Kolejna wymiana zdań ze znajomymi i kolejny raz słyszę "e tam, nic nie mam do gejów, byleby się nie odnosili ze swoją orientacją, bo po co wszyscy mają wiedzieć, kto z kim śpi. Przecież my tego nie robimy".
Nie wiem jak Wam, ale ja bardzo często słyszę tego typu rzeczy. Mam takie szczęście (tak, szczęście, bo moim zdaniem duża w tym zasługa genów, przecież nie zrobi się z Michała Szpaka Pudziana z włosami na klacie i kutasem jak Maczuga Herkulesa), że jestem męskim facetem. I do tego gejem. Według wielu to dziwna kombinacja. Bo jest tak jak wspomniała moja Rodzicielka. Najbardziej kole w oczy właśnie odstępstwo od reguły. A w polskim, smutnym i szarym świecie nie jest o to tak trudno. Wystarczy że założysz do pracy t-shirt w serek i już dzikie spojrzenia starszej części współpracowników gwarantowane. Taki jest już wzór faceta - zwykłe jeansy, mokasyny i koszula, zapięta koniecznie na ostatni guzik.
Z drugiej strony nie rozumiem wyrażenia "obnosić się ze swoim homoseksualizmem". Bo przecież wcale nie chodzi o machanie przed oczami tęczową flagą czy deepthroat na poznańskim Starym Rynku. Co to znaczy "obnoszenie się ze swoim homoseksualizmem?". Bo jeśli mówienie, że jest się gejem, to sorry Gregory, ale nie przekonuje mnie to, zwłaszcza w kontekście drugiej części wypowiedzi: "Przecież my [heteroseksualiści] nie obnosimy się ze swoją orientacją".
Fakt, nikt nie mówi "muszę Wam się do czegoś przyznać, jestem heteroseksualistą i podniecają mnie cycki kobiet", ale po prostu niegeje i nielesbijki nie potrzebują coming outu. Z tym, że swoim heteroseksualizmem obnoszą się o wiele częściej i gęściej, niż każdy (każda? są tu jakieś lesbijki?) z nas.
"Chciałam zacząć biegać ze swoim facetem, ale chyba bym wypluła płuca, bo on co wieczór robi 5 kilometrów"
"Byłem z żoną i dzieciakami na wakacjach w Tunezji"
"Tej, patrz jaka fajna dupa!"
"Daj spokój, moja teściowa to wrzód na dupie a mój mąż jest takim maminsynkiem, że nic nie mogę złego o niej powiedzieć".
Orientacja to nie tylko dziki seks w pozycji misjonarskiej, seksik analny, czy lesbijskie nożyce. No kaman. To też spędzanie czasu z drugą osobą, wyjazdy, wspólne robienie kolacji czy wysłuchanie drugiej osoby, że w pracy znów chujowo a jutro ważne spotkanie z kontrahentem. Niestety, wielu słyszy "gej" - myśli "fuj, on się zapina w kakałko". I mimo wszystko, dla świętego spokoju, zaczynasz mówić o swoim facecie w rozmowach ze współpracownikami "Kasia, Zosia, Józia" a jak któryś kolega z liceum zobaczy Cię na mieście w towarzystwie partnera to przedstawiasz go "to mój kolega Antoni". Bo przecież tak jest łatwiej. I choć czasem chciałbyś się pochwalić babci, że spotykasz się z fajnym facetem, to kiedy się pyta "co u Ciebie wnusiu? Masz już kogoś?", odpowiadasz "nie, wciąż czekam na swoją prawdziwą miłoć", mimo, że lat już masz 30-40-50.
Ja się powoli przełamuję. I ostatnio, idąc Starym Rynkiem z Warszawiakiem, gdy po raz kolejny jakaś zrobiona dziewczyna z różowym parasolem chce nas zaprosić do klubu go-go, wręczając średnio zrobione ulotki, odpowiedziałem::
"Wie Pani co, podziękujemy"
"Ale dlaczego?"
"Bo jesteśmy, jakby to powiedzieć, z innej branży. Nas cipki nie interesują".
Baby steps