Moderowanie postów czasowo włączone

Moderowanie postów czasowo włączone

niedziela, 30 grudnia 2012

393) 2012

2012 r. to był dla mnie dziwny rok. Rok, w którym skończyłem studenckie życie i zacząłem to dorosłe. Rok, w którym kilka rzeczy mi się udało, a kilka planów spaliło na panewce.

Wiecie, nie przepadam za postanowieniami noworocznymi. Bo pod koniec tego nowego roku człowiek do nich wraca i robi sobie rachunek sumienia, co z tych postanowień wyszło.
Przeglądając starsze wpisy na moim blogu znalazłem posta o moich postanowieniach na 2012 r.,
Czas więc na małe podsumowanie mijającego roku:

2012:

1. Obronię pracę magisterską, zakończę studia (z jak najlepszą oceną, co by pokazać, że jestem kozak!)

Faktycznie, skończyłem studia z oceną satysfakcjonującą. Zdobywanie tych trzech literek przed Aniołowym nazwiskiem przysporzyło mi jednak całkiem sporo siwych włosów na głowie. Mimo wszystko, tęsknię do tych czasów, kiedy przyjeżdżałem do Zapiździajewa na kilka dni, siadałem w ogrodzie z lapkiem na kolanach, tajgerem w ręce, milionem książek i kser oraz paczką fajek na stole i pisałem.
Tak więc to jedno mi się udało. Na szczęście.

2. Będę kontynuował naukę, jeżeli zdam Jeszcze Jeden W Chuj Ważny Egzamin, trwającą tym razem 3,5roku.

Co tu dużo mówić, nie udało mi się zdać tego egzaminu, życie, kolejne podejście za rok. Ta moja mała porażka utwierdziła mnie jednak w przekonaniu, że naprawdę chcę pracować w zawodzie, pierwszy raz od jakichś pięciu lat.

3. Ogarnę jakąś pracę,która będzie mi sprawiać satysfakcję z każdego dnia tam spędzonego. 


Udało mi się tylko połowicznie, bo praca, którą aktualnie wykonuję, szczytem marzeń (finansowych i zawodowych) nie jest, ale przynajmniej zdobywam doświadczenie, rozwijam się (czasem) i jestem w miarę spokojny o moją przyszłość. Co nie znaczy, że nie mam innych planów związanych z moją karierą.

4. Wyprowadzę się z Młodym do dwóch pokoi, za które sami będziemy płacić (ach ta samodzielność) 


I znów udało się tylko połowicznie. Mam swój pokój (ba, swoje mieszkanie nawet!), ale bez Młodego. Młody w Poznaniu wizytuje tylko w Weekendy, ponieważ odnosi zawodowe sukcesy w rodzinnym Zapiździajewie. A na razie na żadną zmianę się nie zapowiada
Mieszkanie samemu jest przereklamowane

5. Będę pielęgnował swoje przyjaźnie, bo strasznie ich potrzebuję. 


Przyjaźnie na szczęście udało mi się utrzymać. Nie wszystkie, niektóre się dosyć rozluźniły, przez te całe związki, narzeczeństwa i śluby. Raz na jakiś czas spotykam się jednak z moją Wyzwoloną, Pedagożka czasem u mnie sypia, z Młodym widzę się średnio raz w tygodniu. Poza tym, zaprzyjaźniłem się na nowo z Mimą i KAśką. Fajnie, że w Poznaniu mam osoby, z którymi mogę porozmawiać o wszystkim, wisieć przez godzinę na telefonie i nawet czasem dostać opierdol, że ze swoimi problemami nie zadzwoniłem wcześniej.

6. Zapiszę się na siłkę. 


Niestety nic z tego.

7. Powiem Rodzicielowi i kilku innym osobom, że jestem gejem. 


Rodziciel nadal nie wie. Kilka razy miałem to na końcu języka, ale zawsze w ostatniej chwili pękałem. To taki paradoks, nie boję się, że mnie z domu wyrzuci (bo nie mieszkam z nim), że nie będzie chciał mnie widzieć (no kaman...), tylko że będzie mu przykro, że dowiaduje się ostatni. Poza tym, ja naprawdę nie potrafię z nim rozmawiać o uczuciach.

8. Spróbuję zaakceptować swoją tymczasową samotność i przestanę szukać miłości na siłę. 


Trochę za bardzo do serca wziąłem sobie to postanowienie. Randki w 2012 r. mogę policzyć na palcach jednej ręki. Bo kiedy ? Praca magisterska, nauka na obronę, na W Chuj Ważny Egzamin, szukanie pracy... wymówek mam jeszcze więcej.

Wymówek.

9. Zaoszczędzę na świetną wycieczkę



Bez komentarza ;-)

--------------------------------------------------

Tak więc jak widzicie, całkiem sporo w 2012 mi się nie udało.
Mam nadzieję, że 2013 r. okaże się mi życzliwszy. Z przekory jednak tym razem postanowień noworocznych nie będzie.

Zostawiam wszystko w rękach losu ;-)

Wesołego '13 go wszystkim!

PS. Z dwóch propozycji spędzenia sylwka żadna mnie nie przekonała. Dlatego rzutem na taśmę wybrałem opcję sylwestra w mieszkaniu nad moim ulubionym pubem. Co prawda będę tam znał z 50 osób jakieś 5, ale przynajmniej nie będę musiał patrzeć, jak moi znajomi zjadają się na kanapach i rozmawiają o meblach z ikei 'DO ICH WSPÓLNEGO MIESZKANKA'.

A jak mi się nie będzie podobało - zejdę piętro niżej, na moje ulubione piwo.


.

czwartek, 27 grudnia 2012

392) Święta świętami...

... a ja mam jeszcze kilka dni wolnego.
Staram się dzisiaj odpocząć, bo każdy wie, że siedzenie przy stole przez trzy dni jest strasznie męczące. A jeśli dodać do tego fakt, iż święta spędzałem u mojej babci (i dziadka też), która nie rozumie, że na przykład 16 kilo ryby na dziesięcioro jedzących to lekka przesada, to z rozwiązaniem tego równania jest kulający się po podłodze z przejedzenia Anioł.

W każdym razie od Aniołkowych dziadków wróciłem już wczoraj.

Zresztą, zauważyłem, że dorosłe życie polega również na tym, że po świętach strach wejść i na wagę, i na swoje konto w banku (ach, gdyby po świętach to ciało było szczuplejsze, a zasobność portfela grubsza, ale wszystkiego mieć nie można).

W każdym razie, jak co roku mam poświąteczny dylemat - czy pójść na sylwestrową imprezę, czy wybrać pociąg do Rodzicieli i zrobić z nimi maraton filmowy. W tym roku wybór naprawdę jest ciężki, bo z jednej strony, pracuję w sylwestra i pewnie do Rodzicieli trafiłbym koło 21, ale z drugiej jak pójdę na imprezę organizowaną przez moją ukochaną Doskonałą Parę, to w programie będzie patrzenie na te wszystkie zaręczone i srające szczęściem pary. Bo wiecie, Para Doskonała ostatnio ma samych związanych znajomych. I mnie.

Tak więc co mam zrobić,

Edyto, pomóż!

niedziela, 23 grudnia 2012

391) "Mamo, Tato, kocham Was" - zadanie domowe na święta

Mail od mojego serdecznego kolegi:

Kumpel powiedział mamie o sobie i nie zareagowała najlepiej. Jakieś porady?


I miałem lekką zagwozdkę. No bo przecież podobnej sytuacji praktycznie nie miałem, co prawda moja Rodzicielka przez dłuższy czas od coming outu nie poruszała tego tematu, ale każdy oswaja się na swój sposób, w swoim czasie.

A co gdyby ona też nie zareagowała najlepiej? Byłoby mi przykro, to pewne. Ale to moja mama, więc kochałbym tak samo. Nie unosiłbym się honorem, nie powiedziałbym "sajonara, odezwij się, jak zmądrzejesz". Starałbym się być takim samym synem jak wcześniej. A kiedy chciałaby ze mną w końcu porozmawiać, byłbym przy niej.

Nie jestem jakimś guru, nie znam wszystkich tajemnic świata. Ale gdyby mnie taka sytuacja spotkała, powiedziałbym jej mniej więcej tak:

 Mamo, jestem już dorosłym facetem. Wiem co robię, wiem jaki jestem, i jaka trudna droga mnie w życiu czeka. Ty mnie wychowywałaś, opiekowałaś się mną gdy byłem chory, cieszyłaś się moimi powodzeniami i pocieszałaś, kiedy przydarzyło mi się coś złego, dlatego zawsze będę Cię kochał, obojętnie jak to, że jestem gejem wpłynie na postrzeganie mnie przez Ciebie. 
Mam tylko nadzieję, że wiesz, że jestem takim samym Tomkiem/Andrzejem/Krzychem, jak wczoraj, rok, czy piętnaście lat temu temu. I ciągle potrzebuję Ciebie w moim życiu. To, że jestem gejem, jest tylko cząstką, ułamkiem tego, jaki jestem. Wierzę, że ta jedna cecha nie wpłynie na to, że nie będziesz mogła na mnie patrzeć, bo wtedy mi będzie mi o wiele ciężej, niż tobie. Jeśli ta wiadomość jest dla Ciebie ciężka i nie jesteś gotowa, to rozumiem. Będę przy Tobie, nawet, jeśli nie będziesz tego chciała. Ale jeśli kiedyś będziesz chciała o tym porozmawiać, to po prostu powiedz. Przyjadę jak najszybciej.
Bo bardzo Cię kocham.

W ten bardzo rodzinny czas Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam jak najmniej takich sytuacji.
Więzi rodzinnych trwałych, jak ze stali.
Światełka oświetlającego Wasze życiowe drogi.
Zapachu piernika, który wydobywa się z rozżarzonej miłością kuchni.
Życzliwych rozmów przy świątecznym stole.

I powiedzcie rodzicom, że ich kochacie. Może wydaje się to na pierwszy rzut oka żenujące. Ale "kocham" to takie słowo - klucz. Otwierające wszystkie drzwi.


poniedziałek, 17 grudnia 2012

390) Nie no...

...ja się wzruszyłem!


W ogóle to znowu w miłość wierzę, bo moja Modelka szczęśliwie za mąż wyszła w ubiegły piątek i po kilku kieliszkach wina stwierdziłem, że pięknie im razem tak, więc ja też chcę.

Tak więc absztyfikantów proszę o ustawianie się w kolejce, tylko bez przepychania, proszę.

niedziela, 16 grudnia 2012

poniedziałek, 10 grudnia 2012

388) List do Świętego Mikołaja

Kochany Święty Mikołaju,

wybacz mi, że ostatni raz pisałem do Ciebie rok temu. Jak ten czas zleciał! Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie za bardzo za tę przerwę w łączności, ale sam wiesz, praca magisterska, obrona, Bardzo Ważny Egzamin... Trochę tego było.


 Zastanawiałem się w ogóle, czy do Ciebie napisać. Bo pewnie jesteś jak zwykle zajęty (taki okres - rozumiem), nie chciałem przeszkadzać. Poza tym, w tym roku nie byłem zbyt grzeczny, więc mogłeś się na mnie pogniewać, ale gdzieś ostatnio wyczytałem, że jesteś patronem prostytutek (to by się w sumie zgadzało, przecież Ty też lubisz dawać), więc moje kilka one-night-standów w porównaniu z tym nie brzmi zbyt tragicznie.


Piszę do Ciebie, po ponoć spełniasz marzenia. Mam kilka małych, więc w wolnej chwili spróbuj zrobić te swoje Czary Mary i pomóż mi je spełnić. Nie jestem już dwunastolatkiem, dlatego moje życzenia też będą bardziej dojrzałe, niż kiedyś (chociaż cały czas czekam na paczkę od Ciebie z Furby w środku, dochodzi do mnie już trzynasty rok. Pewnie znów wysyłałeś paczki Siódemką...).

Przede wszystkim poproszę o nowy kieszonkowy kalendarz. Taki, w którym doba ma 28 godzin, a od 8.00 do 16.00 czas płynie dziesięć razy szybciej. Bo lekko nie wyrabiam z życiem towarzyskim. Spraw też, żeby Poznań trochę zmieścił, bo czuję, że chwilowo znów dla mnie jest dużo za duży (jak kiedyś o Warszawie śpiewała Kaśka Groniec).

Daj mi też, jeśli będziesz tak miły, awans/inną pracę i podwyżkę, bo mam ostatnio całkiem sporo wydatków. Chciałbym kupić tablet, nie sobie, tylko Rodzicielce, bo jej komputer umarł śmiercią tragiczną i nie może wchodzić tak często, jak chce, na Pudelka i Facebooka, Stary potrzebuje do pracy nowego laptopa, a Młodemu przydał by się własny samochód. W końcu mamy ze sobą coś wspólnego - obaj lubimy dawać (fuj, świntuchu, nie w tym sensie). 

Poza tym marzę o talonach na szczęście. Z piętnaście by wystarczyło. Poczekaj, policzę... dla Rodzicielki, Rodziciela, Młodego, Starego, Aniołkowych Dziadków, Mimy, Wyzwolonej, Pedagożki, Dżoany, Pary Doskonałej, Calineczki, Modelki... no i dla mnie. Ale nie chcę takich zwykłych talonów na szczęście z Biedronki, co działają dwadzieścia minut i trzeba je wyrzucić. No bo, wybacz dosadność, ale  "jak kraść, to miliony, jak ruchać, to bez gaci".

No i w końcu fajnie by było, gdybym w końcu znalazł pod choinką Faceta. Nie żadnego księcia, czy coś, bo mdli mnie, jak widzę takiego ĄĘ bułkę przez bibułkę. Fajny byłby taki Max z Happy Endings, albo Kevin z Brothers and Sisters. Lekko misiowaty brunet bez złamanych nadgarstków, co wódki się napije, na X-Boxie pogra i na spacer wyjdzie, przytuli, jak w telewizji będzie straszny fragment The Walking Dead i powie "kurde, Anioł, kocham Cię". No a poza tym ja tak nie lubię spać sam!


Jak widzisz, powyższa lista jakaś szczególnie wymagająca nie jest, wystarczą tylko dobre chęci. Tak więc do roboty, pamiętaj, że masz u mnie dług, bo w dzieciństwie broniłem Cię w czasie szkolnych przerw, jak głupie dzieciaki mówiły, że nie istniejesz.


Z serdecznymi uściskami


Anioł Diabelny  

PS. Wybaczam Ci to, że musiałem sobie kupić sam prezent na Mikołajki. Przecież każdy popełnia błędy, wszyscy jesteśmy ludźmi (chociaż tak do końca nie jestem pewien).


 

czwartek, 6 grudnia 2012

387) TalkShow


Dzwoni do mnie Mima:
-Wiesz co, mój brachol (16 lat) przyprowadził sobie na noc dziewczynę! I co ja mam teraz zrobić, przecież jestem u siebie, rodziców nie ma. Pewnie się będą bzykać, ona zajdzie w ciążę i ja będę dziecko bawiła, bo z niego jeszcze gówniarz.
-Tym się przejmujesz? Przejmuj się lepiej tym, że 16 letni chłopak znalazł sobie dziewczynę w ciągu tygodnia, kiedy jego starzy są Away from Poznań, a my mamy po 24 lata, swoje mieszkania i jakoś nikogo znaleźć nie możemy.
-...

Dzwonię do Rodzicielki:
-No bo sobie pomyślałam, że w niedzielę wpadniemy do Ciebie, zawieźć Ci choinkę, wziąć niepotrzebne rzeczy...
-Ojej, to będę musiał odgruzować mieszkanie bo mam straszny syf.
-Oj tam, nie musisz, po co? Tata nie będzie wchodził do Ciebie, a ja jakoś przecisnę się przez tony śmieci, tylko wydepcz ścieżkę do kuchni, bo zrobię Ci pierogów i będę musiała się dostać do zamrażarki!
-...


Wracam zmęczony po pracy. Na korytarzu wita mnie babcia-sąsiadka. Trochę plotkujemy i w końcu mówię, że trochę kiepsko wracać do pustego domu wieczorem po pracy.
-A wie Pan co? Ja też tak miałam i przygarnęłam kota. Mam w sumie kilka małych na stanie, chce Pan jakiegoś? 

I się zastanawiam - wziąć?


poniedziałek, 3 grudnia 2012

386) -Mamo patrz...

...to ten pan co śpi w tramwaju!"

To o mnie było, dzisiaj w supermarkecie, wypowiedziane z ust  Kilkuletniej Dziewczynki.

Zobaczcie, jaka młoda, a jak szufladkuje.

-----------------------------

Podróżowanie tym samym tramwajem o jednej godzinie do roboty powoduje, że zaczynasz kojarzyć towarzyszy niedoli. 

Codziennie idąc na tramwaj wyprzedza mnie ta sama hypsterska dziewczyna z okularami jak dna od butelek, słuchająca muzyki z ogromnych słuchawek. Codziennie wsiadam do tramwaju i zajmuję MOJE miejsce, idealne, z dala od drzwi, jednoosobowe, w sam raz do oglądania świata zza szyby (o Boże, jak jestem wkurwiony kiedy podsiądzie mnie Starszy Pan!). Codziennie po pierwszych pięciu minutach podróży, kiedy skończę rozmawiać z Rodzicielką ("No siema Piękna, wszystko w porządku?(...)") i znudzę się oglądaniem jednego Przystojniaka, który nigdy nie siada i jest odwrócony do mnie (zgrabnym!) tyłeczkiem robię sobie dwadzieścia - trzydzieści minut drzemki (nie śpię, zamykam oczy i mam w dupie to, czy Pięćdziesięcioletnia Lolitka z Koralami Wielkości Byczych Jąder stoi nade mną i chrząka znacząco, że ją nogi bolą, no kurwa, to ja podróżuję tramwajem 40 minut i siema!). W trakcie "spania" zerknę jeszcze przez okno, jak Przystojniak wysiada na jego przystanku i zaklinam duchy moich przodków, żeby w końcu popatrzył się przez okno i się do mnie uśmiechnął. 

W końcu kiedy ludzi w tramwaju robi się trochę mniej, dzwonię jeszcze raz do Rodzicielki ("No bo słuchaj Młoda, zapomniałem Ci powiedzieć o (...)!"), sprawdzam fellow przez komórkę (a może Przystojniak odnalazł mnie z pracowniczego komputera i chce mnie zaprosić na jakąś kawę (tzn. piwo)), halfdevilangel.blogspot.com (i znów się wkurwiam że widzę nowy komentarz i nie mogę na niego odpisać), myślę o tym, że dopiero poniedziałek/wtorek albo już środa/czwartek czy nareszcie piątek i w końcu wychodzę z tramwaju, żegnając się w myślach z młodą Hipsterką, która chyba nigdy z tego tramwaju nie wysiada.

Tak więc widzicie, mam bardzo bogate życie wewnętrzne podczas podróży tramwajem. 
A nie, że tylko śpię.




niedziela, 2 grudnia 2012

385) Drogi Pamiętniczku...

... chyba się starzeję. 

Bo jeszcze jakiś czas temu plan na sobotę "chodźmy się najebać" był całkiem interesujący, a teraz jakby mniej.
Najebałem się wczoraj u Pary Doskonałej. Powód był (urodziny, sobota ect.), wódki było dużo (na 5 pijących facetów i 3 pijące dziewczyny dwie 0.7 i 5 kolorowych połówek (gosh, uwielbiam żurawinówkę), cholownik do mojego mieszkania w postaci Młodego pojawiającego się o 22.00 też był. Chyba śpiewałem, chyba tańczyłem gangnam style, chyba pobiłem się z jednym kolegą (mam nadzieję, że na żarty, bo go bardzo lubię i nie chciałbym, żeby się na mnie wkurzył, że go obiłem), za dużo tych "chyba".
Do domu wróciłem wesoły jak skowronek po 3 w nocy i tylko Młody lekko wkurwiony, że znów podrywałem jakieś dziewczyny w autobusie "na czkawkę" (don't ask). 

Dzisiaj wstałem o 13.00 rano, wypiłem wszystkie możliwe napoje w domu (nawet lekko przeterminowaną maślankę) a kiedy się ogarnąłem w miarę - była już 20.00. Cudownie.
Pierdolę taki łykend. Od jutra nie piję.

----------

Pewnie jeszcze tego nie zauważyliście, ale w wolnych chwilach przerzucam stare posty z blog.onet.pl na aktualny adres. Idzie mi to jak krew z nosa (dziękuję ekipie blog.pl, że nie mogę eksportować bloga, tak jak na wordpressie, utwierdzam się w przekonaniu, że przejście na bloggera było najlepszym pomysłem ostatniego roku), ale przeniosłem już prawie połowę wpisów. I choć korciło mnie, żeby pozmieniać treść początkowych postów, żebym nie wyszedł na takiego emopedała, to się powstrzymałem. Bo jednak kiedyś takim emopedłem byłem, więc po co udawać, że jest inaczej? Świeżaczków, którzy nie czytali poprzedniego bloga zapraszam do lektury ;)