za to starsza pani się odzywa do jednego z dresów:
- A twój ojciec to nie był pedałek?
Dres: - Co k...a!? Po....o?
- Taki męski jesteś, że chyba dwóch facetów musiało cię robić.

Babcia mistrz. :-)".

Nie no, ja jebłem.

piątek, 18 maja 2012

361) Podryw na Magistra

Ja baaaardzo przepraszam za przerwy w łączności, ale życie.
Bo jak mam pisać posta, kiedy piszę magisterkę? I mnie ona wkurwia niemiłosiernie, bo na razie mam 50 stron i 170 przypisów. Taki a taki pan mówi tak, nie zgadza się z nim taki a taki pan, a jeszcze inna pani prezentuje pogląd zupełnie odmienny, z czym zgadza się taka a taka instytucja.
Koszmar, horror i w ogóle.

A Młody napisał 40 stron na swojej technicznej uczelni i promotorka mu powiedziała 'Pięknie, Panie Młody! Świetnie Pan Pisze, widać, że Pan to lubi. No to jeszcze wstęp i zakończenie i drukujemy!' Piękne pisanie ma chłop po mnie, ale farta do promotorów chyba po sąsiedzie.


Tak więc sobie rozkosznie napierdalam, nowy dedlajn to nie 4 czerwca, a 29 maja. Rozkosznie.

A może ktoś chce mi pomóc?

-----------------------------------------------------

Agrafka:
śniłeś mi się!śniło mi się, że mieszkaliśmy razem i lepiłeś pierogi! 

Aniołek:
moim przyjaciolom się śnią ostatnio sny seksualne ze mna wiec lepienie pierogow jest dosyc softkorowym snem.

Agrafka: 
luz, jak będe miała sny erotyczne with you to Cię poinformuję. Co tam słychać?

 Anioł:
słychać klawiaturę, bo napierdalam mgr.
nie pisz tego
od magisterki sie umiera
jej pisanie powoduje choroby serca i ukladu moczowego


 Agrafka:
użyj swojej supermocy i poszczuć sukę jakimś jednorożcem.poszczuj*


Anioł:
jednego fajnego mam w spodniach
ale jestem porzadny od jakiegos czasu i nie bede go wyciagal bez powodu 
w ogole bejbe, ja nawet na seks przez mgr nie mam ochoty O_O
moja chuc umarla smiercia naturalna

Agrafka:
rozpal ogień pod tym kotłem
pamiętaj - na wiedzę lecą dupy jak napiszesz magisterkę, to będziesz podryw robił na Bardzo Ważnego Człowieka, na MAGISTRA!
musisz dostrzec to, co oferuje Ci magisterka 
spójrz głebiej: 
widzisz te watahy nienasyconych seksualnie mężczyzn spijających z Twoich ust każde naznaczone magisterką słowo...? czy słyszysz ich pełne zachwytu westchnienia, kiedy zanurzasz swe magisterskie usta w szklance z wodą...? czy widzisz, jak marzą abyś spojrzał na nich swymi magisterskimi oczami...


Anioł:
uhuhuhu!

Agrafka:
takie są fakty: napisz magisterkę, rozpocznij życie gwiazdy rocka!

 Anioł:
sam sie soba podniecilem

Agrafka:
a widzisz?

Anioł:
uśmiecham sie do fejsa ;)

 Agrafka:
będą błagać w łóżku, żebyś dał im klapsa swoją pracą magisterską.

 Anioł:
spank me, sir with master degreee!!!!!!!!!!!!!!!

Agrafka:
walcz stary! to nie pójdzie na marne 

No, to jakaś motywacja.





piątek, 11 maja 2012

360) "Powietrze pachnie wiosną ładnie tak"

Bardzo lubię burze.
Za oknem grzmi, błyska się, pada deszcz a powietrze od razu staje się takie... świeższe. Zwłaszcza wiosną, gdzie pod Zapiździajewowymi oknami kwitnie bez, czuć też kasztany, konwalie i fiołki. Woń skoszonej trawy zdaje się w jakiś dziwny sposób łączyć zapachy, powodując, że to wszystko staje się w nozdrzach przyjemną kompozycją wybudzającą z zimowego letargu.

Siedzę na dużym, XVIII wiecznym parapecie a za oknem szaleje mała nawałnica. Cieszę się, że mam laptopa, którego bateria wytrzymuje kilka godzin, bo inaczej pozbyłbym się przyjemności słuchania piosenek, idealnie wpadających w ucho w takich okolicznościach przyrody. Jest Turnau, jest Nosowska, pojawiają się stare przeboje Happysadu i O.N.A. Czasem przebijają się przeboje Ewy Bem i Sławy Przybylskiej. Simone White. Pustki. O, znowu Nosowska, tym razem z Hey'em. Idealna do rozmyślań na temat ubiegłego tygodnia.

Aplikacja na Bardzo Ciekawy Staż wysłana.
Praca magisterska się pisze.
Promotor powiedział, że Absolutorium to smutne święto, bo kończy się kolejny etap życia. I boję się, że ma rację. Bo ja jestem dziwnym człowiekiem. Nie przepadam za zmianami, dopóki nie nastąpią. Trochę się ich boję.

Ostatnio jakiś koleś na felku pocisnął mi, że jestem negatywnie nastawiony na środowisko gejowskie i nie daje za dużej szansy na poznanie się. Ale wcale tak nie jest. Może pod wpływem lat spędzonych na tego typu portalach stałem się trochę bardziej wymagający. Bo co, mam skakać z radości, jak ktoś napisze maila w stylu "Poznamy się? Fajny profil. Daj hasło." Zwłaszcza, że zwykle taki 'komplementujący' napisze o sobie na profilu 'nie będę o sobie pisał, poznaj mnie, warto', a na zdjęciu fotka OKA, czy artystyczne zdjęcie brody. No zajebiście warto. Zadzieram kiecę i lecę.
Za dużo tych spotkań przeżyłem. Zbyt wiele zapowiadających się ciekawie znajomości okazało się nie wartymi zapamiętania. Trochę uodporniłem się na hurraoptymizm, bo ktoś do mnie zagadał. Z pewną rezerwą podchodzę do poznawania nowych ludzi z branży. 
Bo piwo mam póki co z kim wypić.
A na siłę przecież szukać nikogo nie muszę.

Apropo piwa, piję sobie właśnie jedno. Na dobry sen. Ulewa się kończy. Zapach ciągle unosi się nad zieloną trawą.
Ponoć po każdej ulewie przychodzi ocieplenie. Taki naturalny cykl. I dobrze, bo choć lubię burzę i deszcz, jeśli nie przestałyby napierdzielać z nieba, pewnie bym umarł od rozmyślania nad tym, co było, co jest, co będzie. Mam nadzieję że w moim życiu po chwilowej burzy niebo znów stanie się jasne i przejrzyste. Będzie cieplej z każdym dniem. I że ta burza nie przyniesie żadnej rewolucji. Bo w sumie to lubię swoje życie. 

A zmiany w nim wprowadziłbym tylko kosmetyczne.


niedziela, 6 maja 2012

359)Telefony, telefony

Za mną długi weekend bez pracy, z wielkimi naukowymi planami, które spaliły na panewce i w połowie bez internetu (sąsiedzi dziadków w końcu zabezpieczyli swoje wifi ("fifirifi' jak babcia mawia) hasłem). 

I tylko za pomocą telefonów połączony byłem ze światem.

A rozmów było naprawdę dużo.

Dzwoniła do mnie Eliza, starsi czytelnicy wiedzą, że mam do niej straszny sentyment. Ot, pierwsza osoba, której sam powiedziałem, że jestem gejem. Eliza, jak to szczęśliwa mężatka, przez godzinę nawijała mi, jak to jej jest fajnie w Stolicy, że w końcu znalazła coś, co ją interesuje i że jest szczęśliwa, pracując jako instruktorka fitness. Że dwa dyplomy, które posiada, chyba na razie zostaną w szafie. 
Wspominaliśmy dawne czasy i wspólnie stwierdziliśmy, że teraz jest inaczej. Nie lepiej, nie gorzej, inaczej. Bo każdy etap życia niesie ze sobą coś nowego, nieprzewidywalnego i ekscytującego. Bo fajnie powspominać dawne zwariowane czasy, blauki, wieczne nieobecności na języku niemieckim spowodowane zwykłym lenistwem po upojnej, szalonej nocy, ale TO JUŻ BYŁO. Teraz jest kredyt hipoteczny, mąż w domu i praca na rano, wieczorne posiadówy przy filmie z winem w kieliszku i rozmowy o przyszłości. I, w końcu, uczucie, że teraz w stu procentach to, jak życie się potoczy, zależy od nas.

Dzwonił też Młody, że wpadnie do Zapiździajewa na kilka dni i że ma dla mnie możliwość zawodowego rozwoju. Duża, ogólnopolska firma, dział związany z moimi studiami, na razie dwumiesięczny okres próbny, ale później może i angaż na stałe? Tak więc dopracowywałem swoją cefałkę, pisałem list motywacyjny i szukałem odpowiedzi na zadane w formularzu aplikacyjnym dodatkowe zadania. Zaraz wyślę moją aplikację i kto wie, może pierwszy krok do zmiany mojego życia właśnie się rozpocznie? Delikatne kciuki wskazane.

Dzwoniła Mima, że u niej w rodzinie pogrzeb i potrzebuje kilku ciepłych słów. A zawsze na problemy najlepsza jest rozmowa z Aniołem. Muszę się z nią spotkać w tym tygodniu. Postanowione.

Dzwonili panowie z portali homospołecznościowych, bo nie mogli doczekać się kontaktu, skoro byłem AFK. I prawdą jest, że jak nie urok, no to sraczka. Dwóch z nich mieszka far far ałej, jeden nawet w stolycy Wielkiej Brytanii. Więc, dopóki nie wynajdzie się metody szybkiej i bezbolesnej teleportacji, można tylko powzdychać do księżyca i ponarzekać na swoją niedolę.

Ale... jak to Eliza stwierdziła?
"Aniołku, metoda małych kroczków, najpierw napisz pracę, później się obroń, znajdź pracę, która naprawdę Cię interesuje, napisz ewentualny EGZAMIN a później będziesz miał mnóstwo czasu na szukanie miłości"


wtorek, 1 maja 2012

358) "Ej, Kasiu, gejem jestem. ... No co, zatkało kakao?".

Rozmawiałem sobie ostatnio z jednym chłopakiem na kumpello, który lat ma chyba z 20, o jego sytuacji rodzinnej i przypomniałem sobie o własnych lękach, które miałem nomen omen w tym samym wieku.

Chłopaczek ów wyprowadził się z rodzinnego miasteczka na studia do Wielkiego Poznania. Dopiero tutaj zaczął chodzić na randki, oswajać się ze swoją seksualnością, tolerować (na razie siebie, bo jeszcze nikt inny o nim nie wie) i... no nie wiem, żyć swoim życiem w pełni? Zapytał się mnie, jaki wiek jest najlepszy do coming outu.*

I pierdolnęło mnie małe deja vu. Bo chyba każdy gej dociera do takiego etapu życia, w którym by chciał się otworzyć przed kimś bliskim, a cholernie się boi reakcji. Tak jak w tej przyśpiewce ludowej "tralalala i chciałabym, i boję się" (leciało to trochę inaczej i chodziło o utratę dziewictwa, ale clue jest w sumie takie samo).

U mnie to poszło trochę wbrew mojej woli. Młody dowiedział się sam, bo grzebał w historii komputera nie tam, gdzie trzeba i zrobił mi mały poligon doświadczalny. Było przymusowo, rzewnie, były groźby, były jakieś tam błagania i pytania "czy chciałbyś się poddać leczeniu?". Było... dziwnie. I trochę straszno ("Tylko nie mów Rodzicielom, bo ich to zabije!"), i trochę śmieszno ("Czemu się śmiejesz, przecież to tragedia!"). I choć pewnie teraz nie byłby zadowolony, gdyby powyższe słowa przeczytał, bo wtedy to z niego dzieciak był, lat około osiemnaście, a teraz czasem mi pisze SMSy, że w tramwaju spotkał faceta, w którym pewno bym się zakochał i miał śliczne adoptowane dzieciątka, to wtedy było mi naprawdę ciężko. Bo wiecie zawsze myślałem, że będzie tak jak w filmach, jakiś hurraoptymizm i szał dzikich ciał. No ale gdyby życie było filmem, to miałbym klatę jak u Pirata a po bułki do sklepu chodziłbym w polówce Lacoste.

W każdym razie, odbiegam od tematu.

Zastanawiam się, jak by się moje życie potoczyło, gdyby Młody kompa wtedy nie ruszał. Bo mimo wszystko, to doświadczenie, może nie do końca przyjemne, trochę mnie zahartowało. Wiedziałem już, jakiej reakcji mogę się spodziewać (i na szczęście, na razie nic podobnego się nie wydarzyło) i wiedziałem, że czasem lepiej trochę poczekać, zamiast uświadamiać na siłę. Wybadać grunt.

No dobra, prawdą jest, że po takim doświadczeniu srałem metką trzy razy bardziej, kiedy już na studiach Elizie drżącym głosem mówiłem, że jest trochę nie w moim typie, bo ma jakieś takie cycki duże, a ja jestem pedałem, więc średnio mnie one jarają. Pytanie brzmi, czy i kiedy rozpocząłbym ten cały śmieszny coming out? Kiedy bym powiedział Młodemu? Czy powiedziałbym Rodzicielce?

Uważam, że w tym przypadku wiek w dowodzie nie jest żadnym wyznacznikiem gejowskiej dorosłości. Bo znam bardzo świadomych siebie gejów ledwo osiemnastoletnich i znam trzydziestolatków, którzy to "nie wiedzą, czy są gejami, bo w sumie ruchają facetów, ale czy po tym można już jednoznacznie to stwierdzić?". Prawda jest taka, że najpierw trzeba tolerować siebie samego, żeby wystawić się innym. A to przychodzi z czasem. Pod wpływem własnych doświadczeń.

Ludzie są trochę głupi, postrzegają innych, tak jak ci inni postrzegają samych siebie.

Ten młody, dwudziestoletni, chłopaczek, jest na dobrej drodze. Kiedy mnie zapytał, jaki wiek jest dobry, by zacząć wychodzenie z szafy, odpowiedziałem mu, że każdy. I żeby się nie spieszył, bo będzie wiedział, kiedy nadszedł ten czas.

A kiedy on przyjdzie, to z uśmiechem na ustach powie "Ej, Kasiu, gejem jestem. ... No co, zatkało kakao?".



*)No kurwa, wychowuję następne pokolenie Polskich gejątek. Czuję się jak Matka - Polka z garem bigosu i chochlą w dłoni, wołająca swe dzieci, żeby przybiegły na pożywny obiad.