Zadzwoniła do mnie dzisiaj Rodzicielka z newsami rodzinnymi (bo cały weekend siedziałem w poznańskim M ucząc się pilnie i nie miałem kontaktu z nikim oprócz Starego, który przychodził do pokoju co chwilę i mówił: "przynieść Ci coś do jedzenia?" "może chcesz pograć na konsoli?" "nie ucz się tyle bo od nadmiaru nauki można umrzeć"). No i mówi, że Młody wrócił z Warszawy, że Rodziciel dał się namówić na jakąś prezentację, siedział 5 h na prezentacji i dostał takie tyci tyci wino za 5 zł, Rodziciel Rodzicielki ma grypę a Rodzicielka Rodzicielki zadzwoniła przejęta opowiedzieć rodzinnym skandalu.
Otóż, do Rodzicielki Rodzicielki jakiś czas temu zadzwoniła Jadzia (kuzynka Rodzicielki starsza od Rodzicielki Rodzicielki, w życiu kobiety nie widziałem, dużo o niej słyszałem - ktoś w stylu psiapsiółki Rodzicielki Rodzicielki) z newsem, że jej wnuczka wzięła ślub w Holandii. Wczoraj Jadzia zadzwoniła znowu, żeby powiedzieć, że ten ślub to wnuczka wzięła z DZIEWCZYNĄ a Jadzia dowiedziała się o tym przy okazji, bo życzliwy sąsiad pokazał jej zdjęcia z ceremonii opublikowane na fejsie.
Bo to, że wnuczka Jadzi była lesbijką, to było tajemnicą poliszynela. Nie wiedziała tylko biedna Jadzia.
Z ciekawości zapytałem się Rodzicielki jaka była reakcja Rodzicielki Rodzicielki.
"A wiesz, Aniołku, babcia jak to babcia, powiedziała, że są różni ludzie na świecie, ale jak ktoś jest homo to powinien żyć samotnie a nie jakieś cyrki robić".
No to żyję sobie samotnie.
Bez żadnych cyrków.